Będzie nam się grało coraz ciężej - rozmowa z Mariuszem Wójcikiem, koszykarzem Spójni Stargard Szczeciński

Mariusz Wójcik po dwóch latach przerwy powrócił do I ligi. O przyczynach tak długiego pobytu w II lidze, swoich nadziejach związanych z grą pod okiem doświadczonego Tadeusza Aleksandrowicza a także początku sezonu koszykarz Spójni Stargard Szczeciński opowiedział w rozmowie z portalem Sportowefakty.pl.

W tym artykule dowiesz się o:

Patryk Neumann: Po dwóch latach powrócił pan na pierwszoligowe parkiety. Co sprawiło, że na tak długi okres wylądował pan w II lidze?

Mariusz Wójcik: Cieszę się, że udało mi się powrócić do I ligi. Sytuacja ta była związana z tym, że przez cały czas przebywałem na wypożyczeniu. Sprawa z moją kartą zawodniczą ciągle się komplikowała. W ubiegłym sezonie udało mi się w końcu tą kartę uzyskać na ręku i byłem wolnym zawodnikiem. Dlatego łatwiej było mi szukać klubu w I lidze.

Fantastyczny sezon w Skierniewicach zaowocował pewnie kilkoma ciekawymi ofertami właśnie z zaplecza TBL?

- Nie do końca to tak wyglądało. Raczej to ja dzwoniłem i szukałem dla siebie klubu. Udało mi się dodzwonić do trenera Aleksandrowicza, który był zainteresowany moją osobą i w ten sposób znalazłem klub.

Przekonała pana jego wizja budowania zespołu?

- Jak najbardziej tak. Wszyscy wiemy, że trener Aleksandrowicz jest bardzo wybitnym trenerem. Umie skonsolidować zespół, dobrać odpowiednich zawodników, żeby tworzyli kolektyw. To przesądziło o tym, że warto tutaj grać.

Dla większości fanów po ogłoszeniu składu był pan wielką niewiadomą, nawet pewnym zaskoczeniem. Może to jednak nawet lepsza sytuacja, bo w związku z tym jest mniejsza presja niż w stosunku do graczy przychodzących do Spójni z TBL.

- Lubię presję, bo to mobilizuje do ciężkiej pracy, do pokazywania, że jest się wartościowym zawodnikiem. Mam nadzieję, że jeszcze dostanę więcej czasu żeby na parkiecie pokazać swoje umiejętności.

Rola, którą ma pan odgrywać w stargardzkiej ekipie znacznie różni się od tej ze Skierniewic. Tam był pan absolutnie pierwszoplanową postacią, jedną z gwiazd całych rozgrywek. Tu ważny, lecz nie najbardziej widoczny element układanki.

- Poziomy tych lig bardzo się różnią. Tak samo, jak specyfika drużyn. W Skierniewicach był zespół z aspiracjami na utrzymanie się w II lidze, ugranie jak najwięcej meczów. Tutaj wiedziałem, że przychodzę do drużyny, w której grają doświadczeni zawodnicy, potrafiący grać w koszykówkę. Spodziewałem się, że będzie to na zasadzie kolektywu, nie indywidualności.

W sobotę pokonaliście Sportino Inowrocław. Mimo, że oni zamykają tabelę stawili wam zacięty opór przez trzy kwarty.

- Wiedzieliśmy, że to jest niewygodny i bardzo silny przeciwnik. To, że mieli trzy porażki o niczym nie świadczy. Mają bardzo doświadczonych i dobrych zawodników. Na początku brakowało im zgrania, ale w sobotę widzieliśmy, że co raz lepiej im to zaczyna wychodzić. Myślę, że jeszcze nie jednej drużynie napsują krwi.

Pierwsze pięć spotkań lepiej się wam nie mogło ułożyć. Mimo trudnych rywali takich, jak SKK, czy rosa Radom zachowaliście miano niepokonanego i pewnie przewodzicie w tabeli.

- Bardzo się cieszymy, że wygrywamy. Nawet po zaciętych pojedynkach potrafimy wygrywać. Mieliśmy po cichu taki plan, żeby zmobilizować się na tyle, żeby przed tą pauzą powalczyć o pięć zwycięstw i się udało.

Jak pan oceni swoje dotychczasowe mecze dla Spójni? Najlepiej było chyba z Rosą?

- Zdecydowanie najlepiej wypadłem z Rosą. Myślę, że tu brakuje mi jeszcze trochę minut na parkiecie. Postaram się ciężką pracą na treningach przekonać trenera Aleksandrowicza, żeby pozwalał mi spędzać więcej czasu na parkiecie.

Teraz PZKosz zafundował wam przerwę. W 6. kolejce pauzujecie i zagracie dopiero za 2 tygodnie. Może was to wybić z rytmu?

- Myślę, że nie. Mieliśmy pięć ciężkich spotkań. W ostatnim tygodniu rozegraliśmy trzy mecze. Ta przerwa tygodniowa przyda nam się na zregenerowanie sił, szczególnie że jesteśmy po trzech miesiącach ciężkich treningów.

Jak wspominałem do kolejnych spotkań pozostało sporo czasu, ale już wiadomo, że łatwo nie będzie, bo na wyjeździe zmierzycie się kolejno z Sokołem Łańcut i Startem Gdynia.

- Zdajemy sobie sprawę, że czekają nas ciężkie mecze na wyjeździe. Wszyscy wiemy, że Sokół Łańcut od wielu sezonów jest bardzo silnym zespołem. Trener Kaszowski potrafi tak skonstruować drużynę, że naprawdę ciężko się z nimi gra. Tym bardziej, że jedziemy do nich. będziemy starali się przygotować jak najlepiej. Trener Aleksandrowicz wymyśli specjalne zagrywki pod zespół z Łańcuta. Później czeka nas kolejny trudny wyjazd do Gdyni. Wiemy, że ten zespół nie ukrywa swoich aspiracji do ekstraklasy. Będziemy trenować i przygotowywać się do każdego meczu osobno tak, żeby walczyć.

Macie specjalną strategię na mocnych rywali. Zaskakujecie ich w pierwszej połowie, później dowozicie wynik. Oddziałuje to jednak na ich psychikę, o czym wspomniał nawet po meczu z SKK trener Araszkiewicz.

- Od pierwszej minuty nastawiamy się na bardzo mocną, agresywną grę w obronie. To daje rezultaty. Nie zapominajmy jednak, że przeciwnicy co raz więcej o nas wiedzą. Korzystają z nagrywanych płyt, analizują naszą grę i na pewno będzie nam się grało co raz ciężej.

Źródło artykułu: