Problemy w ataku doskwierały przyjezdnym od samego początku. Był to wynik niefrasobliwości samych zawodników Zastalu, ale też dobrej obrony gospodarzy, którzy szybko wyszli na prowadzenie. Polpharma nie zachwycała w pierwszych minutach, również popełniała błędy, lecz zdecydowanie mniej i dzięki temu już po nieco ponad 4 minutach wygrywała 9:2. Tomasz Herkt po celnym rzucie Michaela Hicksa poprosił o czas. Szkoleniowiec beniaminka nie tylko udzielił wskazówek swoim podopiecznym, zdecydował się również na zmiany. I trzeba przyznać, że ten ruch mu się opłacił. Wprawdzie ani Marcin Chodkiewicz, ani Trenton Marshall nie porwali Zastalu, ale zespół funkcjonował po obu stronach parkietu lepiej. Przewaga SKS topniała z każdą minutą, a niespełna 3 minuty przed końcem premierowej partii na prowadzeniu byli już zielonogórzanie. Mimo nacisku brązowych medalistów, dobrego wejścia Briana Gilmore'a, trzecia drużyna Tauron Basket Ligi utrzymała korzystny rezultat.
W drugiej partii Zoran Sretenović rozszerzył repertuar zagrań, zarazem dokonując kilku zmian. Dobrze spisywali się wchodzący z ławki Uros Mirković i Kamil Chanas, a z - niemal - dystansu karcił przeciwnika wspomniany już wcześniej Gilmore. Polpharma grała rozsądnie w ataku, nie próbowała przebić głową muru, usilnie wejść pod kosz, zamiast tego skutecznie rozrzucała piłkę po obwodzie, a gdy znalazła najmniejszą lukę w ustawieniu, skutecznie to wykorzystywała. Taktyka byłaby niezawodna, gdyby nie Marshall, Chris Burgess i Grzegorz Kukiełka, którzy trzymali w ryzach Zastal. Farmaceuci kilkakrotnie próbowali odskoczyć, ale za każdym razem beniaminek znajdował siły na stanowczą odpowiedź. Na przerwę ze skromną jednopunktową zaliczką schodzili gospodarze, którzy wygrywali 39:38.
Udany powrót na boisko zaliczyli koszykarze Herkta, choć jak się później okazało, był to ostatni moment, kiedy zielonogórzanie mieli coś do powiedzenia. Starogardzianie rozpoczęli wyborną serię, do gry włączyli się wszyscy zawodnicy, w tym wcześniej raczej bezproduktywny Kirk Archibeque. Kociewskie Diabły znów wyszły na prowadzenie, ale tym razem znacznie odważniej, poszły za ciosem, po celnym rzucie Chanasa przewaga sięgnęła już 8 oczek. Aktywny rozgrywający Walter Hodge na chwilę zażegnał kryzys, zdobył 4 punkty, w efekcie Zastal miał szansę na powrót do gry. Miał, bo ją zmarnował, a w SKS rozkręcił się Robert Skibniewski, który tego dnia zachwycił wszystkich. Efektywny podryg sprawił, że po 30 minutach meczu Polpharma miała o 10 oczek więcej niż goście.
Wysoko notowany beniaminek nie złożył jeszcze broni, ale tak naprawdę w ataku nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Brakowało mu przede wszystkim pomysłu na ogranie twardej obrony SKS, jak również opcji w ofensywie. Wszak piąte przewinienie na swoje konto zapisał Hodge, co znacząco osłabiło zespół. Kociewskie Diabły po okresie przestoju, który trwał ponad 4 minuty, przełamali indolencję. Brązowych medalistów obudził Mirković, a w sukurs poszedł mu fantastyczny Skibniewski, wspierany przez Deonte Vaughna. Zielonogórzanie wyjść z opresji chcieli twardą, nieustępliwą defensywą na całym parkiecie, lecz byli ograniczeni przez liczbę fauli w tej kwarcie. Każde przewinienie oznaczałoby osobiste dla gospodarzy. A na to Zastal nie mógł sobie pozwolić. Beniaminek nie potrafił dorównać rozpędzonym Farmaceutom, w efekcie przegrał w stolicy Kociewia wysoko, bo aż 61:82.
Starogardzianie zagrali z większym wyrachowaniem, mieli więcej opcji w ataku, wszak ciężar został świetnie rozłożony między zagranicznych koszykarzy a Polaków. Ponadto - co jest małą niespodzianką, bo wcześniej sprawiało im sporo problemów - gospodarze wygrali walkę pod tablicami. Zespołowo wyglądali dojrzalej, nie panikowali, spokojnie od początku do końca zmierzali po triumf. Natomiast zielonogórzanie wypadli blado. Nie licząc kilku ostrzejszych zrywów, nie zachwycili, a wręcz przeciwnie - zawiedli. Znacznie więcej spodziewano się po zespole, który w tabeli TBL zajmował trzecią lokatę. Gracze Herkta przez długi czas mieli przewagę pod koszami, ale nie potrafili tego w pełni wykorzystać, beznadziejnie wyglądali na dystansie. Trudno jednak o korzystny rezultat na obcym terenie, kiedy rodzimi zawodnicy dokładają tylko 17 punktów, zaś łącznie w drugiej połowie zdobywa się 23 oczka, czyli tyle, ile SKS tylko w trzeciej partii.
Polpharma zanotowała piąte zwycięstwo w tym sezonie, dla beniaminka była to natomiast już piąta porażka.
82:61
(17:18, 22:20, 23:14, 20:9)
Polpharma: Robert Skibniewski 19, Uros Mirkovic 12, Deonta Vaughn 10, Brian Gilmore 9, Kamil Chanas 9, Tomasz Cielebąk 7, Kirk Archibeque 7, Michael Hicks 6, Marcin Dutkiewicz 3, Karol Szpyrka 0
Zastal: Trenton Marshall 16, Walter Hodge 11, Chris Burgess 10 (13 zb), Grzegorz Kukiełka 7, Żarko Comagic 7, Marcin Flieger 6, Jarosław Kalinowski 2, Marcin Chodkiewicz 2, Maciej Raczyński 0, Rafał Rajewicz 0