Mateusz Kołodziej: Po roku kolejnej przymusowej przerwy, wracasz do treningów. Radość chyba jest duża?
Kamil Łączyński: Bardzo duża. Minął już rok od mojego ostatniego meczu, także chęć powrotu na boisku jest naprawdę ogromna!
Miałeś chwile zwątpienia, kiedy co jakiś czas znowu musiałeś pauzować z powodu kontuzji?
- Myślę, że u każdego człowieka, któremu coś nie wychodzi narasta frustracja, a razem z nią chęć porzucenia wszystkiego. Podobnie było ze mną. Postanowiłem jednak w pewnym momencie, że moja przygoda z koszykówką nie może się tak szybko skończyć, i że trzeba się zabrać do ciężkiej pracy. Mam nadzieję, że efekty tej pracy będą widoczne na boisku.
Co teraz mówią lekarze? Problem z Twoim kolanem udało się już rozwiązać definitywnie?
- Chciałbym żeby tak było, ale oczywiście nikt mi żadnej gwarancji nie da. Przeszedłem dwie operacje, wiec jestem osobą bardzo narażoną na kontuzje. Z drugiej jednak strony urazy dotykają osoby zupełnie zdrowe, które poważniejszych dolegliwości nigdy wcześniej nie miały. Nie ma na to reguły. Wydaje mi się, że potrzeba mi trochę więcej szczęścia w sprawach zdrowotnych, niż miało to miejsce w 4 ostatnich latach. Reasumując: lekarz operujący mnie nie miał żadnych zastrzeżeń co do mojego operowanego kolana i zezwolił mi na wejście w trening z pełnym obciążeniem. Życzyłbym sobie, żeby wreszcie było już OK.
Trenujesz już z drużyną na pełnych obrotach?
- Tak. Dołączyłem do zespołu w poprzednim tygodniu i od razu zacząłem trenować na pełnych obrotach.
Mówi się, że gdyby nie ciągłe urazy, już dawno stanowiłbyś o sile polskie reprezentacji. Myślisz nad występami w kadrze?
- Jak się leży przez dłuższy okres w szpitalu czy domu, tak jak to było po moich dwóch operacjach, to zawsze znajdzie się chwila, w której pomyśli się o tym co by było gdyby... Niewątpliwie moim marzeniem jest gra w kadrze seniorskiej reprezentacji. Zdaję sobie sprawę, że na dzień dzisiejszy jestem ok. 100 lat świetlnych od zrealizowania swojego celu. Jednak wiem, że ciężka praca wsparta odrobiną szczęścia pozwoli mi zapukać do drzwi kadry Polski.
W Polonii coraz chętniej stawia się na młodych polskich graczy. W tym roku do pierwszego składu dołączył Michał Kwiatkowski. W młodym wieku debiut w ekstraklasie zaliczyłeś także Ty oraz Marcin Nowakowski. Wyniki pokazują, że zdaje to egzamin. Uważasz, że można w taki sposób zbudować silny zespół ekstraklasy?
- Skoro do tej pory Polonia Warszawa gra w najwyższej klasie rozgrywkowej, to oznaka że ten pomysł może się sprawdzać. Nie można zapomnieć o tym, że jak ja zaczynałem grę w ekstraklasie, a po kolejnych dwóch latach Marcin, to w Polonii Warszawa byli bardzo dobrzy zagraniczni gracze na pozycji rozgrywającego. Dla mnie osobiście było to szalenie istotne, bowiem obserwacja zachowań doświadczonych graczy urozmaiciła również moje granie w basket. Tym nie mniej jest to pewnego rodzaju ryzyko, którego chyba żaden klub nie podjął do tej pory na taką skalę. Trener Kamiński ma jednak dryg do młodych graczy i wie jak ich prowadzić i wprowadzić na ekstraligowe boiska.
Twoja drużyna jest pozytywnym zaskoczeniem tego sezonu. Dotychczasowe wyniki pokazują, że możecie walczyć o miejsca w górnej części tabeli. Co jest największą siłą Polonii?
- Do końca sezonu zasadniczego jest jeszcze sporo meczów do rozegrania, dlatego nie można wyciągać pochopnych wniosków z tego co się do tej pory uzyskało. Na pewno wyniki jakie drużyna osiągnęła do tej pory to super sprawa, ale trzeba to potwierdzić w kilku następnych spotkaniach. Wydaje mi się, że największą siłą Polonii jest trener Kamiński. Zawodnicy realizują zadania taktyczne nakreślone przed meczem i stąd efekty ciężkiej pracy. W tym sezonie w Warszawie jest bardzo zbilansowany zespół i każdy może pokazać to co potrafi robić najlepiej. Jak dotąd większość zagrań wychodziła.
W sobotę zapowiada się kolejne ciekawe spotkanie. W Warszawie podejmujecie Turów Zgorzelec. Jakie cele przed tym spotkaniem?
- Celem jest zwycięstwo. Wszyscy w Polsce wiedzą jak trudno wygrać z Polonią w Warszawie, więc zapowiada się trudny mecz. Mam nadzieję, że po jego zakończeniu to my będziemy się cieszyć ze zwycięstwa.