Zielonogórzanie pozbawieni swojego bezapelacyjnego lidera, Ganiego Lawala, który wyjechał do USA, ale nie załapał się do składu żadnej z drużyn NBA i sezon dokończy w Chinach, spisują się wyraźnie słabiej. Następca Lawala, Kirk Archibeque radzi sobie raczej poniżej oczekiwań, a do tego pozostali gracze nie wydają się być w najwyższej formie. Zielonogórscy kibice i eksperci miewają spore zastrzeżenia do trenera Tomasza Jankowskiego, ale przyznać trzeba, że utalentowany szkoleniowiec robi co może, by Walter Hodge i spółka spisywali się lepiej.
Zielonogórzanie po passie kilku porażek z rzędu wygrali w ostatnim rozgrywanym na swojej hali meczu z Siarką Jezioro Tarnobrzeg 90:75, by tuż przed świętami polec w Zgorzelcu z tamtejszym Turowem 65:74. W grze zielonogórzan widać przebłyski poprawy, ale potyczka z AZS-em Koszalin wcale nie musi być dla podopiecznych Jankowskiego łatwym spotkaniem.
Gracze znad morza po trzech z rzędu zwycięstwach w Warszawie, Poznaniu i u siebie z Kotwicą Kołobrzeg sromotnie przegrali ostatnio przed własną publicznością ze Śląskiem Wrocław i z całą pewnością mają ochotę zrewanżować się swoim kibicom. Tym bardziej, że w pierwszym meczu z Zastalem prowadzeni obecnie przed duet trenerów Andreja Urlepa i Bartłomieja Siewieruka koszalinianie przegrali 83:91. Tacy gracze jak George Reese czy Callistus Eziukwu nie powinni przestraszyć się żywiołowego dopingu w hali CRS-u i postawić twardy opór zielonogórskim graczom.
Zwycięstwo przydałoby się zarówno jednej, jak i drugiej drużynie, bo sytuacja w tabeli nie jest olśniewająca. I to zarówno w przypadku szóstego AZS-u Koszalin, jak i dziewiątego Zastalu Zielona Góra. Kto wyjdzie górą z tego pojedynku?
Początek meczu w czwartek, 29 grudnia, o godzinie 19:00.