Kibice, którzy przybyli do STAPLES Center na brak emocji nie mogli narzekać. Przez trzy kwarty trwała zażarta walka i żaden z zespołów nie mógł zbudować zdecydowanej przewagi.
Kluczowe dla losów spotkania wydarzenia miały miejsce w ostatniej odsłony. Phoenix Suns świetnie dyrygowani przez Steve'a Nasha (13as) zagrali bardziej zdecydowanie i to przyniosło efekty. Na niewiele ponad cztery minuty przed końcem po rzutach wolnych Nasha przewaga Phoenix sięgnęła czternastu punktów (98:84).
Clippers znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji, zwłaszcza że parkiet za sześć fauli musiał opuścić Blake Griffin. Najpierw popełnił faul w ataku na Marcinie Gortacie. Następnie sędziowie za niesportowe zachowanie ukarali go przewinieniem technicznym. Wbrew pozorom niekorzystny obrót sytuacji wpłynął mobilizująco na miejscowych. Zdobyli pięć oczek z rzędu i zniwelowali stratę do Słońc.
Marzenia o zwycięstwie wybił im z głowy Channing Frye, który dwukrotnie w ostatnich 146 sekundach trafił z dystansu.
Ze swojego występu może być zadowolony Gortat. W ciągu 36 minut spędzonych na parkiecie zaliczył 17 punktów i 13 zbiórek. Oprócz tego miał asystę i popełnił dwa przewinienia.
W jego ekipie najlepszym strzelcem (23pkt) był Nash.
Chris Kaman z Clippers zanotował double - double, na które złożyło się 21 punktów i 11 zebranych piłek.
Los Angeles Clippers - Phoenix Suns 99:108 (23:27, 26:27, 29:27, 21:27)
Kaman 21 (11zb), Williams 18 (7zb, 7as), Griffin 17 - Nash 23 (13as, 7zb), Frye 19, Gortat 17 (13zb)