Krzysztof Kaczmarczyk: Wspólnie z INEĄ AZS Poznań zakończyłaś sezon na 10. pozycji w Ford Germaz Ekstraklasie. To był szczyt możliwości waszej drużyny czy jednak pozostał niedosyt?
Elżbieta Mowlik: Pozostał niedosyt, bowiem założenia przed sezonem były inne, a naszym celem był awans do rundy play off. Myślę, że ósemka była w naszym zasięgu. Gdybyśmy głupio nie przegrały kilku meczów, a takie się zdarzyły, cel zostałby zrealizowany.
Byłaś zdecydowaną liderką swojego zespołu i w niejednym meczu zapewniłaś jej zwycięstwo. Jesteś zadowolona z własnej dyspozycji w sezonie 2010/2011?
- Jak już wcześniej mówiłam, po tak długiej przerwie jaką miałam, nie łatwo było mi wrócić do sportu, ale udało się i bardzo mnie to cieszy. Jestem zadowolona ze swojej dyzpozycji, czułam się świetnie i na pewno mogę uznać ten sezon dla siebie za udany. (śmiech)
Jesteś przyzwyczajona raczej do gry o wysokie cele, jak mistrzostwo kraju czy walka w Eurolidze. W dwóch ostatnich sezonach raczej musiałaś się przestawić na nieco inną rywalizację. Nie tęskno Ci za grą o wysoką stawkę?
- Kiedyś koszykówka była w moim życiu na pierwszym miejscu i podejmowałam takie decyzje, żeby grać o wysokie cele i na wysokim poziomie, żeby się rozwijać. Od trzech lat moje priorytety się zmieniły. Teraz najważniejsza jest moja córeczka Amelka i mąż Łukasz, więc wspólnie podejmujemy takie decyzje, żebyśmy byli razem i żebyśmy wszyscy byli zadowoleni, dlatego dwa ostatnie lata spędziłam w Poznaniu. Teraz moja córeczka już ma dwa latka, a ja się czuję bardzo dobrze i jestem gotowa, żeby wrócić do gry o wysoką stawkę.
Sezon dobiegł końca, a w twoim wykonaniu był bardzo dobry. Z pewnością nie brak zatem ofert gry w najlepszych polskich, a może i nie tylko polskich klubach. Wiesz już coś w temacie gry w sezonie 2011/2012? W Poznaniu masz rodzinę więc ciężko byłoby opuszczać to miasto, ale z drugiej strony ciekawe oferty z pewnością warto przeanalizować.
- Kontrakt z drużyną z Poznania skończył mi się z dniem 30 maja, więc jestem wolną zawodniczką. Nie będę ukrywać, że mam kilka ofert, ale czekam jeszcze na inne... (śmiech) Pożyjemy i zobaczymy, gdzie zagram w następnym sezonie. Na razie sama jeszcze tego nie wiem...
Elżbieta Mowlik dobre występy w lidze chce przełożyć na jeszcze lepsze w reprezentacji Polski
Po sezonie w Ford Germaz Ekstraklasie nie miałaś dużo czasu na odpoczynek, bowiem otrzymałaś powołanie na zgrupowanie kadry narodowej. Jak czujesz się ponownie wśród najlepszych koszykarek w naszym kraju?
- Bardzo się cieszę, że wróciłam do kadry narodowej i to na taką imprezę, jak mistrzostwa Europy, które odbędą się w Polsce. Czuję się bardzo dobrze, znam wszystkie dziewczyny, z którymi tworzymy fajną grupę, a i atmosfera jest naprawdę super!
Problemów zdrowotnych w kadrze nie brakuje. Powiedz, jak Ty czujesz się osobiście, bowiem w końcówce sezonu narzekałaś na ból pleców. Teraz wszystko jest już w porządku?
- To normalne, że sportowcy narzekają na zdrowie i ja też. Boli mnie raz to, raz to, ale na szczęście nie jest to nic poważnego i oby takie poważne kontuzje omijały mnie tak, jak do tej pory.
Wspomniane mistrzostwa Europy rozpoczynają się już za kilka dni. Powiedz, jakie nadzieje wiążecie z uczestnictwem w tym turnieju? Grupa, w której zagracie m.in. z Hiszpanią i Czarnogórą nie jest łatwa.
- Na pewno każda z nas marzy, żeby zagrać na Igrzyskach Olimpijskich, więc musimy zakończyć turniej w pierwszej piątce i na pewno każda z nas da z siebie wszystko, żeby tak się stało. Na pewno nie będzie łatwo, a każdy mecz będzie o wszystko. Będziemy jednak walczyć i liczymy na kibiców, którzy będą naszym szóstym zawodnikiem! (śmiech)
Ponowny debiut w reprezentacji Polski masz już za sobą. Pierwsze spotkania kontrolne w twoim wykonaniu bardzo dobre, ale niestety już sama drużyna zanotowała pięć porażek w siedmiu meczach. Zwracacie uwagę na wyniki odniesione w meczach towarzyskich, czy na razie wyniki schodzą na dalszy plan, a liczy się gra i doskonalenie taktyki?
- Na pewno byłoby lepiej, jakbyśmy te mecze wygrały. Zwycięstwa na pewno bardziej motywują. Myślę, że w meczach z Ukrainą i Węgierkami, czyli pierwszych meczach kontrolnych, wynik jednak schodził na drugi plan. Były to pojedynki kontrolne, w których ćwiczyliśmy taktykę, różne rodzaje obrony, a trener sprawdzał wszystkie zawodniczki i ustawienia.