Dopełnili formalności - relacja z meczu Asseco Prokom Gdynia - AZS Koszalin

Inaczej być nie mogło. Mistrzowie Polski dopełnili formalności, wygrali z akademikami po raz drugi w ćwierćfinale play-off. Asseco Prokom zwycięstwo zapewniło sobie już po pierwszej połowie, wygranej aż 62:48. W drugiej połowie gracze Mariusza Karola stawiali jeszcze opór niezłą grą w ofensywie, ale słabą spisywali się w obronie, w efekcie przegrali znowu przegrali wysoko.

O ile w pierwszym meczu koszalinianie zdołali się postawić w pierwszej kwarcie, o tyle tym razem gdynianie od razu ruszyli do zmasowanego ataku. Po nieco ponad sześciu minutach gry gospodarze wygrywali już aż 17:4! Zawdzięczali to przede wszystkim rewelacyjnemu Robertowi Witce, z którym podopieczni Mariusza Karola zupełnie sobie nie radzili. Akademicy niespodziewanie przełamali dominację Asseco Prokomu. Wprawdzie nie udało im się dopaść mistrzów Polski, ale głównie za sprawą George'a Reese oraz Grady'ego Reynoldsa wyraźnie zmniejszyli straty. Trener Tomas Pacesas nie miał wielkich powodów do radości, bo jego gracze nie grali najlepiej w defensywie, zresztą roztrwonili w sporym stopniu bezpieczną przewagę.

Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Charakterna drużyna z Koszalina walczyć próbowała, lecz w tej konfrontacji byli skazani na pożarcie. Zwłaszcza że nie mieli wartościowych atutów. Chociażby defensywa, która stała na niskim poziomie. Bez solidnej obrony trudno zatrzymać gdynian, w szczególności w ich obiekcie. Obrońcy tytułu źle wystartowali w drugiej kwarcie, ale potem przejęli inicjatywę. Witka oraz Courtney Eldridge raz po raz karcili akademików, w sukurs poszli im pozostali partnerzy. W zawrotnym tempie rosła różnica dzieląca obie ekipy, sięgała nawet 20 punktów. Tuż przed końcem pierwszej połowy deficyt zdołali nieco zmniejszyć Reese i Winsome Frazier.

Do gwałtownego przewrotu, mocnego podrygu ze strony gości nie doszło po przerwie. Akademicy łatwo zdobyli pierwsze punkty, ale potem zanotowali przestój, co wykorzystali żółto-niebiescy. W tzw. międzyczasie mistrzowie Polski też nie zachwycali już tak skuteczną grą w ofensywie, lecz mimo wszystko Eldridge i Ronnie Burrell potrafili umieścić piłkę w koszu. Gracze trenera dwojga imion po kilku minutach uporali się ze swoją indolencją i rozpoczęli pogoń za żółto-niebieską flotą. Ponownie ciężar zdobywania punktów wziął na siebie fantastyczny Reynolds, który sprawił, że w pewnym momencie AZS tracił "tylko" 11 punktów. Na tym jednak koniec. Ratko Varda, Krzysztof Szubarga i Tommy Adams wybili z głowy gościom marzenia o niespodziane. Asseco Prokom bezpiecznie prowadziło i zakłócić mogłoby to tylko trzęsienie ziemi.

Do tego jednak nie doszło, mimo że gdynianie mieli okres słabszej gry, która wynikała z rozluźnienia, braku odpowiedniej koncentracji. Podopieczni Karola podobnie jak w sobotę walczyli o uniknięcie katastrofy. Tyle tylko, że popełniali sporo błędów w ofensywie, pudłowali i notowali straty. W ten sposób trudno podgonić rywala, ale gospodarze nie byli nic lepsi. Też nie potrafili znaleźć drogi do kosza, mnożyli błędy. Zresztą przez blisko pięć minut nie zdobyli choćby punktu.

Koszalinianie w tym czasie zbliżyli się na piętnaście oczek, ale wtedy kolejną "trójkę" posłał Adams, po chwili akcję 2+1 zaliczył Adam Hrycaniuk. Praktycznie do samego końca trwała wymiana ciosów, z przewagą mistrzów Polski, którzy poprawili się zdecydowanie w rzutach zza łuku. Po raz kolejny zawodnicy litewskiego szkoleniowca bezproblemowo przekroczyli barierę 100 oczek, zaś akademicy poprawili się o cztery punkty w porównaniu do pierwszego starcia.

- Powiedzmy szczerze. Gdybyśmy zaczynali grać z Prokomem od dwudziestej minuty, to mecz byłby później fajny i emocjonujący i na styku. Ale nie gramy tylko dwadzieścia minut, lecz czterdzieści, więc ta przewaga zarysowuje się systematycznie. Może nie od razu, ale w każdej kwarcie Prokom odjeżdżał od nas o kilka punktów. No i suma summarum kończy się to na ponad 20 punktach, o tyle są od nas silniejsi - stwierdził trener Karol.

Co ciekawe, Pacesas tym razem dał odpocząć Danielowi Ewingowi. Amerykanin ani na chwilę nie pojawił się na parkiecie, choć w pierwszym meczu był jednym z liderów zespołu. Zresztą na placu boju nie stawił się też Qyntel Woods.

Gdynianie w serii do trzech zwycięstw prowadzą już 2:0. Teraz rywalizacja przenosi się do Koszalina, ale wszystkie znaki wskazują na to, że mistrz Polski wywalczy awans do półfinału już we wtorek.

- Prowadzimy w rywalizacji 2:0, ale to jeszcze nie koniec. Musimy pojechać do Koszalina i wygrać jedno spotkanie. Chcemy to uczynić we wtorek - zapowiada Szubarga.

Asseco Prokom Gdynia - AZS Koszalin

106:82

(33:27, 29:21, 21:14, 23:20)

Asseco Prokom: Robert Witka 19, Krzysztof Szubarga 17, Ratko Varda 14, Ronnie Burrell 13, Courtney Eldridge 13, Tommy Adams 11, Piotr Szczotka 10, Filip Widenow 6, Adam Hrycaniuk 3, Przemysław Frasunkiewicz 0.

AZS: Grady Reynolds 21, Winsome Frazier 17, George Reese 12, Igor Milicić 9, Tomasz Śnieg 9, Slavisa Bogavac 6, Grzegorz Arabas 4, Mirosław Łopatka 2, Mateusz Bartosz 2, Mateusz Bieg 0.

Stan rywalizacji: 2:0 dla Asseco Prokom Gdynia

Źródło artykułu: