Przyjezdni spotkanie rozpoczęli z wysokiego C. Jednak podanie Mariusza Piotrkowskiego do młodszego z braci Piechowiczów zupełnie ich zaskoczyło, nie zdążyli bowiem nawet wykonać żadnego kroku w obronie (2:5). Poza tą akcją nadmorscy obrońcy grali na swoim poziomie. W dąbrowskich szeregach wszystko wyglądało względnie dobrze, do momentu gdy trzeba było oddać celny rzut. Gospodarzom trudno przychodziło zdobywanie punktów, ich rywalom wręcz przeciwnie (10:18). Z akcji na akcję przewaga kołobrzeżan uwidaczniała się coraz bardziej (12:25). W ostatniej minucie Zagłębiacy zaczęli grać lepiej, ale brakowało im szczęścia przy wykańczaniu akcji. Po premierowej odsłonie meczu faworyci prowadzili 27:13.
Aż 1,5 minuty kibice musieli czekać na pierwszego kosza w drugiej kwarcie. Po zaciętej akcji punkty wywalczył Paweł Bogdanowicz (16:27). Dwa wolne, przechwyt i dwójka w wykonaniu Marko Djuricia przygasiły dobrze zapowiadającą się grę gospodarzy (18:31). Mimo że zawodnicy Kotwicy prezentowali nadal wysoki poziom, to wchodziło im mniej rzutów, co było bardzo dobrą okazją dla dąbrowian, którzy jednak zupełnie nie potrafili jej wykorzystać (20:36). Na 2 minuty przed końcem połowy Darrell Harris musiał opuścić parkiet z powodu kontuzji. O ile różnica pomiędzy zespołami nie była już tak wielka, o tyle wynik nadal był o wiele bardziej korzystny dla Kotwicy (25:38).
Gospodarze rozpoczęli kolejną kwartę zmobilizowani, od pierwszych sekund to oni przeważali na parkiecie. Gdyby dokładali do dobrej obrony celne rzuty, to szybko zniwelowaliby straty. Kołobrzeżanom wystarczyły pojedyncze trafienia, by utrzymywać bezpieczną przewagę, tak jak w przypadku trójki Dawida Bręka (28:44). Jednak gra gospodarzy nagle załamała się i stali się oni tłem dla przyjezdnych, który co rusz pokazywali im jak wykorzystywać minimalne błędy rywali, między innymi wyprowadzając szybkie kontry. Idealnie trafiona trójka Marcina Piechowicza mogła być impulsem dla MKS-u, ale wsad (mimo że niecelny) Teda Scotta pokazał, że kołobrzeżanie nie mają zamiaru pozwolić gospodarzom rozwinąć skrzydeł (31:51). Dwa wolne Łukasza Diduszki praktycznie pogrzebały marzenia Zagłębiaków nie tyle o wygranej, co o niskiej przegranej (31:60). Ta odsłona spotkania zakończyła się wynikiem 31:65.
Katastrofalną w skutkach niemoc MKS-u przerwały dopiero wolne Michała Lewickiego (33:70). Przechwyt w połowie boiska i wsad Sławomira Sikory dobitnie pokazały różnicę poziomów między obiema ekipami (35:72). Bardzo długo na parkiecie przebywała dąbrowska piątka, której średnia wieku wynosiła 19 lat (Marcin Piechowicz, Michał Lewicki, Radosław Lemański, Marcin Wójcik, Mariusz Piotrkowski). Musiała ona walczyć z piątką, gdzie średnia wieku wynosiła prawie 23 lata. Mimo niewielkiej różnicy w tej statystyce, w doświadczeniu i ograniu dzieliła je przepaść. Ogromna ilość błędów gospodarzy spowodowała, że przyjezdni robili na parkiecie co chcieli. Na 4 minuty przed końcową syreną nie przeszkodziłoby im nawet gdyby usiedli na parkiecie, ich przewaga bowiem na to pozwalała (39:87). Ostatecznie pokonali dąbrowian różnicą 50 punktów (44:94)!
(13:27, 12:11, 6:27, 13:29)
MKS: Adam Lisewski 9, Marcin Piechowicz 8, Michał Lewicki 6, Radosław Lemański 5, Piotr Zieliński 4 (9 zb), Paweł Bogdanowicz 3, Krzysztof Koziński 3, Łukasz Szczypka 2, Radosław Basiński 2 (2 zb), Marcin Wójcik 2, Mariusz Piotrkowski 0 (6 zb).
Kotwica: Łukasz Diduszko 13, Ted Scott 11, Sławomir Sikora 11, Kenneth Henderson 11, Dawid Bręk 10, Marko Djurić 10, Bartosz Sarzało 9, Michał Moralewicz 5, Michał Wołoszyn 5, Darrell Harris 5 (7 zb), Szymon Rduch 2 (2 zb), Tomasz Zabłocki 2.
Do następnej rundy Pucharu Polski awansowała Kotwica Kołobrzeg.