Drużyna Zastalu, przegrywając w Gdyni, poniosła piątą porażkę w ostatnich sześciu kolejno rozegranych meczach ligowych. Dla zielonogórzan klęski te oznaczają przede wszystkim oddalenie się od czołówki tabeli. Ponadto zielonogórscy sympatycy basketu nie mają już tak dobrych nastrojów, jak na początku sezonu (4 pierwsze kolejki bez porażki). Jednak w tej całej sytuacji jest już jakieś światełko w tunelu. W najbliższym meczu przeciwko Siarce Tarnobrzeg, wystąpi prawdopodobnie narzekający wcześniej na uraz kolana Tomasz Kęsicki, który w ostatnich potyczkach tak bardzo był potrzebny drugiemu centrowi Zastalu, Chrisowi Burgessowi. Właśnie brak centymetrów był jedną z przyczyn porażki "Zastalowców" (60:83) w ostatnim spotkaniu w Gdyni z Asseco Prokomem.
- Na wynik końcowy miał wpływ nasz deficyt centymetrów w strefie podkoszowej. Mieliśmy tylko jednego zawodnika na pozycji numer pięć, więc Chris Burgess musiał grać prawie 38 minut. Nie mogliśmy skorzystać jeszcze z Tomka Kęsickiego, drugiego naszego wysokiego zawodnika. Na domiar złego przed samym wyjazdem rozchorował się Rafał Rajewicz, który mógł ewentualnie wchodzić na zmiany. Myślę, że tutaj wystarczy spojrzeć na statystykę zbiórek (54 Asseco, 33 Zastalu), przy czym 16 zbiórek gospodarzy jest w ataku. To w dużej mierze miało wpływ na końcowy rezultat. Do momentu kiedy w tym elemencie do przerwy było remisowo, to byliśmy w grze i przegrywaliśmy tylko dwoma punktami. Potem już trudno gra się z takim zespołem jak Asseco Prokom - informuje trener Zastalu, Tomasz Herkt.
Podobne zdanie do szkoleniowca zielonogórzan miał po meczu skrzydłowy Zastalu, Jakub Dłoniak. - Nasza przegrana walka na deskach była główną przyczyną porażki. Radko Varda dobrze grał tyłem do kosza. Chrisowi Burgessowi zabrakło na pewno troszeczkę sił, ale stawił mu czoła, na tyle ile mógł - powiedział Dłoniak.