Nie ta determinacja - komentarze po meczu Rosa Radom - Start Olimp Lublin

Zarówno trener Rosy, Piotr Ignatowicz, jak i szkoleniowiec Startu Olimp Lublin Dominik Derwisz już przed bezpośrednim spotkaniem ich podopiecznych mieli świadomość, że będzie to basket pełen walki i zapasów. Ostatecznie lepsi okazali się radomianie.

Dominik Derwisz (trener Startu): Przyjechaliśmy do Radomia wygrać i jest mi strasznie przykro, że się to nie udało. Wynik oscylował wokół remisu, ale mecz przebiegał tak, jak przypuszczałem. Miał być konfrontacją pełną walki, zapasów i siłowania. I tak było. Żałuję, że w kilku sytuacjach paru zawodników Startu nie zachowało zimnej krwi, bo naprawdę mogło być różnie. W końcówce natomiast zabrakło nam siły i zapału, żeby doprowadzić do dogrywki.

Michał Sikora (czołowy gracz Startu): Co prawda, podnieśliśmy się po ostatniej porażce z Politechniką Warszawską, ale liczyliśmy na niespodziankę w Radomiu. Zabrakło nam jednak Pawła Kowalskiego. A przecież to zbiórki zadecydowały o rozstrzygnięciu. Podjęliśmy walkę i szkoda, że nie udało się tego przełożyć na zwycięstwo. Mam jednak nadzieję, że teraz wykonamy marsz w górę tabeli.

Piotr Ignatowicz (trener Rosy): Cieszy mnie wygrana. Nie chcę mówić, że martwi styl, ale zagraliśmy "tak sobie". Byliśmy bliscy sprawienia niemiłej niespodzianki naszym kibicom. Musimy zrozumieć, że mecz sam się nie wygra. Nie możemy liczyć, że scenariusz z meczu z Astorią będzie się powtarzał w nieskończoność. Rzeczywiście jednak w drugiej połowie pokazaliśmy lepszą kontrolę piłki, ale zbyt indywidualnie staraliśmy się rozwiązać niektóre sytuacje. Nie było w naszych poczynaniach również takiej energii i determinacji, jak miało być.

Paweł Wiekiera (czołowy gracz Rosy): Z meczu jestem zadowolony dlatego, bo zdobyliśmy dwa punkty. To one tak naprawdę nas cieszą. Oczywiście nie uniknęliśmy syndromu drugiej kwarty, w której straciliśmy serię punktów i naważyliśmy sobie piwa dając rywalowi nadzieję na urwanie nam "oczek". Do play offów jednak powinniśmy się go wyzbyć. Po prostu myślę, że nie możemy grać jak Phoenix Suns, ale tak jak San Antonio Spurs. Chwilami popadamy bowiem w pewien marazm, a chcemy robić na siłę show. Ja natomiast uważam, że gdy sytuacja znajduje się na styku powinniśmy heblować punkty. Dopiero jak wypracujemy sobie znaczną przewagę, możemy pozwolić sobie na festiwal basketu.

Źródło artykułu: