W Asseco nie prezentowałem się źle - rozmowa z Tomaszem Prostakiem, nowym koszykarzem Olimp MKS Startu Lublin

Na łamach portalu SportoweFakty.pl 22-letni zawodnik wyjaśnia, dlaczego nie udało się mu zakotwiczyć w ekipie mistrza Polski, Asseco Prokomu Gdynia. Powrócił on więc do klubu, którego barw bronił w ubiegłym sezonie i zaprezentował się przed lubelską publicznością w derbowym starciu z Novum Lublin.

W tym artykule dowiesz się o:

Paweł Patyra: Ponowny debiut w Olimp MKS Starcie może pan ocenić raczej pozytywnie?

Tomasz Prostak: Przede wszystkim liczy się wygrana i fakt, że awansowaliśmy dalej. Szczerze mówiąc, żeby dojść do pełnej dyspozycji to potrzeba mi jeszcze z tydzień do dwóch. Myślę, że będzie OK. Na razie staram się nie oceniać siebie. Jestem dopiero kilka dni z zespołem, nie znam jeszcze całej taktyki, nowej organizacji. Zajmie mi około dziesięciu dni, żeby wdrożyć się do nowej drużyny.

Przez ten czas, kiedy nie było pana w Lublinie drużyna rzeczywiście zmieniła się tak mocno?

- Przede wszystkim inaczej położone są akcenty w ataku. Nie ma już Tomka Celeja, tak że punkty musi zdobywać większa ilość zawodników. Wiadomo, że w tamtym roku większość akcji w ataku była kończona przez Tomka Celeja, więc teraz ta gra trochę się różni.

Wygląda na to, że to właśnie bardziej na panu spocznie ciężar zdobywania punktów, z czym do tej pory Olimp MKS Start miał kłopoty...

- Szczerze mówiąc, nie rozmawiałem jeszcze z trenerem na temat swojej pozycji w drużynie i czego ode mnie oczekuje. Wiem, że chłopaki mają problemy w ataku. W tamtym roku miałem za zadanie wejść z ławki i zdobyć te 5-10 punktów, i wspomóc trochę zespół w ataku. Myślę, że w tym sezonie może być podobnie.

W krótkim okresie czasu zmierzycie się z dwoma bardzo podobnymi przeciwnikami. W Pucharze Polski pokonaliście młodą drużynę Novum Lublin, a w niedzielę podejmie was Polonia 2011 Warszawa.

- Takie - z pozoru łatwe - mecze są najtrudniejsze, bo są to drużyny, które nie mają poukładanej gry i prezentują bardziej koszykówkę młodzieżową, gdzie jest więcej improwizacji, niż schematów, które można założyć przed meczem i je realizować. Mimo że oni często mają mniejsze umiejętności pod względem fizycznym i czysto koszykarskim, to te mecze wyglądają, jak z Novum. Do pewnego momentu są wyrównane, ale kiedy jest już potrzebne doświadczenie, to szala przechyla się na korzyść tej bardziej ogranej drużyny.

Na tle właśnie takich rywali łatwiej będzie panu dobrze wprowadzić się do zespołu?

- Powiem szczerze, że nie, gdyż nie możemy realizować całej swojej taktyki. Pewne ruchy nie są przez zawodników do końca wykonywane, bo dużo jest błędów w obronie, łamane są ruchy w ataku i przez to nie można zaprezentować pełnej taktyki. Jest dużo akcji z kontry, przechwytów i akcji jeden na jeden.

Prostak znów zagra w Olimp MKS Starcie.

W Lublinie ponownie pojawił się pan po krótkiej przygodzie z Asseco Prokomem. Jak właściwie było w Gdyni?

- Z Asseco wyglądało to tak, że byłem na testach i przedłużyło się to do miesiąca. Oni w zasadzie byli zdecydowani, żeby podpisać ze mną kontrakt, jednak ciągle zwlekali, bo musieli wyjaśnić pewne sytuacje z innymi zawodnikami. Ja nie chciałem czekać i szukałem klubu za granicą albo w ekstraklasie. Miałem jakieś propozycje, tylko było mało konkretów i w konsekwencji trafiłem do Startu. Miałem już wcześniej telefony, że byłbym chętnie tutaj widziany.

Nie postrzega pan tego jako spadek?

- Nie jest to, czego oczekiwałem. To jest jednak dla mnie trzeci sezon. Ja przed dwoma laty zakładałem sobie, że pogram dwa sezony w I lidze i spróbuję swoich sił w ekstraklasie. Będąc w Asseco na treningach wcale nie prezentowałem się źle. Nie odstawałem pod względem koszykarskim, może trochę fizycznie. Myślę, że było to kwestią czasu, kiedy nadrobiłbym to, bo pomogliby mi w tej kwestii. Czułem się na siłach, żeby spróbować, ale z innych względów, niż czysto sportowe nie wyszło. Mam nadzieję, że w najbliższej przyszłości coś się zmieni i będę miał szansę zagrać na wyższym szczeblu.

Pobyt w ekipie mistrza Polski chyba rozbudził nadzieję?

- Praktycznie już byłem dogadany, umówiony na rozmowy w sprawie kontraktu, ale przyszły mecze, które oni przegrali przed sezonem. Trener trochę się zagotował, zaczął szukać przyczyny i zaczęto ściągać nowych zawodników. Nie oszukujmy się, nie byłem tam pierwszą opcją zatrudnienia. Miałem grać w ekstraklasie, gdzie oni przewidywali, że będą grać sami Polacy wsparci dwoma-trzema Amerykanami. Ja też nie chciałem czekać, bo sezon był za pasem, tak że szukałem czegoś innego.

Transfer Tomasza Celeja z Novum Lublin do Anwilu Włocławek pokazuje, że również w trakcie sezonu można przejść wyżej.

- Powiem tak, że również dostałem z tego klubu informację, iż są mną zainteresowani. Nie było możliwości, żebym przeszedł, bo nie miałem żadnej przynależności klubowej, a okienko już się zamknęło. Teraz będę podpisywał umowę ze Startem. Jeżeli znowu ten klub (Anwil - przyp. red.) wykaże zainteresowanie moją osobą, będzie mógł mnie wypożyczyć.

Komentarze (0)