23-latek zaatakował kosz, wyskoczył bardzo wysoko, ale dobrze ustawiony podkoszowy rywali, Anthony Davis uniemożliwił mu skuteczną akcję. Ja Morant nie tylko nie zdobył wówczas punktów, ale runął na parkiet i doznał urazu.
Stało się to w połowie czwartej, decydującej kwarty przy wyniku 105:101 dla Los Angeles Lakers. Cała sytuacja wyglądała bardzo groźnie.
Morant nienaturalnie wygiął dłoń, z którą już wcześniej miał problemy. Usłyszeć było można jego głośny krzyk, ból był potworny. Lider Memphis Grizzlies szybko podniósł się z parkietu i pobiegł w kierunku szatni, gdzie sztab medyczny założył mu opatrunek usztywniający.
- W skali 1 do 10? Maksymalna liczba. Nigdy wcześniej jej nie użyłem, ale teraz ból był właśnie tak duży - mówił o swoim upadku w rozmowie z mediami Morant, który zdążył w 30 minut zdobyć 18 punktów i zebrać sześć piłek. Popełnił też sześć strat.
Lakers ostatecznie pokonali w niedzielę Grizzlies 128:112 i w serii do czterech zwycięstw, prowadzą 1-0.
Nie wiadomo, czy Morant wystąpi w drugim meczu pierwszej rundy fazy play-off. Jego występ jest zagrożony. To byłby dla drużyny z Memphis bardzo duży cios.
Czytaj także:
Dramat mamy Marcina Gortata. "Nagle wszystko się wywróciło w oczach"
Córka gwiazdy Bulls skradła show. Diar DeRozan rozpraszała rywali
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: słynna narciarka wzięła piłkę do kosza. A potem taka mina!