Niesamowitą drugą połowę rozegrał duet liderów Żaru. W trzeciej kwarcie LeBron James i Dwyane Wade zdobyli 20 z 28 punktów zespołu, z kolei w czwartej, decydującej odsłonie uzbierali 22 z 25 oczek! W całej drugiej połowie zdobyli więc 42 punkty, podczas gdy cała Indiana 38!
- To jest walka i my o tym wiemy. Obojętnie z kim się gra, na wyjeździe, czy u siebie - zawsze trudno jest odnieść zwycięstwo i my o tym dobrze wiemy. Teraz liczy się każde posiadanie piłki, każdy punkt - powiedział Erik Spoelstra, trener Miami.
Jedynym zmartwieniem Żaru jest na pewno kontuzja Chris Bosh, który podczas jednego ze wsadów w końcówce drugiej kwarty naciągnął mięsień brzucha i nie powrócił już do gry.
Fatalnie w szeregach Pacers spisał się Danny Granger. Lider zespołu miał 1/10 z gry i zdobył ledwo siedem punktów. W serii przeciwko Orlando Magic notował średnio 21,4 pkt.
- To nie był nasz najlepszy, szczególnie pod względem skuteczności - analizował Frank Vogel, opiekun Pacers. - Wszystko rozstrzygnęło się w czwartej kwarcie i wtedy bardzo dobrze spisała się defensywa Miami - dodał.
Mecz numer dwa we wtorek, ponownie na Florydzie.
Miami Heat - Indiana Pacers 95:86 (20:23, 22:25, 28:22, 25:16)
(L. James 32 (15 zb), D. Wade 29, C. Bosh 13 - D. West 17 (12 zb), R. Hibbert 17 (11 zb), G. Hill 10)
Stan rywalizacji: 1:0 dla Miami