Od kilkunastu tygodni we Włocławku trwa gorąca dyskusja pod tytułem: "przyszłość Josha Bostica w Anwilu Włocławek". Poirytowani kibice pytają: czy i kiedy klub go zwolni? Pytanie jak najbardziej zasadne, bo Amerykanin jest jak na razie największym rozczarowaniem tego sezonu w Energa Basket Lidze. Jego transfer był odbierany w kategoriach "głośnego powrotu do Polski".
Jak się okazuje: były to jedynie szumne zapowiedzi, które nie mają odzwierciedlenia na parkiecie. Nic już praktycznie nie pozostało z wielkiego Bostica sprzed dwóch-trzech lat, gdy czarował swoją grą. Swoimi zagraniami przerastał całą ligę. Był liderem Asseco Arki, drużyny z górnej części tabeli w PLK.
To tam prowadził go trener Przemysław Frasunkiewicz, który był zwolennikiem jego gry, umiejętności i podejścia do zawodu. Gdy tylko nadarzyła się okazja do ponownej współpracy, nie wahał się. Był przekonany, że mu pomoże we Włocławku.
ZOBACZ WIDEO: Pamiętasz serbską gwiazdę?! 35-latka zachwyca urodą
I w meczach przedsezonowych faktycznie spełniał pokładane w nim oczekiwania, porywał publiczność swoją grą. Nawet do sieci trafiło takie zdjęcie, gdy po kolejnym sparingu w Hali Mistrzów złapał kontakt z fanami, którzy byli pod wrażeniem jego gry i zdobywanych punktów. Później przyszedł jednak dołek, który trwa... do dzisiaj.
Zaczęło się od kontuzji Estończyka Janariego Joesaara. Na dodatek brak Macieja Bojanowskiego sprawił, że trener Frasunkiewicz musiał poukładać klocki na nowo i przesunął na pozycję "trzy" Bostica, mimo że wcześniej nie miał takich planów.
Był taki tydzień, w którym Amerykanin rozegrał ponad 100 minut w trzech spotkaniach i kompletnie się "zakopał" pod względem fizycznym. Koszykarz, który bazował na mocnych nogach i zwrotności, nie był w stanie nikogo minąć na parkietach PLK i FIBA Europe Cup. Bostic pudłował na potęgę, czym irytował włocławskich kibiców. Trener Przemysław Frasunkiewicz też powoli tracił cierpliwość, choć za każdym razem podkreślał, że po przyjściu Lee Moore'a, nie wymagając już od Bostica bycia liderem punktowym zespołu. Tę rolę przejęli inni gracze (m.in. Moore, Greene czy Petrasek).
Sęk w tym, że Bostic ma problem ze złamanej "magicznej" linii 10 punktów w meczu. W tym sezonie - na parkietach PLK (lepiej jest w FIBA Europe Cup) - przekroczył tę barierę tylko w 6 z 15 spotkaniach! To tragiczne osiągnięcie, jeśli weźmiemy pod uwagę jego CV, umiejętności i wynagrodzenie (to jeden z lepiej opłacanych graczy w drużynie).
Jego skuteczność jest zatrważająca: 20 procent z dystansu (15/74), 28 procent z gry (37/130). To jednak nie wszystko. Bostic ma problem z realizacją założonych schematów, czasami popełnia juniorskie błędy, zapominając o najsilniejszych stronach rywali. Tak było w Gdyni, gdy otworzył grę Wilczkowi i Fennerowi. Wtedy Frasunkiewicz był wściekły, straszliwie rugał Amerykanina przy linii końcowej. To nie był pierwszy mecz, gdy widzieliśmy tego typu obrazki.
- Na takie rzeczy nie będzie przyzwolenia. Nie ma znaczenia, czy ktoś się nazywa Bostic czy Woroniecki. Straciliśmy 93 punkty, co jest wynikiem nie do zaakceptowania. Część winy ponosi za to Bostic, to jest normalne - twierdził wtedy Frasunkiewicz, który na konferencjach pomeczowych bardzo często odnosił się do tematu formy (a bardziej braku) 35-letniego Amerykanina.
- Pracujemy nad odbudowaniem jego formy, ale nie może to się odbywać kosztem innych zawodników, którzy grają po prostu lepiej. Skuteczność szwankuje, ale też te ostatnie mecze pokazały, że Josh pomaga w innych elementach: zbiórka, defensywa - mówił po innym spotkaniu.
Spotkanie. Tak reaguje klub
Wiemy, że po fatalnym meczu z Suzuki Arką (porażka 79:93, Bostic 7 pkt) doszło do spotkania na linii Frasunkiewicz-Bostic. Panowie długo ze sobą rozmawiali przed jednym z treningów. Podobno na tym spotkaniu trener włocławian dał Amerykaninowi jasno do zrozumienia, że jeśli ten znacząco nie poprawi swojej gry, to być może będzie zmuszony przeprowadzić kolejne zmiany w zespole. To też zbiegło się w czasie, gdy z Lublina odchodził Sherron Dorsey-Walker.
Z naszych informacji wynika, że trener Frasunkiewicz był nim mocno zainteresowany, bo - jego zdaniem - dobrze pasowałby do układu: Moore-Greene, jako ta trzecia opcja w ataku. Tyle tylko, że nie był w stanie konkurować z ofertą finansową, jaką Amerykanin otrzymał w Turcji (około 15 tys. dolarów). Temat szybko upadł, a Anwil dalej został w składzie z Bosticiem.
Ten w meczu ze Stalą znów nie przekroczył bariery 10 punktów, trafiając zaledwie 2 z 7 rzutów z gry. Trener Frasunkiewicz podkreślił jednak, że Amerykanin nieźle spisywał się w innych elementach: defensywa, zbiórka, asysty (eval 13), dodając, że Bostic był w tym meczu najmniejszym problemem jego zespołu.
- To czy kogoś pozycja jest zagrożona w zespole lub to czy ktoś straci minuty, jest wewnętrzną sprawą klubu. Rozmowy z zawodnikami odbywają się niemal codziennie, więc nie ma sensu tego komentować - tak na nasze pytanie o spotkanie i przyszłość Bostica w zespole odpowiedział ostatnio Przemysław Frasunkiewicz.
Podobne pytanie - na wtorkowej konferencji prasowej - otrzymał Łukasz Pszczółkowski, prezes zarządu KK Włocławek. Oczywiście przyznał, że forma Bostica jest rozczarowująca, ale na ten moment nikt nie przewiduje zmian.
- Myślę, że nikogo nie zaskoczę wypowiedzią, jeśli powiem, że jesteśmy rozczarowani jego dyspozycją, zwłaszcza w realiach polskiej ligi. Oczekiwaliśmy znacznie więcej od niego. On sam także nie jest usatysfakcjonowany swoją dyspozycją. Chciałbym podkreślić i znaczyć, że jest naszym zawodnikiem i zawsze będziemy go wspierać. Robimy wszystko, by mu pomóc. Sztab szkoleniowy poświęca mu wiele czasu, chce go uruchomić. Pamiętajmy, że w wielu meczach Josh robi dla drużyny pożyteczne rzeczy, których nie widać w statystykach. To pokazują analizy pomeczowe przygotowane przez sztab szkoleniowy - przyznał Łukasz Pszczółkowski.
Na ten moment Anwil nie planuje zwalniać Bostica i raczej trudno się spodziewać, by później taki wariant wdrożono w życie. Zwyczajowo jest tak, że jeśli klub chce się rozstać z zawodnikiem (tutaj wysoko opłacanym), to musi mu wypłacić 1-2 pensję do przodu. To standardowe działanie. Na to klub nie może sobie za bardzo pozwolić, co wynika to z uwarunkowań finansowych. Anwil jest w trakcie realizowania planu naprawczego (prezes Pszczółkowski mocno się go trzyma) i po prostu nie dysponuje gotówką na kolejne roszady w składzie. A też trudno się spodziewać, by Bostic, który jest profesjonalistą (oddany dla zespołu), nagle zrezygnował ze swojego wynagrodzenia. Takie działanie dla klubu po prostu się nie kalkuluje, biorąc pod uwagę konieczność zatrudnienia godnego następcy.
- Oczywiście wszystkie rozwiązania są jeszcze możliwe, ale na chwilę obecną - jego profesjonalizm, oddanie do zespołu - nie uprawnia mnie do większej krytyki - skomentował prezes KK Włocławek.
We włocławskim klubie wszyscy wierzą, że Bostic wróci na odpowiednie tory i będzie pomagał zespołowi w kolejnych meczach. Wiara oczywiście w sporcie jest istotna, ale na ten moment żadne znaki na niebie nie wskazują na to, by Amerykanin miał się poprawić. Nawet pomimo faktu, że trener Frasunkiewicz w każdym spotkaniu mocno na niego stawia, dając mu sporą liczbę rzutów i korzystnych dla niego ustawień (gra tyłem do kosza, kiedyś był w tym elemencie bardzo mocny). 35-latek ma jednak problem z ogrywaniem rywali, którzy doskonale odczytują jego zamiary. Wszyscy już w lidze wiedzą, że nie jest w stanie wykonać szybkich i zwrotnych akcji.
Konkludując: Bostic zawodzi, jest rozczarowaniem, kibice na niego narzekają, domagają się zwolnienia. Klub jest świadomy jego słabej formy, ale nie planuje go zwalniać. Liczy, że Amerykanin zacznie grać lepiej. To możliwe czy to jednak życzeniowe myślenie?
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Tak uhonorują legendę klubu. Griszczuk poparł pomysł
Łączyński: Szewczyk jak starszy brat. Brakuje mi go [WYWIAD]
Gwiazdor odchodzi z Polski! Zaskakujące kulisy
Żenujące sceny po meczu. "Nie ma jedzenia, jest tylko alkohol" [OPINIA]