Zagrali od początku do końca - relacja z meczu Unia Tarnów - AZS Politechnika Radomska

O meczu Unii Tarnów z AZS-em Politechniką Radomską można powiedzieć tylko tyle, że się odbył, a gospodarze zagrali bez swojego lidera Wojciecha Majchrzaka. Lukę wypełnili inni więc spodziewanych emocji nie było, a jedynym plusem był fakt, że tarnowska hala "Jaskółka" zapełnia się z każdym kolejnym meczem coraz liczniej.

Po raz pierwszy w tym sezonie zdarzyło się tak, że Unia Tarnów nie musiała od początku meczu odrabiać poważnych strat. Po lekkim oporze gości, których najwyższe prowadzenie wyniosło... 2:0 do głosu zaczęli dochodzić tarnowianie. - Wreszcie od pierwszych minut zaskoczyła nam obrona. Jak dotąd przebudzenie następowało po pierwszej połowie meczu. To z pewnością duży pozytyw, ale będziemy nad tą defensywą jeszcze dużo pracować - mówił trener Unii Ryszard Żmuda. W meczowej dwunastce na to spotkanie zabrakło kontuzjowanego Wojciecha Majchrzaka, który nie zagra także w kolejnym meczu przeciwko młodej ekipie ze Stalowej Woli. - To była tylko i wyłącznie moja decyzja. Postanowiłem, że szkoda ryzykować pogłębienia się kontuzji i w meczu przeciwko radomianom dam szanse innym. Nie żałowałbym takiego posunięcia, nawet w przypadku porażki, której szczerze mówiąc nie brałem pod uwagę. Podobnie będzie w Stalowej Woli, "Maja" wróci do składu dopiero na ostatni tegoroczny bardzo ważny mecz przeciwko drużynie Termo - Rexu Jaworzno - wyjaśniał Żmuda powody nieobecności Majchrzaka.

Bez swojego lidera tarnowianie spisywali się nad wyraz doskonale górując w każdym elemencie. Znów kluczowa była walka na tablicach, którą "Jaskółki" wygrały aż 39:22. Do tego gracze Politechniki fatalnie wykonywali rzuty osobiste. Trafili zaledwie osiem na dwadzieścia prób.

Pod nieobecność Majchrzaka więcej czasu na parkiecie spędził Rafał Sobiło zdobywca czternastu punktów, tradycyjnie wtórował mu król zbiórek Kamil Kamecki. Znów sprawdziło się porzekadło, że w pojedynkę meczu nie wygrasz. Robert Cetnar dwoił się i troił lecz jego szesnaście punktów to prawie jedna trzecia całej drużynowej zdobyczy AZS-u. - Zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. W ostatnich spotkaniach zdobywaliśmy pokaźne ilości punktów, jednak w tym konkretnym spotkaniu gospodarze zaskoczyli nas agresywną obroną - tłumaczył swój zespół szkoleniowiec gości Marek Brzeźnicki.

Będąc pewnym swego trener Unii Tarnów zaczął wypuszczać zawodników, którzy są dopiero na dorobku swojej kariery. Filip Put, Bartłomiej Lisowski czy Jakub Wojciechowski mają stanowić o sile klubu z Mościc za kilka lat, a teraz wchodząc na ostatnie minuty z ławki starają się pokazać, że drzemie w nich niemały potencjał. - Ci chłopcy muszą się ogrywać. Wojciechowski spędził na boisku sześć minut i zanotował pięć strat. Trudno, to jest młodość, ale będziemy pracować, aby poprawić te mankamenty - dodawał po meczu Żmuda.

Unia Tarnów - AZS Politechnika Radomska 74:50 (20:14, 12:7, 23:19, 19:10)

Unia: Sobiło 14 (4), D. Szewczyk 13, Kamecki 12 (8 zb.), Zych 9, Markowski 6, Wilusz 6, Badeński 4, Wojciechowski 4, Bryzek 4, Lisowski 2, Put 0, M. Szewczyk 0.

AZS: Cetnar 16, Zadęcki 10, Czajkowski 6, Szczytyński 5, Hernik 5, Sebrala 4, Lewandowski 2, Mordel 2, Piros 0, Wróbel 0, Kulik 0.

Komentarze (0)