21 listopada 2017 roku Michael Goolaerts na instagramie pokazał zdjęcie z dzieciństwa. Widać, jak próbuje wsiąść na malutki rowerek Być może jego pierwszy w życiu. - Wszystko pod kontrolą - podpisał fotografię.
Pięć miesięcy później młody (23. urodziny obchodziłby w lipcu) belgijski kolarz zmarł w szpitalu w Lille. - Wszyscy w Team Sky są załamani po śmierci Michaela Goolaertsa. Nasze myśli są z jego rodziną, przyjaciółmi i wszystkimi w jego zespole - Michał Kwiatkowski w taki sposób wyraził swój ból i żal.
"Żył by jeździć, jeździł by żyć"
Goolaerts urodził się w małym, belgijskim miasteczku - Lier. To miejscowość mniej więcej porównywalna (pod względem powierzchni i liczby mieszkańców) z naszym Lęborkiem. Tutaj dzieci marzą, aby zostać piłkarzem (jak legendarny Jan Ceulemans urodzony właśnie w Lier, który aż 96 razy zagrał w reprezentacji Belgii, wywalczył również wicemistrzostwo Europy), albo kolarzem. Michaela od zawsze bardziej ciągnęło w kierunku dwóch kółek.
To zresztą doskonale widać w serwisach społecznościowych. Jego profile są pełne zdjęć kolarskich. Tam nie ma miejsca - podobnie jak u jego rówieśników - na gadżety, na zdjęcia i filmy z imprez, na muzykę, teledyski. - Żył by jeździć i jeździł by żyć - lokalne media cytują jednego z jego przyjaciół.
Pierwszy poważny sukces przyszedł w wieku 15 lat. Zdobył mistrzostwo regionu. Mistrzostwo juniorów. Dwa lata później wygrał dwukrotnie już na arenie krajowej. Wpadł w oko trenerom. Znalazł się w ich notesach w rubryce: "talent".
Specjalista od czasówek i...
W 2012 roku (miał 18 lat) wywalczył 22. miejsce podczas mistrzostw Europy, w jeździe indywidualnej na czas. To była jego mocna strona. Specjalizował się w czasówkach. Tutaj czuł się najlepiej i skutecznie wykorzystywał swoje warunki fizyczne (186 cm wzrostu).
1 sierpnia 2013 podpisał pierwszy kontrakt, z Veranda's Willems (obecnie to Veranda's Willems-Crelan). To kuźnia belgijskich talentów, mały klub, który świetnie pracował z młodzieżą. W kwietniu 2016 roku wygrał I etap wyścigu Tour du Loir et Cher i założył koszulkę lidera. Po raz pierwszy w swojej karierze. - Cudownie! - pisał w internecie.
Ten i inne sukcesy spowodowały, że szybko znalazł się w kręgu zainteresowań ekipy World Touru (najwyższa kolarska liga) - Lotto Soudal. Spędził tam kilka miesięcy, na próbnym kontrakcie. Niestety, zapłacił frycowe. Osiągał bardzo przeciętne wyniki, niczym szczególnym się nie wyróżniał. Było widać, że nieco przygasł.
Wrócił więc do macierzystej ekipy. Poczuł się jak w domu. - Czuję różnicę, czuję, że mimo wszystko ta praca wykonana w Lotto przynosi efekty, czuję, jak pomaga mi coraz większe doświadczenie - mówił w wywiadach dla lokalnych mediów.
… bruków
Goolaerts czuł się dobrze nie tylko podczas etapów jazdy indywidualnej na czas, ale także na brukowanych odcinkach wyścigów klasycznych. Po drogach północnej Francji i Belgii jeździł od zawsze, znał tutaj każdy zakątek. Paradoksalnie, w niedzielę (8.04.) po raz pierwszy wystartował w Paryż-Roubaix, ale wśród seniorów. Jako młodzieżowiec przejechał tę trasę (oczywiście skróconą) dwukrotnie - w 2012 i 2015 roku.
Ten sezon zaczął bardzo dobrze. 16. miejsce w klasyfikacji generalnej Sharjah Tour (Kuwejt), 20. pozycja w klasyku Kuurne-Bruksela-Kuurne, w końcu bardzo wysoka (dziewiąta) lokata w Dwars door West-Vlaanderen. W tych zawodach ścigał się między innymi z kolarzami CCC Sprandi Polkowice (Kamil Gradek zajął 14. pozycję).
That crowdpic.twitter.com/uSqVOGaZQm
— Michael Goolaerts (@Gooliee94) 2 kwietnia 2018
W ostatnich tygodniach był jednym z pomocników lidera zespołu - Wouta van Aerta. Pomagał mu zarówno w Gandawa-Wevelgem, jak i Wyścigu Dookoła Flandrii. Podobnie miało być podczas Paryż-Roubaix. Było. Mniej więcej do setnego kilometra...
Goolaerts przewrócił się na jednym z pierwszych odcinków brukowanych podczas Paryż-Roubaix (8.04.). Nie wiemy, czy to był efekt kraksy czy zasłabnięcia (przedstawiciele jego zespołu nawet powtarzają, że nie mają takiej wiedzy, ustali to sekcja zwłok), ale okazało się, że doszło do zatrzymania akcji serca. Błyskawiczna akcja ratownicza zakończyła się przetransportowaniem go do szpitala w Lille. Po kilku godzinach walki o jego życie, późnym wieczorem (o godz. 22:40) odszedł. - Działania medyczne nie przyniosły efektu - napisał jego zespół, Veranda's Williams, w specjalnym oświadczeniu.