Lider Golden State Warriors w czwartym meczu Finałów NBA rzucił aż 43 punkty, poprowadził drużynę z San Francisco do ważnego zwycięstwa. Tym razem Stephen Curry zaliczył słabszy indywidualny występ.
34-latek w poniedziałek trafił zaledwie 7 na 22 oddane rzuty z pola, przestrzelił przy tym wszystkie dziewięć rzutów za trzy, miał 16 "oczek". Co ciekawe, jego kapitalna seria dobiegła końca.
Curry po raz pierwszy w karierze w meczu fazy play-off nie trafił ani jednego rzutu za trzy. Wcześniej robił to w aż 233 występach z rzędu.
ZOBACZ WIDEO: Niezwykła stylizacja miss Euro. Trudno oderwać wzrok
- Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Cieszę się, że mogę tu stać z uśmiechem na twarzy - komentował w rozmowie z mediami.
Curry miał powody do zadowolenia, bo jego Warriors mimo wszystko pokonali Boston Celtics na własnym parkiecie 104:94 i w serii do czterech zwycięstw, prowadzą 3-2. Jeden sukces dzieli ich od mistrzostwa NBA, już czwartego od 2015 roku.
Szósty mecz Finałów NBA, tym razem w Bostonie, odbędzie się w nocy z czwartku na piątek czasu polskiego. - Nigdy nie byłem tak podekscytowany przed wyjazdem do Bostonu - mówił na konferencji prasowej rzucający Warriors, Klay Thompson.
Czytaj także: Hit transferowy w polskiej lidze. Jarosław Zyskowski zmienia klub!