Co to był za świąteczny hit! Prawdziwe szaleństwo.
Los Angeles Lakers prowadzili 104:94 na niewiele ponad trzy minuty przed końcem meczu, a później też 111:107 na 22,1 sekundy przed upływem regulaminowego czasu gry.
Zawodnikom Golden State Warriors w niesamowitych okolicznościach udało się doprowadzić do remisu. Stephen Curry trafił spektakularny rzut za trzy z ponad dziewięciu metrów. Zrobiło się 113:113. Jedna skuteczna obrona dzieliła ekipę z San Francisco od dogrywki.
ZOBACZ WIDEO: Dramatyczny czas w życiu Pawła Nastuli. "Ciągle czuję jej obecność"
Lakers nie chcieli jednak grać dodatkowych pięciu minut. Bohaterem Jeziorowców został Austin Reaves. Rozgrywający minął Andrewa Wigginsa i zdobył dwa punkty spod kosza na sekundę przed końcem. Gospodarze nie mieli już przerwy na żądanie, więc Curry musiał rzucać wręcz spod własnego kosza. Ta próba nie dotarła już do celu, a purpurowo-złoci zwyciężyli 115:113.
- Co było dobrego w dzisiejszej NBA? - został zapytany podczas pomeczowych wywiadów LeBron James. - James i Curry - śmiał się czterokrotny mistrz NBA. - Świetna kur** odpowiedź - rzucił z drugiego końca szatni będący w również znakomitym humorze Reaves.
Curry i jego 38 punktów nie uchroniło Warriors od 14. porażki w tym sezonie. James w świątecznym hicei rzucił 31 oczek i miał 10 asyst. Reaves skompletował triple-double (26 punktów, 10 zbiórek, 10 asyst).
To było pierwsze z czterech zaplanowanych na sezon zasadniczy 2024/2025 starć pomiędzy Warriors a Lakers.
Wynik:
Golden State Warriors - Los Angeles Lakers 113:115 (23:23, 29:32, 24:29, 37:31)
(Curry 38, Wiggins 21, Kuminga 14 - James 31, Reaves 26, Hachimura 18)