Tour de Pologne 2020. Czesław Lang mówi, jak radzi sobie z hejtem. "To nie robi na mnie wrażenia"

Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Czesław Lang
Newspix / PIOTR KUCZA/FOTOPYK / NEWSPIX.PL / Na zdjęciu: Czesław Lang

- To nie są fachowe oceny, więc nie zawracam sobie nimi głowy - tak Czesław Lang odnosi się do hejtu pod adresem Tour de Pologne po wypadku Fabio Jakobsena. Dyrektor wyścigu zdradził również, czy osobiście kontaktował się z nim szef grupy Holendra.

Sportowa walka była piękna. Na cały 77. Tour de Pologne cieniem położył się jednak poważny wypadek na mecie 1. etapu ze Stadionu Śląskiego do Katowic. Po faulu Dylana Groenewegena przy dużej prędkości na barierki poleciał Fabio Jakobsen. Upadek Holendra wyglądał dramatycznie. Do szpitala w Sosnowcu trafił w bardzo ciężkim stanie, ale lekarze wygrali walkę o jego życie i 23-letni kolarz Deceuninck-Quick Step w szybkim tempie wraca do zdrowia.

Organizatorzy wyścigu, w tym Czesław Lang, muszą po tym wypadku zmierzyć się jednak ze sporą krytyką. Ze środowiska kolarskiego najczęściej i najbardziej krytycznie głos zabierał Patrick Lefevere, szef grupy Deceuninck-Quick Step. 65-letni działacz kwestionował między innymi sens rozgrywania finiszu z górki (jak ma to miejsce w Katowicach) i prawidłowe zamontowanie barierek na mecie (więcej przeczytasz TUTAJ).

- Ze mną osobiście Patrick Lefevere w ogóle nie rozmawiał. Odzywał się tylko przez media - ujawnia Czesław Lang i dodaje: - Pretensje może mieć jednak nie do nas, a do kolarza, który wywrócił Fabio. To ja osobiście mogę mieć pretensje do zawodnika (Dylana Groenewegena - przyp. red.), bo przez taki faul psuje organizatorom wizerunek wyścigu. Ja mam przez to kłopoty, bo mówi się o wypadku, a pomija stronę sportową rywalizacji.

ZOBACZ WIDEO: Lotos PZT Polish Tour. Paula Kania-Choduń: Tenis w końcu sprawia mi przyjemność

- Tego upadku nie spowodowała zła organizacja wyścigu. Mówi się, że płotki mogłyby być twardsze. Gdyby jednak takie były, to przy prędkości 80 km/h, nie wiem co by się stało po takim uderzeniu. Lepiej, że się one ugięły i dzięki temu zamortyzowały ten upadek. Zapytamy UCI, czy będzie chciała inne płotki. Jeśli tak, to nie ma problemu, wyprodukujemy je. Te, które używamy, są jednak zaakceptowane przez Światową Federację Kolarską - tłumaczy Czesław Lang.

Podczas wyścigu, w biurze prasowym, można było usłyszeć opinie, że w kolejnych edycjach Tour de Pologne meta finiszu w Katowicach może ulec zmianie. Dyrektor wyścigu nie przesądza jednak tego. - Osobiście uważam, że meta w Krakowie na Błoniach jest trudniejsza niż w Katowicach, mimo że kolarze nie osiągają takiej prędkości (przy stadionie Cracovii do żadnego wypadku nie doszło - przyp. red.). Tutaj jest po prostu bardziej ciasno.

- Oczywiście będziemy jeszcze wszystko analizować, ale nie uważam finiszu w Katowicach za niebezpieczny. To, że jedzie się szybciej, nie oznacza od razu, że jest niebezpiecznie. Gdyby nie faul kolarza to nic by się nie stało. Nie było tak, że płotek wystawał, że idą tory kolejowe, albo tuż przed metą kolarze wjeżdżają w ostry zakręt. To jest najczystszy finisz jaki może być, do tego rozciągnięty na maksa - wyjaśnia.

Organizatorzy musieli zmierzyć się z krytyką nie tylko ze środowiska kolarskiego. W internecie pojawiło się pod adresem Czesława Langa i całego wyścigu dużo negatywnych opinii, tzw. hejtu.

- To nie są fachowe oceny, więc nie zawracam sobie nimi głowy. Hejt nie robi na mnie wrażenia. Mam wielkie wsparcie ze strony kibiców. Patrzę na drogę, na tysiące kibicujących fanów i pozdrawiających mnie, i widzę jak naprawdę odbierany jest wyścig. Ludzie cieszą się, że kolarze ścigają się w Polsce i dziękują za to, że mogą podziwiać takich zawodników. Też kiedyś byłem sportowcem, zakładałem biało-czerwoną koszulkę i dawałem kibicom radość. Teraz staram się im ją zapewnić przez organizację wyścigu - podkreśla Czesław Lang.

Sportowo zawody zakończyły się sukcesem. 77. Tour de Pologne był pierwszym etapowym wyścigiem World Touru w dobie pandemii. W trakcie wyścigu nie stwierdzono żadnego zakażenia koronawirusem u kolarzy bądź obsługi zmagań. Nie brakowało także zaciętej sportowej walki. Królewski etap wokół Bukowiny Tatrzańskiej był jednym z najlepszych w ostatnich latach w Tour de Pologne.

- Jestem szczęśliwy. Mieliśmy tylko miesiąc czasu na przygotowanie wyścigu. To nie jest proste. Trzeba było pozyskać sponsorów, podpisać umowy, uzyskać wszystkie niezbędne zgody. Było z tym trochę zachodu, a do tego doszły jeszcze sprawy związane z koronawirusem. Trzeba było zebrać informacje, kto się z kim kontaktuje.

- Wyścig wystartował, ale przyszedł ten pechowy pierwszy etap z wypadkiem na finiszu. Wszyscy zamarliśmy ze strachu, co będzie dalej. To się stało nie z naszej winy. Faul wśród kolarza, ale zawsze człowiek rozmyśla o tym, co się stało. Spadł na nas hejt. Ludzie zaczęli nam wytykać, że to nasza wina. My nie czuliśmy się winni. Wyścig pojechał jednak dalej. Piękny drugi etap, w którym wygrywa mistrz świata, na trzecim triumfuje zwycięzca Giro d'Italia. Sobotni etap naprawdę był przepiękny, królewski ze zwycięstwem Evenepoela. I na koniec cudowny sprint w Krakowie. Wygrywa Ballerini, drugi Ackermann. Pięknie się zakończył tegoroczny Tour de Pologne.

- Sędziowie wystawili nam najwyższe noty za organizację wyścigu. Nie ma na świecie drugiego wyścigu tak dobrze zabezpieczonego, szczególnie stacjonarnie - policji, straży pożarnej. Czy ktoś wyjedzie z naprzeciwka, z boku. Mysz się nie prześlizgnie. Bezpieczeństwo było na najwyższym poziomie - spuentował Czesław Lang.

Zwycięzcą 77. Tour de Pologne został Remco Evenepoel. 20-letni Belg jest z tej samej grupy Deceuninck-Quick Step co Fabio Jakobsen. Więcej o młodym triumfatorze polskiego wyścigu przeczytasz TUTAJ.

Źródło artykułu: