Szok. Mało kto spodziewał się, że finał Pucharu NBA będzie tak jednostronny. Milwaukee Bucks zdominowali drugą połowę i pokonali drużynę Oklahoma City Thunder 97:81. Każdy zawodnik zwycięskiej drużyny zainkasuje bonusowe 515 tysięcy dolarów. Gra toczyła się więc o duże pieniądze.
Liderzy Konferencji Zachodniej zdecydowanie nie mieli dnia. Był to ich najgorszy ofensywny występ w tym sezonie. Rzucili tylko 81 punktów (najniższy wynik w kampanii 2024/2025) uzyskali ponadto tylko 33,7-proc. skuteczności w rzutach z gry i 15,6-proc. w rzutach za trzy.
Gwiazdor i lider Thunder, Shai Gilgeous-Alexander, był wyjątkowo nieskuteczny. Zdobył 21 punktów przy skuteczności 8/24 z gry. Według ESPN Research, przy kryciu przez Andre Jacksona Jruniora z Bucks, Shai trafił tylko 3 z 12 rzutów.
ZOBACZ WIDEO: Kibice zgotowali jej owacje na stojąco. Łzy szczęścia płynęły same
- To nie jego krycie było powodem mojego występu - powiedział jednak w rozmowie z mediami Gilgeous-Alexander. - Po prostu nie trafiałem. Takie wieczory się zdarzają - dodawał Kanadyjczyk.
W pierwszej połowie Thunder utrzymali się w grze dzięki agresywnym atakom na strefę podkoszową Bucks. Zdobyli 26 punktów w pomalowanej strefie i trafili 13 z 16 rzutów wolnych. Jednak w drugiej połowie było już znacznie gorzej - zdobyli tylko 31 punktów, w tym zaledwie 8 w strefie podkoszowej, oraz oddali tylko 6 rzutów wolnych.
- Milwaukee dobrze broniło strefę podkoszową i zmusiło nas do podejmowania trudnych rzutów - powiedział Alex Caruso. - Musimy trafiać otwarte rzuty, aby rozciągnąć ich obronę - podsumowywał rzucający obrońca OKC.
Mimo przegranej w finale Pucharu NBA, Thunder mają wiele powodów do optymizmu. - Z takich spotkań można się wiele nauczyć - stwierdził trener Mark Daigneault, którego drużyna z bilansem 20-5 jest na szczycie Konferencji Zachodniej.