Nazwisko litewskiego kolarza Evaldasa Siskeviciusa pojawia się wśród 61 innych osób na liście zdyskwalifikowanych zawodników niedzielnego (8 kwietnia) wyścigu Paris-Roubaix (257 km). 29-letni zawodnik grupy Delko-Marseille Provence KTM przyjechał na metę poza limitem czasowym - ponad godzinę za zwycięzcą Peterem Saganem - ale swoją heroiczną postawą podbił serca kibiców kolarstwa na całym świecie.
Ostatnie 40 km jednego z najsłynniejszych klasyków kolarskich Siskevicius pokonywał bowiem samotnie. Jechał z wielkim trudem i bardzo powoli, zaraz przed samochodem "koniec wyścigu".
Nie zraził się nawet wtedy, kiedy złapał gumę. - 18 km przed metą byłem przerażony. Na szczęście zauważyłem nasz samochód na lawecie i mogłem wziąć z niego koło zapasowe - mówi dziennikarzom na mecie.
Ogromna strata do peletonu sprawiła, że organizatorzy nie czekali na marudera z Litwy. Kiedy Siskevicius przyjechał pod welodrom, na którym kolarze walczyli o zwycięstwo w prestiżowym klasyku, bramy obiektu były zamknięte. - Znalazł się jednak ktoś miły i otworzył mi bramę. Nigdy się nie poddaję na rowerze, ani w życiu. Nie chciałem zrezygnować z szacunku dla wyścigu. Paryż-Roubaix to kolarski pomnik, który musisz uszanować - przyznał 29-latek.
Zobacz walkę Litwina na trasie Paris-Roubaix.
L’incroyable histoire de Siskevicius à Roubaix. Respect...
— Marion Rousse (@Roussemarion) 10 kwietnia 2018
( : @sporza )pic.twitter.com/tUwSo4liHO
ZOBACZ WIDEO Fantastyczny strzał Pulisicia po asyście Piszczka. Borussia rozbiła VfB Stuttgart [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]