Tour de France. "Nagle oczy i płuca zaczęły palić". Kolarze relacjonują incydent z gazem pieprzowym

PAP/EPA / Yoan Valat / Australijczyk Simon Clarke z grupy Drapac Cannondale przemywa oczy po wjechaniu w chmurę gazu pieprzowego
PAP/EPA / Yoan Valat / Australijczyk Simon Clarke z grupy Drapac Cannondale przemywa oczy po wjechaniu w chmurę gazu pieprzowego

- To było okropne, ale zobaczyliśmy też dobrą stronę naszego sportu. Wszyscy sobie pomagali, na chwilę stali się przyjaciółmi - tak o wystawieniu uczestników Tour de France na działanie gazu pieprzowego mówi Mikel Landa z grupy Movistar.

We wtorek, na 16. etapie tegorocznej "Wielkiej Pętli", doszło do nieplanowanej przerwy. Mniej więcej na 30. kilometrze trasy z Carcassone do Bagneres-de-Luchon drogę zagrodziły kolarzom bele słomy, ułożone przez francuskich rolników. Farmerzy chcieli w ten sposób zaprotestować przeciwko ograniczeniu dotacji z Unii Europejskiej.

Nie jest to pierwszy tego rodzaju protest, podobne sytuacje zdarzały się w poprzednich latach, choć akurat przez ostatnią dekadę Tour był wolny od podobnych incydentów. Francuskie władze próbowały zniechęcić do takich działań, strasząc karami pozbawienia wolności do trzech lat. Jednak jak się w tym roku okazało, rolnikom straszniejsze jest obcięcie unijnych funduszy, niż więzienie.

Usunięciem protestujących i ich barykady z trasy wyścigu zajęła się policja, jednak najlepiej wyspecjalizowana w kontroli tłumu jednostka musiała akurat stacjonować w innym miejscu. Chmura gazu pieprzowego, którego użyli funkcjonariusze, zawisła nad jezdnią. Po chwili wjechało w nią kilkudziesięciu nieświadomych zagrożenia kolarzy.

Po chwili cały peleton się zatrzymał, ponieważ kilkudziesięciu zawodników potrzebowało pomocy medycznej. Ucierpieli między innymi mistrz świata Peter Sagan (Bora-Hansgrohe), czterokrotny zwycięzca wyścigu Chris Froome (Team Sky) czy lider wyścigu Geraint Thomas (Team Sky). Kolarze prosili o butelki z wodą, by przemyć twarz.

ZOBACZ WIDEO Mamy nagranie z historycznego zjazdu Bargiela. Te ujęcia zapierają dech w piersiach!

- Nagle zaczęły mnie palić oczy i płuca. Na początku nikt nie miał pojęcia, co się dzieje - relacjonował Silvan Dillier z grupy AG2R w rozmowie z cyclingnews.com.

- Wszyscy w grupie widzieli, że coś się dzieje na drodze, potem zobaczyliśmy demonstrantów, bele słomy i policjantów, próbujących usunąć protestujących. Przejechaliśmy przez coś w rodzaju chmury, a po chwili wszystko zaczęło nas swędzieć i piec. Szybko się zorientowaliśmy, że coś musiało być w powietrzu - mówił Simon Geschke, kolarz ekipy Sunweb.

Daniel Martin z UAE Team Emirates nazwał wydarzenie dziwacznym, dodał jednak, że służby porządkowe i medyczne dobrze się spisały. Bardziej wzburzony był Daryl Impey z Michelton-Scott. - To było okropne dla zawodników i dla wyścigu - powiedział.

Z kolei jeżdżący dla Movistar Team Mikel Landa, siódmy zawodnik klasyfikacji generalnej, starał się dostrzec pozytywne aspekty przykrego incydentu na trasie 16. etapu. - To było okropne, ale z drugiej strony, zobaczyliśmy dobrą stronę tego sportu. Wszyscy w peletonie sobie pomagali. Mi na przykład mechanik ekipy Lotto zakroplił oczy. Raz jeszcze przez chwilę wszyscy byliśmy przyjaciółmi - stwierdził Hiszpan.

Dyrektor wyścigu Christian Prudhomme podkreślał, że incydent nie powinien mieć miejsca. - Praca kolarza biorącego udział w Tour de France jest trudna. Trzeba szanować tych ludzi, pozwolić im robić swoje. Nie mieliśmy podobnych zdarzeń od dziesięciu lat. Nie blokuje się trasy tego wyścigu, niezależnie od tego, czy protest jest zgodny z prawem, czy nie - zakomunikował.

Przerwa w wyścigu trwała około 15 minut. Doszło do neutralizacji, a ponowny start miał miejsce na 33. kilometrze. Etap wygrał Francuz Julian Alaphilippe.

Źródło artykułu: