Tadeusz Aleksandrowicz: Nie mam zamiaru oceniać pracy sędziów

Spójnia Stargard Szczeciński potwierdziła dobrą formę z pierwszej kolejki. W sobotni wieczór podopieczni Tadeusza Aleksandrowicza pewnie pokonali na własnym parkiecie Rosę Radom. O tym spotkaniu oraz kolejnych wyzwaniach w rozmowie z naszym portalem opowiada szkoleniowiec Spójni, który cieszy się z końcowego rozstrzygnięcia.

- Wygraliśmy z faworytem ligi. Dwie kwarty nam bardzo dobrze poszły w obronie i ataku. Mieliśmy niemoc rzutową przeciwko strefie, którą postawili, ale za to bardzo dobrze radziliśmy sobie pod tablicami. Później odzyskaliśmy rzut i kontrolowaliśmy mecz w okolicach piętnastu, osiemnastu punktów - relacjonuje "Aleks".

Apogeum możliwości jego zespołu nastąpiło na początku trzeciej odsłony, gdy Spójnia prowadziła 48:21. Później przewaga już tylko malała, lecz na szczęście dla miejscowych niekorzystną tendencję udało się zastopować w ostatnich, decydujących minutach, w których Spójnia grała nieskutecznie, lecz cierpliwie. - To kosztowało dużo sił. W trzeciej kwarcie, gdy oni obniżyli skład przejęli inicjatywę. Przewaga spadła do dziesięciu oczek. Okazuje się, że oni też nie są z żelaza i nie mogli nad nami tak długo pracować. Odzyskaliśmy inicjatywę i pewnie wygraliśmy - dodaje doświadczony szkoleniowiec.

Kluczem do sukcesu w pierwszej połowie okazała się defensywa oraz nieustępliwa walka pod tablicami. - Zdecydowanie tak - potwierdza tą ocenę boiskowych wydarzeń trener stargardzkiej ekipy. - Dobrze graliśmy w obronie. Mieliśmy wszystkie rzeczy do tego potrzebne: serce, nogi, głowę i ręce. Poza tym chcieliśmy grać razem. Byliśmy kolektywem i w związku z tym razem cieszyliśmy się po meczu - wylicza zalety swojego teamu.

Agresywna obrona wiązała się z grą na pograniczu faulu. Często jednak w sobotnim meczu arbitrzy spoglądali na graczy Spójni łaskawym okiem, o co spore pretensje miał do nich szkoleniowiec Rosy, Piotr Ignatowicz. Opiekun Spójni nie chce wdawać się w polemikę. - Nie mam zamiaru oceniać pracy sędziów. Chyba, że mnie mocno krzywdzą. Ale mnie nie skrzywdzili - ucina dywagacje na temat poziomu sędziowania.

Stargardzianie szykują się już do starcia z kolejnym rywalem. W sobotę czeka ich mecz w Jeleniej Górze z miejscowymi Sudetami. Beniaminek na pierwszoligowych parkietach z racji różnego rodzaju zawirowań jest skazywany na porażkę. Drużyna z Pomorza Zachodniego nie ma jednak zamiaru powtórzyć błędu kilku innych zespołów, które również faworyzowano na papierze. - Sudety pokonały Sportino - przypomina Aleksandrowicz. - Nie będzie to chłopiec do bicia. Na wyjeździe zupełnie inaczej się gra. Myślę, że z Rosą przynajmniej dwie kwarty graliśmy na maksa i ciężko będzie utrzymać taki poziom przez cały czas - przestrzega.

Biorąc pod uwagę terminarz jego zespół jeszcze, co najmniej, przez trzy kolejne mecze powinien pozostać niepokonany. Po wyjeździe do Jeleniej Góry Spójnia na własnym parkiecie zagra z SKK Siedlce i POLOmarket Sportino Inowrocław. Aleksandrowicz nie wybiega jednak zbyt daleko w przyszłość skupiając się na następnym meczu. - Trzeba być pokornym i iść krok po kroku do przodu - kończy.

Komentarze (0)