Jeśli któraś drużyna miała znokautować w finale Pucharu NBA, to raczej Oklahoma City Thunder. Liderzy Konferencji Zachodniej, którzy wygrali 20 na 25 dotychczasowych meczów w sezonie zasadniczym, byli we wtorek faworytami bukmacherów.
Inny pomysł na ten mecz mieli zmotywowani Milwaukee Bucks. Gracze Doca Riversa wręcz zszokowali koszykarskie środowisko, pokonując Thunder aż 97:81.
Bucks byli lepszym zespołem po obu stronach parkietu. Trafili 17 na 40 rzutów za trzy, zanotowali aż 52 zbiórki i 25 drużynowych asyst.
ZOBACZ WIDEO: Polska mistrzyni wyznała, że choruje. "Byłam pod ścianą"
Drużynę z Wisconsin do historycznego triumfu w Pucharze NBA poprowadził Giannis Antetokounmpo, który zapisał przy swoim nazwisku imponujące triple-double: 26 punktów, 19 zbiórek, 10 asyst, dwa przechwyty i trzy bloki. Damian Lillard dorzucił 23 oczka.
"Każdy ma swoje 500 tysięcy, prawda?!" - krzyczał do swoich kolegów w szatni zadowolony Antetokounmpo. Taka premia finansowa (dokładnie 515 tysięcy) przyznana zostanie każdemu zawodnikowi ze zwycięskiego zespołu.
- Wiem, że dla niektórych to coś, co może zmienić ich życie. Jestem szczęśliwy, że udało nam się to zrobić właśnie dla tych chłopaków - mówił w pomeczowej rozmowie z reporterką ESPN Lillard.
Dla przykładu można przytoczyć wynagrodzenie rezerwowego Ryana Rollinsa. Ten za grę w sezonie 2024/2025 na mocy kontraktu zarobi 584 tysiące. Triumf w Pucharze NBA dał mu blisko drugie raz tyle.
Thunder we wtorek mocno zawiedli. Umieścili w koszu zaledwie 5 na 32 wykonane rzuty zza łuku i mieli 34-proc. skuteczności w rzutach z gry. Ich lider, Shai Gilgeous-Alexander, zdobył 21 punktów (8/24 z gry, 2/9 za trzy). Pudłował też Jalen Williams, autor 18 oczek (8/20 z gry).
Wynik:
Oklahoma City Thunder - Milwaukee Bucks 81:97 (28:27, 22:24, 14:26, 17:20)
(Gilgeous-Alexander 21, Williams 18, Hartenstein 16 - Antetokounmpo 26, Lillard 23)