Elfrid Payton, który przez ostatnie dwa lata występował w G-League oraz w Portoryko, 21 listopada oficjalnie wrócił na parkiety NBA. I pokazywał, że chce zostać w niej na dłużej.
Payton w meczu przeciwko Indiana Pacers zanotował aż 21 asyst, co stanowi najwyższy wynik w pojedynczym meczu tego sezonu. Choć jego Pelicans przegrali 110:114, występ rozgrywającego był niesamowity - oprócz asyst, wywalczył też 14 punktów, siedem zbiórek oraz dwa przechwyty.
Gracz, który trafił do NBA z wysokim, 10. numerem w drafcie w 2014 roku, na przestrzeni kariery miał spore problemy z rzutami za trzy. Trafiał tylko 28,9-proc. takich prób. Między innymi z tego powodu nie udało mu się utrzymać na stałe w żadnej drużynie. Jednak po serii kontuzji w zespole z Luizjany, Payton otrzymał szansę powrotu, którą w pełni wykorzystał.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego
Tak się przynajmniej wydawało, bowiem... tydzień po meczu z Pacers New Orleans Pelicans zdecydowali się zwolnić Paytona.
Jak podają meczyki.pl, łącznie, podczas swojego krótkiego powrotu do NBA, rozegrał siedem spotkań, notując średnio 10 punktów, cztery zbiórki i 5,7 asysty.