Dariusz Maciejewski (trener KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp.): Zagraliśmy dwa różne spotkania. Pierwsze po wyjściu z autobusu, gdy było widać, że brak nam świeżości natomiast gospodarze grali i walczyli bardzo ambitnie na tablicach, wszystkie piłki na dole padały ich łupem. Widać było, że są bardzo dobrze mentalnie przygotowane do gry. Za pierwszą połowę należą nam się duże słowa krytyki. Dobrze, że mamy kilka sprawdzonych ustawień, które pielęgnujemy i które dały nam sukces. Gdy nie zbieraliśmy piłek, mieliśmy problem. Gdy zaczęliśmy to robić, szybko zrobiliśmy przewagę. Dobrze, że mamy Sydney Spencer, która właśnie po to jest sprowadzona do zespołu, aby grać w trudnych momentach. Jej punkty pozwoliły nam odskoczyć na pewną przewagę, którą potem powiększaliśmy. W drugiej połowie zagraliśmy koncert, a najbardziej cieszę się, że dziewczyny, które grają trochę mniej spisały się doskonale, nie popełniały żadnych błędów, również zagrały koncertowo. Na ręce Agatki składam gratulację. Dobrze, że zakończyło się bez kontuzji. W Eurolidze mieliśmy taki kalendarz, że trzy razy zagraliśmy na wyjazdach, co dla beniaminka jest dużym obciążeniem, długie podróże dały nam się we znaki. Teraz będziemy mieli komfort, bo tydzień spędzimy w domu. Przygotujemy się do kolejnego meczu w pucharach, a potem czekają nas trudne mecze ligowe z Lesznem, z którym zawsze nam się ciężko gra, oraz z Wisłą i Lotosem.
Agata Chaliburda (KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wlkp.): Gratuluję gospodarzom dobrego meczu. My źle rozpoczełyśmy, szczególnie w obronie, przez co do połowy spotkanie było wyrównane. Po przerwie wyszłyśmy zmobilizowane, zmotywowane. Poprawiłyśmy obronę, wychodziły nam proste akcje, kontry i rzuty za trzy punkty. Uzyskałyśmy przewagę, którą spokojnie kontrolowałyśmy. Dziękuję trenerowi za okazję, którą mi dał.
Katarzyna Dydek (trener INEA AZS Poznań): Gratuluję zwycięstwa trenerowi Maciejewskiemu i nawiązując do jego wypowiedzi muszę przyznać, że my niestety nie mamy Sydney Spencer. Wiem, co oznacza trud euroligowy i jestem pełna uznania dla zespołu z Gorzowa. Ja mam zespół, który może nawiązać w miarę wyrównaną walkę z zespołem z Gorzowa jedynie przez 20 minut. Troszeczkę wykorzystaliśmy może zmęczenie, może dekoncentrację przeciwniczek, ale mogłyśmy to utrzymać jedynie przez półtora kwarty. Każdy, kto spojrzy na tabelę wie, gdzie jest Gorzów, gdzie my. Przeciwniczki to zespół euroligowy i tak gra. Starałam się bardzo pieczołowicie rozpracować obronę Gorzowa, żeby chociaż trochę ułatwić nam zdobywanie punktów, ale było to piekielnie trudne. Wyszedł również brak doświadczenie w moim zespole. Jeżeli ekipa ma doświadczenie, to wie, że musi utrzymać to, co sobie wypracowała. My mamy trudną sytuację kadrową, czekamy na powrót trzech zawodniczek, ale potrwa to przynajmniej jeszcze miesiąc. Mamy przez to małą rotację i gdy ktoś gra poniżej oczekiwań, mamy spory problem.
Natalia Mrozińska (INEA AZS Poznań): Do połowy prowadziłyśmy w miarę wyrównaną grę, ale chyba nie wystarczyło nam sił, aby przez 40 minut grać przeciwko takiej drużynie jak Gorzów, która ma bardzo duży potencjał. Walczyłyśmy na tyle, na ile mogłyśmy. Ja nie byłam za dobrze dysponowana rzutowo, nie pomogłam koleżankom w tym elemencie. Wydaje mi się, że to również miało wpływ na naszą grę. Jako małe wytłumaczenie mogę powiedzieć, że na początku meczu skręciłam kostkę i całe spotkanie tak grałam, bo wiedziałam, że nie ma zmiany, że muszę grać. Spodziewałyśmy się trudnego meczu i tak się stało.