Dwa lata temu gracze z USA rozgromili wszystkich i w wielkim stylu sięgnęli po złoto igrzysk olimpijskich. W sierpniu 2010 roku amerykańska kadra jest już zgoła inna. Nie ma w niej żadnego (!) zawodnika ze złotej drużyny z Pekinu. Zespół ten nie jest już takim faworytem do zwycięstwa jak zawsze.
- Nie zamierzamy w kółko korzystać z tych samych koszykarzy, na przykład tych, którzy byli na igrzyskach olimpijskich. Niektórzy z nich pojawią się na igrzyskach w Londynie, ale nie wszyscy. Musimy więc rozwijać się - tłumaczy Mike Krzyzewski, który w Turcji będzie miał do dyspozycji bardzo eksperymentalny skład. Nie będzie Howarda, Jamesa, Wade'a czy pozostałych wielkich gwiazd NBA. Będą inni, młodzi, ambitni - tak naprawdę jedna wielka niewiadoma.
To co od razu rzuca się w oczy, to zaledwie jeden nominalny środkowy (Tyson Chandler) i aż pięciu 21-latków. Tak naprawdę jedynie Chauncey Billups ma jakieś tam doświadczenie na arenie międzynarodowej. Reszta to młokosi, lub gracze, którzy nie grali jeszcze na wielkiej imprezie.
- Młodość naszego zespołu jest największym problemem. Nie wiadomo także jak będziemy spisywać się na zbiórkach, bo nie mamy w drużynie zawodników pokaźnych rozmiarów - mówi Krzyzewski.
Nieco więcej wiary przejawia Lamar Odom, skrzydłowy Los Angeles Lakers. - Zespół jest młody, ale bardzo atletyczny. Nikt nie skacze wyżej od Duranta, Igoudali czy Chandlera - przekonuje.
W sobotę USA zagra towarzysko z Litwą. Krzyzewski już ujawnił pierwszą piątkę na ten mecz. Na obwodzie zagrają Billups z Rondo, Durant i Iguodala jako skrzydłowi oraz Chandler na pozycji centra. Czy taki będzie też starting five Amerykanów na turnieju w Turcji?