Grzegorz Grochowski: Zostawimy serce na boisku

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

MKS-owi udało się doprowadzić do piątego spotkania z Rosą. Na temat dwóch meczów w Dąbrowie Górniczej oraz tego najważniejszego, który zostanie rozegrany w środę w Radomiu wypowiedział się Grzegorz Grochowski

Dąbrowscy koszykarze byli już pod ścianą, ale udało im się wygrać i doprowadzić do piątego spotkania. Losy półfinałowej rywalizacji rozstrzygną się więc w środę. MKS zwyciężył dzięki lepszej skuteczności niż w sobotę, a duży w tym udział miał utalentowany zawodnik zagłębiowskiej drużyny. - W niedzielę trafiałem, niestety dzień wcześniej piłka nie wpadała, takie jest już życie, że od dyspozycji dnia zależą losy spotkania. Nie tylko ja trafiałem trójki, wpadały także chłopakom - skromnie powiedział Grzegorz Grochowski.

W Dąbrowie Górniczej nie ukrywają, że czują niedosyt z powodu niewykorzystania atutu własnego parkietu. - W sobotnim meczu zabrakło skuteczności, szkoda, bo mogliśmy wygrać oba spotkania. Teraz pozostaje nam wyjazd do Radomia i walka na całego. Nie ma miejsca na oszczędzanie sił, musimy grać na maksa i zostawić serce na boisku - podkreślił.

Trener Wojciech Wieczorek twierdzi, że zaskoczyć rywala można jedynie innym rodzajem obrony, a o wygranej może zadecydować dyspozycja dnia. Podobnego zdania jest jego podopieczny. - Piąty mecz będzie taką rywalizacją wytrzymałości psychicznej. Postaramy się zrobić wszystko, by ten mecz wygrać - zaznaczył popularny "Groszek".

Rosa i MKS rozegrały ze sobą w tym sezonie już sześć meczów, które za każdym razem były wyrównane i kończyły się mała różnicą punktową. Można się więc spodziewać zaciętej walki również w środę w Radomiu. - Myślę, że sześć dotychczasowych spotkań wystarczyło, by poznać się dobrze, teraz zaskoczyć się możemy tylko wspomnianą dyspozycją dnia. My wiemy, co oni mogą zagrać i oni znają nas dobrze. Mam nadzieję, że nasi kibice wybiorą się do Radomia i nam pomogą. Wygraliśmy tam raz, więc możemy powtórzyć ten wyczyn - zakończył Grzegorz Grochowski.

Źródło artykułu: