Ekipa z Podkarpacia bardzo dobrze prezentuje się zwłaszcza podczas meczów wyjazdowych. Właśnie więcej niż połowę wygranych Sokół odniósł na parkietach rywali. Ostatni sukces wicelider zanotował u beniaminka w Bydgoszczy. - Jesteśmy myślami razem z kontuzjowanym Jackiem Balawanderem - podkreślił Kaszowski. - Zupełnie inaczej się gra, kiedy chłopacy wiedzą, że razem będą wracać do domu. Jednak pomimo trudnych warunków dziewiąta wygrana na wyjeździe musi cieszyć. Teraz pozostaje nam podtrzymać passę podczas spotkania u siebie ze Startem Lublin.
Mecz w Bydgoszczy był jednym z najsłabszych podczas tegorocznego sezonu w wykonaniu zarówno gospodarzy jak i gości. Głównie przez twardą obronę oraz chaotyczną grę w ataku obu stron. - O wygranej zadecydowała mocna defensywa. Przecież zatrzymaliśmy Astorię na granicy 52 punktów, co musi robić wrażenie. Już po raz któryś nasz przeciwnik nie jest w stanie rzucić nam więcej niż 60 oczek. To powód do dumy, choć szkoda zmarnowanych paru czystych sytuacji, kiedy mieliśmy wolne pole do rzutów - dodał Kaszowski.
Wyżej wspomnieliśmy o tym, iż Sokół Łańcut od kilku lat plasuje się w czołówce pierwszej ligi, ale zawsze czegoś brakuje, aby kibice na Podkarpaciu mogli się cieszyć z awansu. Czyżby na jego przeszkodzie stały ograniczone środki finansowe? - My nad tym w ogóle się obecnie nie zastanawiamy - odpowiedział dyplomatycznie Kaszowski. - Przed sezonem za cel postawiliśmy sobie jedynie awans do czołowej ósemki. Dysponujemy określonymi finansami, ale jesteśmy w pełni wypłacalnym klubem, bowiem nie mamy żadnych zaległości wobec zawodników. Już po raz kolejni udało się stworzyć dobrą chemię w drużynie. Obecnie zajmujemy drugie miejsce w tabeli, ale to nie znaczy, że chcemy awansować do Tauron Basket Ligi. Jeśli jednak w rundzie finałowej nadarzy się taka okazja, to z pewnością będziemy się nad nią zastanawiać - zakończył szkoleniowiec Sokoła.