To spotkanie wcale decydujące nie będzie. Przynajmniej dla losów tej serii. Celtowie prowadzą 3:2 i mają mecz u siebie - nic więc dziwnego, że chcą zakończyć rywalizację we własnej hali. Ewentualna siódma batalia odbyłaby się bowiem na parkiecie Cavs, a tam wszystko jest możliwe.
- Jeśli przegramy szósty mecz, to będziemy musieli wrócić do Cleveland. Pomimo, że wiemy jak się tam wygrywa, to wciąż jest ich parkiet i ich środowisko - zauważa Glen Davis, podkoszowy Celtics.
- Dla nas to mecz numer siedem. Nie chcemy ponownie wybierać się do Cleveland. Musimy po prostu wyjść z dobrym nastawieniem i odpowiednią koncentracją. I oczywiście pokazać swoją grę - wtóruje mu Kendrick Perkins, środkowy C's.
Podopieczni Doca Riversa stoją przed ogromną szansą nie tylko zakończenia rywalizacji z Cavs, ale także najprawdopodobniej zakończenia pewnego etapu w historii tego klubu. Mówi się bowiem coraz więcej, że jeśli zespół z Ohio nie osiągnie w tym sezonie sukcesu (czyt. nie zdobędzie mistrzostwa), to LeBron James odejdzie do innego klubu. A propos LBJ'a - ciekawe jak zagra po fatalnym występie sprzed kilku dni?
Nastroje tonuje Rivers, który zdaje sobie sprawę, że wszystko jeszcze jest możliwe. James może zagrać fantastyczny mecz i doprowadzić do starcia numer siedem, ale może równocześnie spisać się jak dwa dni temu. - Tak naprawdę jeszcze nic nie wygraliśmy. Musimy dać z siebie wszystko, a jeśli LeBron zagra niesamowite spotkanie, to musimy to jakoś zneutralizować i wygrać - mówi.
Szósty pojedynek pomiędzy Celtami a Kawalerzystami odbędzie się w nocy z czwartku na piątek, o godzinie 2.00 polskiego czasu.