Janusz P. z zarzutami. Grozi mu 5 lat więzienia

PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Janusz P.
PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: Janusz P.

Problemów polskiego kolarstwa ciąg dalszy. Jak nam przekazał rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Warszawie, byli prezes oraz sekretarz generalny związku usłyszeli zarzuty w sprawie, w której chodzi aż o 1,75 mln złotych.

W tym artykule dowiesz się o:

Janusz P. - były prezes Polskiego Związku Kolarskiego (w latach 2018-19) oraz Marcin W. - były sekretarz generalny tejże instytucji usłyszeli zarzut "przedłożenia nierzetelnego i nieprawdziwego oświadczenia dotyczącego sytuacji finansowej Związku celem uzyskania środków publicznych pozostających w dyspozycji Ministra Sportu i Turystyki".

Taką informację przekazał nam Marcin Saduś, rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Warszawie. - Na skutek złożenia nierzetelnych i nieprawdziwych oświadczeń Ministerstwo Sportu i Turystyki wypłaciło na rzecz PZKol dwie dotacje na łączną kwotę ponad 1,75 miliona złotych. Zdarzenia miały miejsce latem 2018 roku - dodał.

Chodzi o skandaliczną sprawę, którą redakcja WP SportoweFakty nagłośniła jako pierwsza w lutym 2019 roku. Wówczas dotarliśmy do dokumentów ministerialnych, z których wynikało, że prezes związku w oficjalnych pismach najpierw poinformował ówczesnego ministra Witolda Bańkę o tym, że PZKol zalega Urzędowi Skarbowemu i Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych około 415-615 tys. zł, po czym kilka dni później złożył podpis pod wnioskiem o dotację z ministerstwa (w wysokości 1,75 mln zł), gdzie poświadczył, że PZKol nie zalega w US i ZUS-ie.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bijatyka na ostro. To miał być spokojny mecz

Dla pełnego wyjaśnienia: nie, związek kolarski w ciągu tych kilku dni odstępu między pismami nie spłacił długu. Więcej znajdziesz w naszym tekście - TUTAJ >>.

- Podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów. Za czyny z art. 297 §1 kodeksu karnego grozi kara do 5 lat pozbawienia wolności - stwierdził Saduś.

Dowiedzieliśmy się również, że nadal trwa śledztwo w sprawie niegospodarności w Polskim Związku Kolarskim obejmujące lata 2010-2019. Akta sprawy zawierają już 27 tomów z załącznikami w postaci 46 segregatorów. - Dotychczas w śledztwie przesłuchano kilkudziesięciu świadków. Prokurator nadal oczekuje na kolejną, trzecią już, opinię biegłego z zakresu finansów i księgowości, co powoduje, że nie jest możliwym bliższe określenie terminu zakończenia postępowania - przyznał rzecznik prasowy Prokuratury Regionalnej w Warszawie.

Marcina Sadusia zapytaliśmy również o to, czy w śledztwie pojawił się wątek dopingowy w polskim kolarstwie. Jesienią 2017 roku ówczesny prezes Dariusz Banaszek podczas jednego z posiedzeń zarządu zasugerował, że do takich sytuacji dochodziło w grupie prowadzonej przez Andrzeja P. (byłego selekcjonera i dyrektora sportowego związku oskarżonego o molestowanie seksualne). Nagrania z tego zarządu posłuchasz TUTAJ >>.

- Wątek stosowania środków dopingowych w PZKol, jako marginalny przewijał się w powyższym śledztwie, ale nie był przedmiotem wyłączenia materiałów do odrębnego postępowania. W trakcie wykonywanych przez prokuratora czynności procesowych, w tym przesłuchań świadków, okoliczności związane ze stosowaniem dopingu pojawiały się jedynie w sferze domniemań lub przypuszczeń, poddawanych jednocześnie w wątpliwość i niepopartych jakimikolwiek dowodami - zakończył Saduś.



Źródło artykułu: