Arkadiusz Miłoszewski (Polonia 2011): Przyjechaliśmy tutaj juniorami, a Spójnia to bardzo doświadczony zespół, który jest na fali. Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu, ale nie podjęliśmy walki. Szukaliśmy tylko rzutów za trzy, a trzeba przyznać, że to nie była nasza mocna strona, bo na 22 trafiliśmy 7. Zawiedli wysocy, zawiedli wszyscy po trochu. I Kulikowski i Wiktor Grudziński obnażyli nasze słabe strony pod koszem. Kamil Pietras, dopóki miał siłę to grał. Później było gorzej. W trzeciej kwarcie zobaczyłem, że już nie ma, na co czekać. Puściłem samych młodych siedemnastoletnich zawodników, niech się ogrywają, bo było widać, że nie podejmiemy walki, żeby wygrać ten mecz. Cenne minuty, które zdobyli na boisku zaprocentują w przyszłości.
Tadeusz Aleksandrowicz (Spójnia): Baliśmy się tego spotkania. Ja ostrzegałem przez prawie trzy dni od ostatniego pojedynku. Natychmiast wymazaliśmy ten mecz z pamięci i skoncentrowaliśmy się na tym, żeby przygotować się do Polonii, żeby czasem nie zalęgła się myśl, że Polonia jest za nami, że to słabszy zespół i można trochę odpocząć. Postawiliśmy sami sobie, bo wyczuwam, że drużyna też stawia sobie wysokie cele w sensie danego meczu i na ten mecz założyliśmy sobie rzetelną, solidną grę. Jak trzeba było to kontrolowaliśmy, jak można było przyśpieszyć to przyśpieszaliśmy. Nie popełniliśmy już tych błędów, jakie zrobiliśmy z Pruszkowem w czwartej kwarcie, dlatego mogła wejść młodzież i cała piątka stargardzkich wychowanków mogła grać.