Zwycięstwo na otarcie łez - relacja z meczu eliminacyjnego Polska - Szwajcaria

Na zakończenie zmagań w grupie B Polska pokonała niżej notowaną Szwajcarię 64:51. Ekipa gości stawiała opór, ale z biegiem czasu opadła z sił. Najwięcej punktów dla miejscowych zdobyła Martyna Koc.

Biało-czerwone od początku meczu posiadały optyczną przewagę, ale nie potrafiły tego udokumentować. Liczne próby Weroniki Idczak  i Agnieszki Majewskiej kończyły się zwykle pudłami, wobec czego trudno było myśleć o odskoczeniu na jakikolwiek dystans. Przyjezdne z kolei bazowały na rzutach z obwodu, lecz podobnie jak w trakcie całych eliminacji, ich skuteczność wołała o pomstę do nieba. Taki obraz gry z pewnością nie grzeszył atrakcyjnością. Ku uciesze kibiców indolencja Polek została przerwana po pięciu minutach, kiedy z zerowego kąta przymierzyła Joanna Walich. Wówczas wynik brzmiał 7:0, dzięki czemu gospodynie zyskały pewien komfort.

Od tej pory starały się bardziej skupić przy konstruowaniu ataków, o czym zresztą przypominał trener Jacek Winnicki, mocno gestykulując przy linii bocznej. I choć wciąż zdarzały się straty czy inne pomyłki to jednak efektowna "trójka" Magdaleny Losi przykryła wszelkie negatywy.

Niepotrzebne nerwy zagościły w drugiej odsłonie. Po kilku dobrych fragmentach miejscowe spuściły z tonu i odpuściły krycie przeciwniczek przy linii 6,75 m. Te momentalnie wykorzystały nadarzającą się szansę i rywalizację znów można było określić mianem wyrównanej. We znaki dała się Karen Twehues. Zdecydowana liderka ekipy z kraju Helwetów już na tym etapie uzbierała 13 "oczek", udowadniając, że w pojedynkę potrafi sporo zdziałać. Po tych wydarzeniach jej team przegrywał tylko 24:27, co do złudzenia przypominało scenariusz poprzedniego meczu tych reprezentacji.

Dopiero końcówka pierwszej połowy przyniosła więcej kolorytu. Błyskawiczna kontra Agnieszki Skobel oraz akcja "2+1" autorstwa Weroniki Idczak pozwoliły oddalić zagrożenie i jednocześnie osiągnąć kilkunastopunktową przewagę. Wtedy też pozostawało mieć nadzieję, że długa pauza nie przerwie tej tendencji i w kolejnych "ćwiartkach" Polki nie pozostawią Szwajcarii żadnych złudzeń odnośnie tego, kto zajmuje w grupowej hierarchii wyższą pozycję.

Paradoksalnie, tuż po wznowieniu gry do głosu doszły przyjezdne, które potwierdziły tezę, iż tworzą drużynę nieobliczalną. Ewidentnie poszczególne koszykarki nie wiedziały, która z nich ma wykończyć zagrywkę, a ostatecznie i tak znajdywały drogę do kosza. Jednak taka taktyka wystarczyła na bardzo krótko. Podopieczne trenera Winnickiego, bowiem wyciągnęły wnioski z przeszłości i nie straciły ogólnej inicjatywy.

In plus zaprezentowała się wspominana Majewska trafiając z dystansu. Za waleczność słowa uznania wypadało skierować pod adresem Skobel. Występująca w AZS-ie Gorzów obrończyni mimo drobnej postury z powodzeniem odzyskiwała piłkę w parterze i wymuszała przewinienia. Gdy dodamy jeszcze skoczną pod tablicami Martynę Koc nie powinno dziwić, że przed decydującą batalią gospodynie wygrywały 52:39.

Finisz przebiegł bez żadnych niespodzianek. Forujący właściwie jednostajne tempo polski zespół pewnie zmierzał przed siebie i zagadką pozostawały tylko rozmiary zwycięstwa. Za sprawą wzajemnej pomocy w obu formacjach oraz współpracy udało się jeszcze podciągnąć rezultat, który ostatecznie brzmiał 64:51. Tym samym nasze kadrowiczki triumfem pożegnały się z tegorocznymi eliminacjami i przynajmniej na własnym terenie pozostały niepokonane.

Jacek Winnicki (trener reprezentacji Polski): - Jesteśmy chyba jedynym zespołem w tych rozgrywkach, który nie awansuje dalej mając sześć wygranych meczów przy tylko dwóch porażkach. Tak jednak wszystko się potoczyło i nie pozostaje mi nic innego jak podziękować wszystkim, którzy pracowali w naszej ekipie.
 
Joanna Walich (kapitan reprezentacji Polski): - Cieszę się, że w tak krótkim czasie udało się nam zbudować mentalnie bardzo fajną i zgraną drużynę. Szkoda, że te dwa przegrane spotkania zdecydowały, że prawdopodobnie nie awansujemy do finałów mistrzostw europy. Jestem jednak dumna z tego, że mogłam grać z tak dobrze zorganizowanym zespołem.

Alexia Rol (kapitan reprezentacji Szwajcarii): - Myślę, że wykonałyśmy dobrą pracę, jednak zawsze frustrujące jest to, gdy przegrywa się mimo szansy jaką miałyśmy na początku drugiej kwarty, kiedy to traciłyśmy do Polek tylko dwa punkty. Jednak przewaga fizyczna rywalek nie pozwoliła nam zrobić dziś więcej.

Milenko Tomic (trener reprezentacji Szwajcarii): - To był bardzo trudny mecz, jednak mimo przegranej uważamy go za udany. Grać przeciwko tak silnej drużynie jak Polska nie jest łatwo. Uważam, że mimo wszystko zagrałyśmy nie najgorzej. To kolejne cenne doświadczenie dla naszego zespołu.

Polska - Estonia 64:51 (14:6, 26:21, 12:12, 12:12)

Polska: Martyna Koc 11, Agnieszka Majewska 11, Magdalena Losi 10, Agnieszka Skobel 10, Weronika Idczak 7 (9 as), Joanna Walich 6, Izabela Piekarska 4, Anna Pietrzak 3, Agnieszka Szott-Hejmej 2, Agnieszka Makowska 0, Patrycja Gulak-Lipka 0.

Estonia: Karen Twehues 20, Marielle Giroud 16 (15 zb), Lara Thalmann 5, Alexia Rol 4, Nseya Kassongo 4, Sarah Kershaw 2, Marisa Heckendorn 0, Jalinka Michaux 0.

Komentarze (0)