Trefl od początku narzucił swój rytm gry i szybko odskoczył. Koszykarze z Pomorza długo nie cieszyli się z prowadzenia, bowiem rywale gonili wynik i mozolnie niwelowali straty. Trefl w pewnym momencie prowadził już różnicą piętnastu oczek. Siarkowcy zdołali jednak w kilka minut odrobić całość strat i wyjść nawet na prowadzenie. Niesieni dopingiem gracze z Podkarpacia napsuli sporo krwi faworyzowanym rywalom, którzy w decydującym fragmencie meczu wykazali się większym doświadczeniem, które pozwoliło odskoczyć i wygrać zawody. - Siarka grała u siebie. To groźny zespół przede wszystkim na własnym parkiecie. Prym w drużynie wiodą Amerykanie, którzy prezentują się dobrze. Dlatego to tak wszystko się potoczyło - powiedział po zawodach rzucający Trefla Łukasz Wiśniewski.
Sopocianie dysponują bardzo mocnym i wyrównanym składem, w którym nie brakuje indywidualności. W niedzielnym pojedynku z bardzo dobrej strony pokazali się Łukasz Koszarek i Filip Dylewicz, którzy w decydujących momentach potyczki potrafili wziąć ciężar zdobywania punktów na swoje barki. - Taki jest nasz zespół. Mamy wielu dobrych graczy. Tak często jest, że jeśli idzie jednemu, to gramy na niego, a potem jak rzut zacznie wpadać innemu, to on jest wykorzystywany. Tworzymy taki kolektyw - dodał.
Trefl Sopot dzięki wygranej w Tarnobrzegu nad miejscową Siarką umocnił się na pozycji lidera i zachował przewagę dwóch punktów nad goniącymi go zespołami. Wygrana z Siarką w tabeli nic nie zmieniła, ale Trefl zainkasował dwa cenne punkty, które mogą okazać się bardzo cenne w kontekście zajęcia pierwszego miejsca przed fazą play off. Zawodnicy z Sopotu ani na moment nie zlekceważyli rywala i walczyli o wygraną, jakby była ona decydująca o losach medalu. - Wszystko się liczy. To zwycięstwo jest nam potrzebne w drugiej rundzie. Nie odpuszczamy żadnego meczu - zakończył Łukasz Wiśniewski.