Do końca regulaminowego czasu gry pozostawało zaledwie 4,3 sekundy, kiedy, po kapitalnej akcji Milosa Teodosicia, najlepszego dzisiaj rozgrywającego w Europie, spod kosza trafił Novica Velicković i Serbia prowadziła w Stambule z Turcją 82:81. Trener Bogdan Tanjević wziął czas, rozrysował swoim podopiecznym taktykę, po czym nie pozostało mu już nic innego, jak tylko się modlić.
Tym czasem piłka po wznowieniu gry trafiła do rąk nie kogo innego, jak Hidayeta Turkoglu. Największy gwiazdor drużyny stracił jednak nad nią kontrolę, lecz w jednej chwili przejął ją doświadczony Kerem Tunceri, który minął swojego obrońcę a w następnej sekundzie frunął już na kosz zdobywając dwa punkty! Trybuny Sinan Erdem Dom wybuchły w euforii, lecz skrupulatni sędziowie doliczyli, że rywale będą mieć jeszcze 0,5 sekundy na przechylenie szali na swoją korzyść. Podanie przez pół boiska na trafienie starał się jeszcze zamienić Velicković, lecz jego próbę uniemożliwił blokiem Samih Erden oraz upływający czas. Turcja awansowała do finału!
Półfinałowe starcie było prawdopodobnie jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym widowiskiem Mistrzostw Świata. Młoda drużyna Serbii, prowadzona z ławki rezerwowych przez trenera-legendę Dusana Ivkovicia, a na parkiecie przez geniusza Teodosicia, nie popełniła błędów Francuzów czy Słoweńców i bez żadnego respektu dla gospodarzy, już w pierwszych akcjach rozpoczęła twardą walkę o każdy centymetr parkietu. Po punktach Milenko Tepicia i trójce Velickovicia goście wygrywali nawet 15:8 i dopiero seria trafień Turkoglu dała remis po ośmiu minutach (15:15).
Trener Tanjević nadal próbował swoich sztuczek z kombinowaną defensywą, lecz Serbowie byli bardzo uważni w ataku, bardzo szybko wymieniali piłkę i grali maksymalnie zespołowo, czego efektem było wiele punktów zdobywanych przez rezerwowych - Dusana Savanovicia czy najlepszego strzelca spotkania, Marko Keselja. Duet ten nieźle wspomagał środkowy Nenad Krstić, który radził sobie zarówno z Erdenem, jak i Omerem Asikiem i po dwóch kwartach Serbia niespodziewanie prowadziła 42:35.
Po trzech odsłonach z kolei, Turcja zmniejszyła nieco dystans do przeciwnika - do stanu 60:63. Dobry moment zanotował, obok Turkoglu, również Omer Onan, który m.in. zdobył pięć oczek z rzędu, zaś ważną trójkę (przy prowadzeniu Serbów ośmioma punktami) rzucił Ender Arslan. Po stronie ekipy z Bałkanów skuteczną passę kontynuował natomiast Keselj, więc przed czwartą kwartą ostateczne rozstrzygnięcie pozostawało kwestią otwartą.
W 33. minucie swój szesnasty, czyli zarazem ostatni punkt w meczu, zdobył rzutem z dystansu Turkoglu, a Turcja przegrywała jeszcze 66:64. Kiedy zaś tym samym odpowiedział wspomniany już wcześniej Keselj, wydawało się, że Serbowie złapią drugi oddech. Wówczas jednak zaczął się koncert tego, który okazał się bohaterem wieczoru - Kerema Tunceriego.
Wcześniej 31-letni rozgrywający zdobył tylko dwa punkty i wydawało się, że w końcówce pojedynku grę gospodarzy będzie prowadził Arslan. Tymczasem zawodnik Efesu Pilsen Stambuł najpierw trafił za trzy przez ręce pilnującego go Teodosicia, zaś w następnych dwóch akcjach zdobył kolejne pięć oczek i Turcja wyszła na prowadzenie 76:75 w 38. minucie! Kiedy zaś punkty Keselja i Krsticia sprawiły, że Serbia przechyliła szalę na swoją korzyść (80:79 na 28 sekund do końca), ponownie sprawy w swoje ręce wziął Tunceri, który w ten sposób rozegrał akcję swojego zespołu, że wbiegającemu na kosz Erdenowi nie pozostawało nic innego, jak tylko umieścić piłkę wsadem z najbliższej odległości. Za chwilę jeszcze nadzieję Serbów przedłużył Velicković, lecz bohaterem wieczoru ostatecznie został ktoś inny. W finale Turcja zmierzy się z ekipą Stanów Zjednoczonych.
83:82
(17:20, 18:22, 25:21, 23:19)
Turcja: Turkoglu 16 (3x3), Onan 14 (1x3), Arslan 12 (3x3), Tunceri 12 (2x3), Erden 9, Gonlum 6, Ilyasova 6, Asik 5, Guler 3
Serbia: Keselj 18 (4x3), Krstić 15, Savanović 15 (2x3), Teodosić 13 (3x3, 11 as.), Velicković 8 (2x3), Tepić 5 (1x3), Bjelica 2, Marković 2, Perović 2, Rasić 2, Macvan 0