Ktoś w końcu musi wygrać na parkiecie Celtów, aby powstrzymać podopiecznych Doca Riversa przed zdobyciem 17 tytułu w historii NBA. Cleveland Cavaliers nie wykorzystali kolejnej szansy, lecz liczą na następną, ostatnią już. W środowy wieczór po raz pierwszy w tych play off zwycięstwo na parkiecie Celtów było zagrożone. Wszystko to za sprawą LeBrona Jamesa, który w ciągu 20 minut zdobył 23 punkty a jego Cavs wyszło na prowadzenie 43:29. Od tego momentu jednak rozpoczęła się pogoń gospodarzy, którzy tego dnia nie musieli się martwić słabą formą strzelecką swoich liderów.
Sygnał do ataku dał jeden z bohaterów meczu - Rajon Rondo, trafiając dwie trójki pod rząd. Rozgrywający Bostonu zapisał na swoim koncie 20 punktów i 13 asyst, popełniając przy tym zaledwie 1 stratę! Już na początku drugiej połowy miejscowi wyszli na prowadzenie, którego nie oddali do ostatniej syreny. Paul Pierce zdobył 29 punktów oraz wyłączył z gry w drugiej połowie Jamesa. Lider Cavs trafił tylko 4 z ostatnich 14 prób, myląc się przy tym we wszystkich 5 rzutach zza linii 7,24m. W samej końcówce przyjezdni zminimalizowali jeszcze straty z 88:77 do 91:87, lecz Pierce w końcowych momentach nie mylił się z linii rzutów wolnych.
- Musimy wygrać jeszcze raz. Nie wiem kiedy to nastąpi, byłoby świetnie gdyby był to mecz numer 6 - powiedział szkoleniowiec Celtics Doc Rivers. Warto odnotować, że Boston nie wygrał jeszcze w tegorocznych play off ani jednego meczu poza własną halą. - Oni są w bardzo dobrej sytuacji będąc najlepszym zespołem po sezonie zasadniczym. Tak naprawdę nie muszą w ogóle wygrywać na wyjeździe. Na szczęście my możemy zrobić swoje we własnej hali a potem wrócić tu i spróbować jeszcze raz. - przyznał z kolei środkowy Cavaliers Zydrunas Ilgauskas. Mecz numer 6 w piątek w Quicken Loans Arena, w Cleveland.
Tymczasem już tylko jeden mecz dzieli Los Angeles Lakers od pierwszego od 2004 awansu do finału Konferencji Zachodniej. Podobnie jak Boston Celtics, Jeziorowcy mają przewagę własnego parkietu w tej serii, co oznacza, że Staples Center będzie do samego końca atutem koszykarzy w żółtych strojach. Od czasu otwarcia hali w sezonie 1999/2000 Lakers wygrali w niej 17 z 20 meczów przeciwko Utah Jazz. Inaczej nie mogło być także w środowy wieczór, zwłaszcza, że cała pierwsza piątka gospodarzy zagrała rewelacyjnie.
Kiedy wszyscy gracze ze starting five rzucają co najmniej 10 punktów, jest niemal pewne, że wygrana pozostanie w Kalifornii. Liderem był oczywiście Kobe Bryant, który grając z bólem pleców zaliczył 26 punktów, 7 asyst i 6 zbiórek. Mimo tego jeszcze na minutę przed końcem gry Jazzmani przegrywali tylko 1 punktem. Wtedy swoje 3 grosze dołożył Pau Gasol, który dwukrotnie trafił spod kosza a chwilę później Deron Williams przestrzelił najważniejszą trójkę. Mimo tego rozgrywający Utah był najjaśniejszą postacią wśród gości z 27 punktami i 10 asystami.
- Wiedziałem, że nie jestem w 100 procentach zdrowy, wiec chciałem jak najlepiej rozpocząć i dać naszej drużynie emocjonalnego kopa. W trzeciej kwarcie były momenty kiedy trzeba było stanąć na wysokości zadania i to zrobiłem. W ostatniej części Pau Gasol i Lamar Odom wykonali już swoją robotę. - przyznał Bryant, który w czwartej kwarcie nie oddał już ani jednego rzutu z gry. - Nie wydaje mi się żeby Kobe był jednym zawodnikiem, przez którego dzisiaj przegraliśmy. Dobra robotę zrobiła pozostała część zespołu a on im tylko świetnie podawał. Mieliśmy szansę wygrania tego meczu, lecz myliliśmy się zbyt często. - powiedział z kolei Matt Harpring, rezerwowy Jazz.
Boston Celtics – Cleveland Cavaliers 96:89 (18:23, 25:23, 29:17, 24:26)
Boston: P. Pierce 29, K. Garnett 26 (16 zb), R. Rondo 20 (13 as), R. Allen 11, G. Davis 6, J. Posey 2, K. Perkins 1, P.J. Brown 1, S. Cassell 0, L. Powe 0, E. House 0.
Cleveland: L. James 35, D. West 21, W. Szczerbiak 10, J. Smith 7, Z. Ilgauskas 6, B. Wallace 4, A. Varejao 4, D. Gibson 2, S. Pavlovic 0.
Stan rywalizacji: 3:2 dla Boston Celtics
Los Angeles Lakers – Utah Jazz 111:104 (29:26, 32:28, 20:27, 30:23)
Lakers: K. Bryant 26, L. Odom 22 (11 zb), P. Gasol 21, V. Radmanovic 15, D. Fisher 14, S. Vujacic 6, J. Farmar 6, L. Walton 1, R. Turiaf 0, D. Mbenga 0.
Utah: D. Williams 27 (10 as), C. Boozer 18 (12 zb), R. Brewer 16, M. Oku 13 (13 zb), A. Kirilenko 12, K. Korver 6, M. Harpring 6, C.J. Miles 4, R. Price 2, P. Millsap 0, J. Collins 0.
Stan rywalizacji: 3:2 dla Los Angeles Lakers