W sobotę Franciszek Gustowski wygrał wyścig amatorów w Sobótce. Znów świętował z najbliższymi i planował już kolejne starty. W środę 15 lipca przed południem tradycyjnie przebrał się w kolarski strój, wziął swój rower i kręcił kolejne kilometry po okolicy. Mimo 78 lat nie zamierza odpuszczać żadnych jazd, a układający mu treningi Bartosz Huzarski mówi, że to jedyny człowiek, który w stu procentach realizuje plany treningowe.
W środę doszło jednak do dramatycznego i bulwersującego wypadku. Pan Franciszek jadąc przez miejscowość Przezdrowice został potrącony przez samochód. Jego kierowca nie udzielił mu pomocy i zbiegł z miejsca zdarzenia. Uciekał z roztrzaskaną przednią szybą. Policja już go znalazła. Nieoficjalnie wiemy, że to mężczyzna w średnim wieku z położonych obok Świątnik. Został zatrzymany na 48 godzin.
Najbardziej boli zachowanie kierowcy
Gustowski trafił do szpitala we Wrocławiu. Tam jest pod dobrą opieką lekarzy. Stosuje się do ich wszystkich zaleceń. W sobotę pan Franciszek ma przejść operację złamanego kręgosłupa. 78-latek ma także złamane żebra, kość łonową do biodrowej i uszkodzone płuco. Nie poddaje się, walczy. I wie, że wygra kolejny wyścig. Wspierają go w tym nie tylko najbliżsi, ale też ludzie z całej Polski.
ZOBACZ WIDEO: Kolarstwo. Tour de Pologne pierwszym wyścigiem etapowym w sezonie. "Zgłaszają się wielkie nazwiska!"
Jednak to nie złamania sprawiają największy ból. - Na drodze może się zdarzyć wszystko. Nie ma co człowieka od razu wieszać. Też rozumiem, że mógł być w szoku, czy się wystraszyć. Ale powinien się zatrzymać, chociaż zadzwonić na pogotowie. Tacie jest przykro, że tak został potraktowany przez tego kierowcę. On by tak w życiu drugiego człowieka nie potraktował - powiedziała nam Daria Gustowska, córka pana Franciszka.
Wypadku Gustowski nie pamięta. Doszło do wstrząśnienia mózgu i dlatego doszło do utraty pamięci krótkotrwałej. Pechowego zdarzenia nikt już nie wspomina. Najważniejszy jest powrót do zdrowia. - Tata nie jest mściwy, roszczeniowy, więc już pewnie mu wybaczył. U nas w rodzinie nikt nie jest taki, by piętnować człowieka. Na pewno karę musi ponieść. Tata miał szczęście - dodała pani Daria.
Drugi wypadek
To nie był pierwszy wypadek na rowerze pana Franciszka. Wcześniej na jednym z treningów kierowca zepchnął go do rowu. Wtedy zatrzymał się, zapytał, czy coś się stało. Tym razem kierujący uciekł z miejsca zdarzenia. Gustowskiego uratowała osoba, która przejeżdżała chwilę później. To ona zadzwoniła na policję i pogotowie.
- Tata już raz został zepchnięty przez auto i wpadł do rowu. Obdarł sobie łokieć i kolano. Gdy kierowca zapytał go, czy jest wszystko w porządku, tata zobaczył, że jest okej i tylko powiedział: "panie, uważaj jak jeździsz, bo kiedyś kogoś zabijesz". Wsiadł na rower, dokończył trening i wrócił do domu - wspomina Daria Gustowska.
Pan Franciszek na drodze jest uważny. Rozgląda się, uważa na siebie, stara się nie stwarzać niebezpiecznych sytuacji. Na rowerze jeździ niemal całe życie. Gdy dowiedział się o tym, jakie wsparcie dostaje od internautów, wzruszył się i ucieszył. Za pośrednictwem córki przekazał nam, że jeśli nawet jedna osoba dzięki jego historii zacznie trenować, to będzie z tego bardzo zadowolony.
Co roku wjeżdża na Ślężę
A jego historia jest bez wątpienia inspirująca. Mimo 78 lat pan Franciszek nie ma nadciśnienia ani innych chorób. Jedyne tabletki jakie bierze, to witaminy i suplementy. Już myśli o powrocie na rower. Na szpitalnym łóżku trenuje nogami, tak jakby kręcił kolejne kilometry.
Na rowerze jeździł już w młodości. Gdy założył rodzinę, musiał zrezygnować ze sportu. Wrócił do niego na 70. urodziny. Gdy w Sobótce organizowano wyścig z okazji jubileuszu kolarskiego klubu, wziął udział w honorowym wyścigu. - Zaczął się przygotowywać i tak się wciągnął, że od tamtej pory trenował codziennie po 100 kilometrów. Czy śnieg, deszcz, to dla niego nie była przeszkoda. On po prostu jeździł - dodała córka kolarza-amatora.
Gustowski to mistrz Polski w swojej kategorii wiekowej. Odnosi duże sukcesy, wygrywa wyścigi. To jego druga młodość. To, że trenuje mniej, jest zasługą Bartosza Huzarskiego. Namówienie pana Franciszka, by rzadziej jeździł na rowerze łatwe nie było. - To jest jego życie. Sukcesy i jazda na rowerze dodały mu skrzydeł i wigoru - cieszy się pani Daria.
Pan Franciszek ma coroczną tradycję. W Nowy Rok bierze rower i wjeżdża na Ślężę. Kto tam był, wie, jak bardzo wymagająca jest to trasa. - Nawet moi koledzy mówią, że mają po 40 lat, a nigdy z moim ojcem nie pojechaliby na rower. Tato od zawsze był silny i pełen życia - śmieje się Gustowska.
Czytaj także:
78-letni kolarz potrącony podczas treningu. Kierowca zbiegł z miejsca wypadku
Kolarstwo. Kolejny bulwersujący wypadek. 78-latek walczy o życie. Policja już wie, kto go potrącił