W pierwszej lidze mężczyzn nadeszły czasy ostatecznych rozstrzygnięć zarówno w play-outach, jak i play-offach. Wśród lepszych drużyn trwa walka o Tauron Basket Ligę, która wywołuje większe emocje niż ćwierćfinałowe rywalizacje.
Rafał Partyka został sprowadzony do MKS-u przed sezonem, ale już w listopadzie dopadł go pech w postaci poważnej kontuzji. W ostatnim ligowym meczu wystąpił 13 listopada, gdy dąbrowianie podejmowali GKS Tychy. W jego miejsce sprowadzono więc Tomasza Wróbla. Partyka wznowił treningi z odpowiednimi obciążeniami w końcówce sezonu zasadniczego, a dzięki pięciu faulom Wróbla w pierwszym półfinale mógł wejść na boisko, na którym spędził sześć minut.
- Trochę trudno jest wejść na parkiet po praktycznie czterech miesiącach bez grania, ale myślę, że nie było źle. Gdy byłem na boisku, nie było w naszych zagraniach żadnych głupot, a w wyniku utrzymywaliśmy kilka punktów przewagi, więc wydaje mi się, że nie zaprezentowałem się źle - ocenił swój występ. - Potem już koledzy pociągnęli w końcówce i wygrali mecz. Zobaczymy co będzie w poniedziałek - dodał.
Siłą Zagłębiaków była zespołowość, której ŁKS-owi zabrakło szczególnie podczas pierwszej połowy, gdy Bartłomiej Szczepaniak zdobył aż 19 z 38 punktów swojej drużyny. - Pierwsza połowa wyszła mu bardzo dobrze, trafiał naprawdę niesamowite rzuty, ale w drugiej już go powstrzymaliśmy, a do głosu doszli inni zawodnicy, ale również nie było łatwo nam grać - podkreślił Partyka.
Drugie półfinałowe spotkanie zostanie rozegrane w hali "Centrum" w poniedziałek 18 kwietnia, więc zawodnicy obu drużyn nie mają dużo czasu na odpoczynek i poprawę wielu elementów w swojej grze. Jednak według dąbrowskiego rozgrywającego decydować o końcowym wyniku może inny fakt. - Każdy mecz kosztuje wiele sił. Mam nadzieję, że dzięki dłuższej ławce rezerwowych odniesiemy upragnione zwycięstwo - powiedział Rafał Partyka.