- On zna tą drużynę bardzo dobrze, przepracował z nimi okres przygotowawczy, wie wszystko o ich taktyce, zna nawyki trenera i z pewnością podzieli się tym z nami, wszak teraz jest po naszej stronie - mówił po meczu z Kotwicą Kołobrzeg Nikola Jovanović, bohater środowego starcia. Kogo na myśli miał serbski zawodnik? Oczywiście Amerykanina Dru Joyce’a, który jeszcze kilka dni temu przywdziewał trykot Energi Czarnych Słupsk, a od wtorku jest oficjalnie rozgrywającym Anwilu Włocławek.
Terminarz PLK sprawił, iż w 9. kolejce te dwie drużyny zmierzą się ze sobą w ligowym starciu w słupskiej Hali Gryfia, a postać Joyce’a tylko doda smaczku tej rywalizacji. Amerykanin kompletnie nie sprawdził się w drużynie prowadzonej przez Igorsa Miglinieksa, choć należy mu oddać, iż za wiele szans na pokazanie swoich umiejętności po prostu nie miał. Sam zainteresowany nie zamierza jednak robić z tego wielkiego problemu i zapytany na temat niedzielnego starcia oraz towarzyszącemu mu kontekstowi, zdobył się tylko na lakoniczne stwierdzenie - W Słupsku grałem mało, czego się nie spodziewałem po meczach przedsezonowych. Gdybym otrzymał większą ilość minut, z pewnością prezentowałbym się o wiele lepiej. Ale teraz to przeszłość. Jestem koszykarzem Anwilu i to jest istotne - opowiada nowy rozgrywający włocławian.
Absolwent uczelni Akron to jednak nie jedyna nić łącząca dwa kluby. Są przecież, choć należałoby tutaj napisać, że są przede wszystkim, dwie inne postaci: Igor Griszczuk oraz Alex Dunn. Ten pierwszy do niedawna jeszcze (do momentu wywalczenia brązowego medalu z Anwilem rok temu) ze słupskim zespołem osiągał największe sukcesy w swojej karierze trenerskiej, co przełożyło się na wybór dla najlepszego szkoleniowca w historii drużyny Czarnych, a drugi przez dwa lata był podporą i ostoją pomorskiej drużyny pod koszem.
Teraz obydwaj wracają do Hali Gryfia i na ciepłe słowa oraz przychylność fanów będą mogli liczyć tylko przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Tuż po nim, słupska publiczność z pewnością zgotują atmosferę bliską piekła, gdyż bardzo będzie chciała sobie przypomnieć jak smakuje zwycięstwo odniesione w domu. Po raz ostatni koszykarze trenera Miglinieksa triumfowali u siebie w meczu z AZS Koszalin pod koniec października, następnie przyszła porażka z Polpharmą Starogard Gdański oraz dwa przełożone spotkania z powodu fali zachorowań i kontuzji w zespole. Najpierw urazu doznał Mantas Cesnauskis, następnie na grypę zachorował Michał Hlebowicki a chwilę później w jego ślady poszła piątka innych koszykarzy m.in. Marcin Sroka (notabene były zawodnik Anwilu), Dawid Przybyszewski czy Wojciech Żurawski.
Okazuje się jednak, iż przekładanie meczów nie wyleczyło wszystkich problemów Czarnych. W ostatnim czasie bowiem słupski klub zakontraktował dwójkę nowych koszykarzy: Tyrone’a Brazeltona oraz Valdasa Dabkusa i okazuje się, że żaden z nich przeciwko Anwilowi nie zagra. Amerykanin zmaga się z anginą ropną, a Litwin nie dopełnił formalności ze swoim byłym pracodawcą. Na domiar złego nadal niezdolny do gry jest Hlebowicki, a kontuzji pleców na jednym z treningów nabawił się najlepszy koszykarz ekipy w tym sezonie (12,7 punktu i 11,3 zbiórki), Chris Daniels, i nad jego występem stoi wielki znak zapytania. Jedyne pocieszenie dla trenera Miglinieksa to powrót Cesnauskisa, który co mecz wzbogaca konto drużyny o 14 oczek.
W lepszych nastrojach na Pomorze przyjadą włocławianie. Choć trener Griszczuk w dalszym ciągu nie będzie mógł skorzystać z usług Krzysztofa Szubargi, który przed tygodniem naderwał torebkę stawową w kolanie, pozytywny występ Joyce’a przeciwko Kotwicy (8 punktów i 3 asysty) daje podstawy, by liczyć, że przeciwko swojemu byłemu klubu zagra jeszcze lepiej. Ponadto w środę bardzo dobrze na rozegraniu wypadli Kamil Chanas (14 oczek i 3 asysty) oraz Andrzej Pluta (11 punktów i 4 asysty), który zresztą kilka lat temu grał w słupskiej ekipie. Najlepszy mecz w sezonie rozegrał natomiast Jovanović - 25 punktów przy stuprocentowej skuteczności.
To jednak nie indywidualne popisy a zespołowość będzie kluczem do sukcesu. - Jeśli zagramy tak samo, jak z Kotwicą, tylko bez tych przestojów, jak w drugiej połowie i jeśli wszyscy wystąpimy na sto procent swoich możliwości przez wszystkie cztery kwarty - będzie dobrze. Nie ważne kto rzuca dwadzieścia punktów, a kto tylko dwa. Liczy się drużyna, to że sobie wzajemnie pomagamy i rozumiemy się razem coraz lepiej - tłumaczy serbski skrzydłowy Anwilu. Co ciekawe, podobną opinię prezentuję Daniels. - Jak w każdym spotkaniu, które chcesz wygrać, zawsze ważne są dwie rzeczy: zbiórki i obrona. Jeśli wszyscy zawodnicy grają razem, jak prawdziwy zespół, wówczas te elementy pracują lepiej i o zwycięstwo jest łatwiej - mówi Amerykanin.
Jedno jest pewne - emocji w tym starciu pełnym podtekstów na pewno nie zabraknie. Anwil walczy by wywieźć dwa punkty z Hali Gryfia po raz pierwszy od sezonu 2006/2007, a zarazem utrzymać bardzo korzystny bilans 7-1 w obecnych rozgrywkach, zaś Energa Czarni chce pokazać, że aktualny stan 2-4 to tylko wypadek przy pracy i potrafi wygrywać pomimo kontuzji, chorób i zawirowań personalnych. Początek spotkania o godz. 14 w niedzielę 22 listopada. Bezpośrednią transmisję przeprowadzi TVP Sport.