Mistrzem Polski się było albo będzie. Widać światełko w tunelu dla KGHM BC Polkowice

WP SportoweFakty / Dawid Lis / Na zdjęciu: Trener Karol Kowalewski ze swoim asystentem podczas meczu w Gorzowie
WP SportoweFakty / Dawid Lis / Na zdjęciu: Trener Karol Kowalewski ze swoim asystentem podczas meczu w Gorzowie

Dziewiąte zwycięstwo w Orlen Basket Lidze Kobiet zanotował KGHM BC Polkowice. Mające cały czas problemy finansowe mistrzynie Polski w okrojonym składzie w sobotę wygrały w Gorzowie 75:64. Pojawia się jednak iskierka nadziei na lepsze jutro.

Polkowicka drużyna od kilku tygodni zmaga się z brakiem pieniędzy. Z zespołu odeszła część zawodniczek i ligowe spotkania rozgrywane są w ośmioosobowym zestawieniu. Nie przeszkodziło to jednak pokonać Polski Cukier AZS UMCS Lublin oraz PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wielkopolski, a także powalczyć w Eurolidze kobiet z Valencia Basket.

- Nie ukrywajmy, w ostatnich trzech meczach, nie byliśmy faworytem. Nie udało się z Walencją, ale udało się z Lublinem i Gorzowem. Może nawet nie, że się udało, tylko dziewczyny mają na tyle jakości serducha i to pozwoliło nam zwyciężyć w tym meczu - mówił po spotkaniu w Arenie Gorzów Karol Kowalewski.

Akademiczki były tego dnia bardzo nieskuteczne, czego nie można powiedzieć o polkowiczankach, które musiały zmienić taktykę. - Ten mecz pokazuje też, że problemy czasami trochę pomagają. Zobaczyliśmy po raz kolejny zespół i serducho na boisku. Jeżeli chodzi o koszykówkę, to musieliśmy zaryzykować coś w tym spotkaniu. Nie mogliśmy być tak superagresywni, jak jesteśmy zawsze, bo ten zespół jest dużo "krótszy" i zabrakłoby nam sił - przyznał szkoleniowiec KGHM BC Polkowice.

ZOBACZ WIDEO: Afera w polskiej kadrze. Trener z zawodniczką do dziś nie porozmawiali

Niska skuteczność rzutowa drużyny z Gorzowa dziwi tym bardziej, że pozycji nie brakowało, a grały przecież we własnej hali. - To, że Gorzów miał otwarte rzuty, to było nasze ryzyko, które się tutaj opłaciło - zdradził trener.

Trzeba sobie jednak postawić pytanie, jak długo "Pomarańczowe" wytrzymają takie natężenie gry. - O kondycję się nie boję. Bardziej o sytuacje, w których mogą pojawić się kontuzje. Przeciążenia są bardzo duże dla tych dziewczyn, więc gdzieś tam te mikrocykle treningowe uciekają. Trudno jest nam sensownie trenować w 7-8 zawodniczek. To jest największy problem - zauważył Kowalewski.

Niejako wtóruje mu kapitan zespołu. - Nie myślimy o kontuzjach, bo nie chcemy przyciągać tych złych rzeczy. Brakuje tlenu, nie oszukujmy się. Każda z nas gra po 30-35 minut. W Eurolidze jeszcze inaczej, bo młode zawodniczki nie grają tyle, co w polskiej lidze. Mam nadzieję, że do następnego meczu się zregenerujemy - powiedziała Weronika Gajda.

- W Eurolidze pokazałyśmy, że też możemy powalczyć, bo w spotkaniu z Walencją zrobiłyśmy fajną robotę, tylko w końcówce zupełnie zabrakło nam tlenu. Tam zespół rotował się dwunastoma zawodniczkami, my tylko szóstką - dodała zawodniczka.

A co z mniej doświadczonymi koszykarkami? - Jeżeli chodzi o młode zawodniczki, które mogłyby dołączyć, to trzeba pamiętać, że one też grają w I lidze i te mecze tam są wymagające. Staramy się sobie pomagać tyle, ile możemy, ale te dziewczyny nigdy nie były na tym poziomie i to mogłoby być dla nich duże zderzenie z tą zawodową rzeczywistością. Można wprowadzać młode zawodniczki i prawdopodobnie będziemy musieli to robić, ale to nie jest moment na to - wyjaśnił Karol Kowalewski.

Klub robi, co może i trzeba docenić to, że nadal w składzie są Emma Cannon i Rennia Davis. - Dziewczyny i trenerzy mają takie podejście jak ja, że fajnie jest grać dla Polkowic, nieważne co by się działo - mówiła Gajda. - Man nadzieję, że skład się nie zmieni. Klub i jego przyjaciele robią wszystko, żeby tak się stało. Nie jest łatwo, nie ukrywajmy. Czekają nas strategiczne decyzje dotyczące ruchu w mieście i pomocy ze strony KGHM. Przyszły tydzień będzie kluczowy dla tego zespołu i jego istnienia - dodał trener.

Przy tych problemach atmosfera na treningach może nie być zbyt wesoła. Zaprzecza temu jednak koszykarka z Polkowic. - Nie zagłębiajmy się w szczegóły. To są sprawy klubowe, więc nie powinno się tego wyciągać na światło dzienne. Nie jest źle. Jest coraz lepiej. Atmosfera na treningach jest taka, że te, co się miały wykruszyć, bo nie chciały być, to się wykruszyły. Zostały dziewczyny, które mają serce i nawzajem się wspieramy i ciągniemy się do góry. Nie ma nikogo, kto nas ciągnie w dół. W każdym meczu wychodzimy, nawet z tak krótkim składem, ciągniemy do ostatnich minut - przekazała Weronika Gajda.

Widać jednak światełko w tunelu dla KGHM BC Polkowice. - Mamy nadzieję, że niedługo jakaś pomoc do nas dojedzie, więc będzie jeszcze łatwiej - stwierdziła 35-letnia zawodniczka. - Jesteśmy na dobrej drodze, żeby to się wyprostowało - uchylił rąbka tajemnicy szkoleniowiec drużyny.

Wciąż aktualne mistrzynie Polski mają na swoim koncie dziewięć zwycięstw i zero porażek w Orlen Basket Lidze Kobiet. Ambicje, mimo problemów, pozostają wysokie. - Mistrzem Polski się było albo będzie. Nigdy się nim nie jest. My walczymy o to, żeby znowu nim być - zakończył Karol Kowalewski.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty