Echa meczu Stal - Znicz: Zawiodła skuteczność

Stal Stalowa Wola przegrała ze Zniczem Jarosław 70:65. Główną przyczyną trzeciej porażki zielono-czarnych w tym sezonie była bardzo słaba skuteczność w rzutach osobistych i za trzy punkt. O ile w poprzednich meczach celność w trójkach była lepsza, o tyle w pojedynku ze Zniczem wyniosła ona tylko 15 proc.

Na kłopoty Amerykanie

Znicz Jarosław w Stalowej Woli zdobył 70 punktów, z czego aż 59 rzucili zawodnicy z USA. W zespole Stalówki zagraniczni zawodnicy zdobyli 30 oczek. To zasadnicza różnica. Z kolei dużo lepiej zaprezentowali się koszykarze z Polski w drużynie z hutniczego miasta, co zauważył szkoleniowiec Stali Bogdan Pamuła. - Obserwując to wszystko, to rzeczywiście zawodnicy zagraniczni ze Znicza zdobyli więcej oczek. Moi chłopcy z USA zdobyli łącznie 30 punktów, z kolei gracze z Jarosławia prawie dwa razy więcej. Na pewno ma to jakieś znaczenie. Chciałbym stwierdzić, że tą stratę mogliśmy nadrobić lepszą grą polskich koszykarzy. Gdyby zdobyli oni nieco więcej oczek, to wygralibyśmy te zawody. To nie ma jednak znaczenia. Mam taki zespół, że mogę grać praktycznie 8-9 zawodnikami. Nie ma wielkiej różnicy w grze między tymi graczami - powiedział po meczu trener Stali.

Nieco inaczej na tą kwestię patrzy szkoleniowiec drużyny z Jarosławia Dariusz Szczubiał. - Moi trzej gracze z USA grali praktycznie przez 40 minut. W takim przypadku łatwiej jest zdobyć więcej punktów. W Stali Jarryd Loyd szybko złapał trzy faule i musiał opuścić boisko. To dobry ruch, gdyż w końcówce meczu był bardzo potrzebny trenerowi. Uważam, że nie ma sensu sprowadzać zagranicznych zawodników, którzy nie będą liderami drużyny. W innym przypadku lepiej żeby grali Polacy - stwierdził trener Znicza.

Zbyt dużo strat

W potyczce ze Zniczem koszykarze Stali popełnili aż 18 strat. Nieco lepiej, chociaż i tak fatalnie wypadli gracze z Jarosławia, którzy tych błędów mieli o jeden mniej, czyli 17. Najbardziej straty bolą, kiedy zdarzają się w najważniejszych momentach, a tych błędów nie ustrzegli się Stalowcy. - Robimy wszystko, aby tą grę zawodników uprościć. Najczęściej straty wynikają z błędów technicznych lub z mocniejszej defensywy przeciwnika. Tutaj chyba wszystko zbiegło się w czasie i dlatego aż tak dużo tych strat było. Mimo że mam zastrzeżenia co do ilości strat w moim zespole, to w Zniczu wcale lepiej nie było. Ciężar i gatunek tego spotkania zdecydował chyba o tak dużej ilości tych błędów - powiedział Pamuła.

Skuteczność, skuteczność i jeszcze raz skuteczność

Stal w poprzednich spotkania w PLK z Turowem Zgorzelec i Asseco Prokomem Gdynia skuteczność Stalówki była fatalna. W rzutach za dwa i za trzy punkty była ona w granicach 35 proc. Z kolei rzuty wolne zielono-czarni wykonywali fatalnie. 50 proc. z Turowem i 60 proc. z Asseco Prokomem mówią same za siebie. W potyczce ze Zniczem było tylko trochę lepiej, chociaż nie do końca. O celność rzutów za dwa była lepsza, o tyle już w trójkach była znacznie gorzej. 15 proc. to stanowczo za mało. Rzuty wolne nadal są bolączką Stali, chociaż z meczu na mecz skuteczność wzrasta. - Nie ukrywam, że w pojedynkach ligowych zawodzi nasza skuteczność za trzy punkty. Podnieśliśmy nieco tą skuteczność w rzutach za dwa w porównaniu do poprzednich meczów. Musimy poprawić celność w trójkach. To spory problem, którego na treningach nie ma. Pracujemy nad poprawą tego elementu. Tu działa psychologia, dyspozycja w danym dniu czy zmęczenie. Trudno mi to wytłumaczyć. Tą są problemy szersze niż wszystkim się wydaje - mówił Bogdan Pamuła.

Nelson się rozkręca

Demetrius Nelson miał w Stali zagrać kontrolnie tylko w dwóch pierwszych spotkania. Potem sztab szkoleniowy miał zdecydować, co dalej zrobić z tym koszykarzem. Jak na razie Nelson spisuje się dość dobrze, ale nie ma jeszcze pewnego miejsca w składzie. - Stopniowo gra coraz lepiej w tych pojedynkach. Jeszcze nie do końca dobrze znajduje się w taktyce całego zespołu. Troszeczkę z tym jest problem. Z meczu na mecz on jednak coraz bardziej nam pomaga. Mamy otwartą furtkę jeśli chodzi o tego zawodnika. Także zastanowimy się jeszcze co dalej mamy z nim zrobić - stwierdza opiekun Stali Stalowa Wola.

Widoczny brak Witosa

Szkoleniowiec Znicza Jarosław Dariusz Szczubiał w pojedynku ze Stalą miał pewien problem. Na skutek kontuzji Dawida Witosa nie miał klasycznego gracza na pozycji niskiego skrzydłowego. W Stalowej Woli Witosa próbował zastępować Tomasz Zabłocki. Na szczęście dla Znicza absencja Witosa nie potrwa długo. - Mamy zmniejszoną możliwość rotacji po kontuzji Dawida Witosa. Praktycznie tej rotacji nie ma. Na pozycji numer trzy gra Tomasz Zabłocki. Lekarze powiedzieli, że do dwóch tygodni potrwa przerwa. Jeśli powiedzieli dwa, to po tygodniu już będzie mógł trenować. To jest tylko bolesność, nie ma żadnego uszkodzenia tylko stłuczenie.

Komentarze (0)