Mistrz Polski sypie się od środka. "Destrukcja na pełną skalę"

WP SportoweFakty / Dawid Lis /  Na zdjęciu: Chloe Bibby, Liliana Banaszak
WP SportoweFakty / Dawid Lis / Na zdjęciu: Chloe Bibby, Liliana Banaszak

Czy w klubie, który w przeciągu miesiąca zdobywa mistrzostwo i Puchar Polski może dziać się źle? Może. I to jak! Co więcej prezes MKS-u Polkowice Ireneusz Mirski na wszystko może tylko patrzeć i kręcić głową, bo... nie ma głosu.

W tym artykule dowiesz się o:

4 lutego koszykarki KGHM BC Polkowice wygrały w dobrym stylu Pekao S.A. Puchar Polski Kobiet. Następnie do drużyny dołączyła gwiazda WNBA, doskonale znana Erica Wheeler.

Efekt? 14 marca "Pomarańczowe" zakończyły rywalizację w finałach Orlen Basket Ligi Kobiet pokonując w dwóch meczach zespół PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów Wielkopolski. Wheeler zostaje MVP finałów.

Euforii nie było końca. Na drugi dzień w Polkowicach zorganizowana została feta. Zawodniczki, trenerzy i cały sztab mogli świętować, bo zrealizowali swoje cele.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdor NBA nie przestaje zadziwiać. Jak on to trafił?

Radość mąciło jednak to, co działo się wewnątrz klubu. A działo się bardzo dużo... i to od dłuższego czasu.

"5 lutego 2024r., dzień po zwycięstwie w Pucharze Polski, MKS Polkowice wstrzymał wypłaty większości pracowników, w tym całej drużyny. Bez uzasadnionych podstaw zwolniono przy tym kierownika drużyny. Decyzje te były początkiem procesu, który trwa do dzisiaj" - czytamy w liście otwartym trenerów i sztabu KGHM BC Polkowice.

To dopiero początek całego bałaganu, za który - co ciekawe - nie odpowiada jednak prezes klubu, Ireneusz Mirski. Rządy przejął bowiem - jak piszą zainteresowani w liście - "demokratycznie działający zarząd".

"Działanie MKS Polkowice jest uniemożliwiane przez wiceprezesa zarządu Leszka Cybulskiego, członka zarządu Janusza Pytlaka, główną księgową Małgorzatę Kopacz oraz szefa komisji rewizyjnej Piotra Stępnia" - takie osoby zostały z imienia i nazwiska wskazane we wspomnianym liście, którego całą treść można przeczytać na końcu materiału.

Ze względu na takie okoliczności, Mirski po prostu nie ma głosu. Nie może też podejmować decyzji, nie ma dostępu do informacji i... nie mógł wypłacić wynagrodzeń, bo odebrano mu dostęp do konta. Doszło do kuriozalnej sytuacji, że pieniądze są, ale zawodniczki oraz sztab ich nie dostali i czekają na nie do dziś. Skąd wiadomo, że klub ma fundusze? Bo "na przestrzeni lutego i marca dwukrotnie trafiały pieniądze w ramach gminnego dofinansowania".

"Kampania kłamstw"

Sytuacja była gorąca już w lutym, czyli w momencie, w którym sezon 2023/2024 wchodził w decydującą fazę. "W czasie, w którym ważyły się losy medalu, część zarządu rozpoczęła kampanię kłamstw, bezpodstawnych zarzutów i insynuacji, wprowadzając jednocześnie bardzo niezdrową atmosferę w samej drużynie" - napisano w liście.

Z tym, co dzieje się w klubie, pogodzić nie mógł się m.in. agent Niki Barić. Doświadczona słoweńska rozgrywająca jeszcze w trakcie sezonu wyjechała z Polkowic, a i tak na jej konto wpłynie cała kwota zapisana w kontrakcie. Dlaczego? Bowiem kontrakt został zerwany właśnie z winy klubu.

"W ten sam sposób drużynę opuścić mogła każda inna zawodniczka czy trener i tylko i wyłącznie dzięki staraniom prezesa Mirskiego oraz ogromnym wysiłkom sztabu do takiej sytuacji nie doszło. Nie zmienia to jednak faktu, że członkowie sztabu zmuszeni byli z prywatnych środków pokrywać część kosztów wynikających z wyjazdów drużyny na mecze półfinałowe oraz finałowe, zaś zawodniczkom, które chwilę wcześniej przywiozły do Polkowic piąty tytuł mistrzowski, odmówiono biletów powrotnych do domu" - to kolejny fragment listu.

Barić rozpoczęła całą lawinę spraw, które MKS Polkowice przegra. To oznacza, że Klub będzie zobowiązany do wypłacenia pełnych kontraktów plus kosztów procesów w BAT czy STA (Sportowym Trybunale Arbitrażowym przy PZKosz).

Co gorsza z odpowiedzialną za chaos częścią zarządu nie ma kontaktu. Niektóre osoby chciały bowiem wejść w dialog, dogadać się, załatwić temat polubownie, jednak wszyscy odbili się od ściany. Nie dostali żadnej odpowiedzi na pisma.

"Destrukcja na pełną skalę trwa do dzisiaj. Liczone w wielu tuzinach maile dotyczące pilnych, istotnych spraw wciąż czekają na pierwszą odpowiedź" - opisano sytuację.

Obraz wywalczonego przed miesiącem mistrzostwa Polski mocno zatem się zmienił. Sztab gasił pożary, jednocześnie w pełni - wspólnie z zawodniczkami - wykonywali swoje obowiązki, pomimo faktu, że "nowa władza" rzucała kłody pod nogi. Jak wszystko się zakończy?

Pełna treść listu otwartego poniżej:

Zobacz także:
Wielkie emocje, wielka Wheeler! KGHM BC Polkowice mistrzem Polski
Cały play-off był jak "ride or die". Srebro smakowało jak złoto

Komentarze (1)
avatar
RomaN59
6.04.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Polscy januszowi dzialacze potrafia wszystko zniszczyc.Oni by nawet bogata kopalnie diamentow doprowadzili do bankructwa.