Bez niego też wygrali. Kontuzje i ważny powrót w meczu EBL

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Courtney Fortson
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Courtney Fortson

PGE Spójnia gra tak, jak jej lider Courtney Fortson. Stargardzianie zaprzeczyli tej popularnej wśród trenerów rywali tezie, pokonując MKS Dąbrowa Górnicza 90:83. Rozgrywający nie mógł pomóc drużynie w kluczowych momentach meczu 28. kolejki EBL.

- Od początku było jasne, że mamy przewagę pod koszem i wykorzystaliśmy to bardzo dobrze. Niestety mamy parę kontuzji: Courtney i Ajdin. W następnych dniach zobaczymy, jak poważne są to urazy, ale mam nadzieję, że obaj wrócą na następny mecz - powiedział na konferencji prasowej po piątkowym spotkaniu trener PGE Spójni Stargard, Sebastian Machowski.

W decydujących momentach jego zespół musiał radzić sobie bez dwóch podstawowych koszykarzy. Cztery minuty przed końcem meczu kontuzji kostki doznał Ajdin Penava (13 punktów i sześć zbiórek). Większym sprawdzianem był jednak uraz Courtney'a Fortsona. Lider PGE Spójni opuścił parkiet po 130 sekundach trzeciej kwarty. Pod jego nieobecność za rozgrywanie odpowiadał Tomasz Śnieg, a w kolejnej odsłonie zmienił go Adam Brenk. Gospodarze jednak dobrze poradzili sobie w takiej sytuacji.

- Myślę, że Courtney naciągnął mięsień i nie mógł biegać. Jednocześnie myślę, że to nie jest tak groźna kontuzja, która wyeliminowałaby go na dłuższy okres. Gdy Courtney zszedł, oni dobrze organizowali grę. W ataku podejmowaliśmy dobre decyzje i zdobyliśmy prawie 100 punktów. W czwartej kwarcie rzuciliśmy 29 punktów - analizował Sebastian Machowski.

W 16 minut Courtney Fortson rozdał sześć asyst, ale popełnił również cztery straty i zdobył tylko trzy punkty. Amerykanin w ostatnich tygodniach nie prezentował się już tak dobrze, jak w styczniu, gdy został MVP miesiąca w Energa Basket Lidze. Wtedy perfekcyjną serię zwycięstw miała też PGE Spójnia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: podnosiła sztangę i nagle upadła. Przerażające wideo

Nagła strata koszykarza, który często gra ponad 30 minut, była jednak poważnym sprawdzianem dla stargardzkiej drużyny. Najszybciej do większej roli przystosować musiał się jej kapitan, Tomasz Śnieg. - Nie wiem, kiedy ostatnio zagrałem więcej niż 10 minut. Warunki meczowe są zupełnie inne niż treningowe. Troszkę zaskoczenia, ale myślę, że podołałem. Potrzebujemy wszystkich zawodników. Każdy z nas musi być gotowy - przyznał w rozmowie z naszym portalem.

W stargardzkiej drużynie drugi mecz po kontuzji rozegrał Brody Clarke, który zdobył 16 punktów. Pełnym składem dysponował natomiast trener MKS-u Dąbrowa Górnicza, Jacek Winnicki. Do gry po chorobie wrócił Jarosław Mokros, a po kontuzji pierwszy mecz zagrał Ousmane Drame. To mogło zaskoczyć gospodarzy, a podkoszowy uzyskał 18 "oczek" i osiem zbiórek.

- Podjęliśmy walkę. Popełniliśmy jednak 17 strat, co przełożyło się na 21 punktów PGE Spójni. Ta rzecz najbardziej rzuca się w oczy. Myślę, że widać było większą determinację zespołu ze Stargardu, ponieważ walczą o to, żeby zagrać w play-offach. Dużo zdrowia nas kosztował mecz we Wrocławiu i wydaje się, że nam trochę determinacji w tym dniu zabrakło - zaznaczył Jacek Winnicki.

Powrót Drame w sytuacji pewnego utrzymania MKS-u mógł zaskoczyć. Jak dąbrowianie zaprezentują się w dwóch ostatnich meczach? Ich przeciwnicy - Polski Cukier Start Lublin i Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz mogą nadal być zamieszani w rywalizację o utrzymanie.

- Ja traktuję tę profesję jak najbardziej poważnie. W każdym meczu staramy się wygrać. Również w tym meczu robiliśmy wszystko, żeby zwyciężyć. W układzie, kiedy gramy z Drame, nasza gra jest trochę inna. Ous wrócił do nas po meczu we Wrocławiu. Staraliśmy się to wykorzystać. Zdobył 18 punktów i z nim na parkiecie byliśmy +10. W pewnym momencie, kiedy mecz nam uciekał, podjąłem decyzję, żeby zmienić trochę obronę i wrócić do sposobu, który dawał nam korzyść we Wrocławiu. Obniżyliśmy skład. Zagraliśmy agresywną obronę z podwojeniem tyłem do kosza i wyciągnęliśmy kilka ważnych piłek. Zabrakło nam wykończenia w ataku - tłumaczył trener MKS-u.

Patryk Neumann, WP SportoweFakty

On znowu to zrobił! Publiczność oszalała, a twierdza wytrzymała
Beniaminek nie znalazł sposobu na faworyta Suzuki I ligi. Ekspresowy awans do półfinału

Komentarze (0)