W Polskim Związku Kolarskim nie doszło do zmian. Dariusz Banaszek pozostał na stanowisku prezesa, ale to, jak wyglądał Nadzwyczajny Zjazd Delegatów, dowiodło, że polskie kolarstwo potrzebuje wielkich zmian.
Uśmiechy, żarty, wzajemne pozdrowienia i gesty czułości. Zjazd delegatów Polskiego Związku Kolarskiego w Pruszkowie jeszcze przed jego oficjalnym rozpoczęciem wyglądał jak spotkanie zadowolonych z siebie kolegów. Jakby afera obyczajowa w związku ich nie dotyczyła, a jedynie złych i stronniczych dziennikarzy.
Prezes Dariusz Banaszek od początku sprawiał wrażenie pewnego siebie. Przechadzał się między stołami z dużą gracją, niemal tak samo jak lawirował w wypowiedziach po opublikowaniu słów członka zarządu PZKol, Piotra Kosmali. W środowisku mówi się, że miał powód, bo jego komitet odpowiednio wcześnie zadbał o głosy delegatów, którzy mieli nie dopuścić do jego odwołania. Za tym miał stać osobiście były trener polskiej reprezentacji, oskarżany przez zawodniczki o dopuszczenie się wobec nich czynności seksualnych.
Banaszek nie chciał rezygnować na polecenie ministra sportu Witolda Bańki, licząc, że w głosowaniu podczas zjazdu padnie odpowiedni dla niego wynik.
Na sali pojawił się także przedstawiciel Polskiego Komitetu Olimpijskiego, zabrakło natomiast reprezentanta Ministerstwa Sportu i Turystyki. - Mają to gdzieś - powiedział rubasznym tonem jeden z bardziej doświadczonych delegatów. Siedzący obok tylko porozumiewawczo kiwnęli głowami.
Następnie było niemniej wesoło, gdy przemowa jednego z delegatów była słyszana tylko przez niego. Potem do jednej z komisji zgłosili się chętni, sami nie wiedzący o tym, że ich mandat im na to nie pozwala. Dobry humor obecnych został podtrzymany.
"Zamach stanu"
Podczas sprawozdania z działalności związku prezes chwalił się nie tylko podpisaniem umowy z UCI na organizację mistrzostw świata w 2019 roku, ale też pozyskaniem sponsorów jak Orlen czy 4F. Nie dodał jednak, że jeszcze w 2017 roku związek ich stracił. Pojawiły się także słowa o takich zasługach jak przemalowanie ciężarówek na odpowiedni kolor czy udogodnienie w postaci restauracji w siedzibie związku.
- Stoję przed wami, czując się fatalnie, ale dużo bardziej bogatszy o doświadczenia. Zupełnie inaczej wyobrażałem sobie funkcjonowanie w związku, a ostatnie trzy miesiące to był koszmar. To jest koszmar i zamach stanu dla całego środowiska - wyznał z mównicy. Dodał także, że dla niego afera obyczajowa, o której mówi się w środowisku, nie istnieje.
Następnie Banaszek odniósł się do kłamliwych jego zdaniem artykułów serwisu WP SportoweFakty i "Przeglądu Sportowego". - Te artykuły z tezą były prawdopodobnie grubo opłacane. Nie zostawimy tego - zapowiedział. Później mówił o ośmiornicy, kurach i jajkach, zaapelował też do ministra sportu. - Panie ministrze, na Boga! Zreflektuj się i pomóż naszej dyscyplinie, bo na to zasługuje. Ta dyscyplina może być sportem numer jeden w przeddzień 100-lecia polskiego kolarstwa i igrzysk olimpijskich w Tokio - zakończył, a jego słowa zostały podsumowane brawami.
Następnie możliwość zabrania głosu otrzymali delegaci. Jeden z nich słusznie zauważył, że przed decyzją o przyszłości prezesa powinni oni otrzymać raport komisji rewizyjnej. Okazało się, że ten zjazd tego nie przewiduje. To był jednak dopiero początek.
"A wy co, nie pijecie"
Co było dalej? Wzajemne oskarżanie się, czytanie prywatnych SMS-ów, pranie osobistych brudów. Słowa "cyrk", "kompromitacja" były używane regularnie. W pewnym momencie zapomniano, po co tak naprawdę wszyscy się w Pruszkowie spotkali. Przypomniał o tym delegat Zdrójka z Olsztyna, który zaapelował, by wobec afery obyczajowej nie wyciągać konsekwencji. "Po co to komu?" - zapytał. W tym momencie nad wyborami powinna zapaść kurtyna, ale że takiej zabrakło, happening trwał nadal.
Przebojem było wystąpienie Tadeusza Mytnika. Były medalista mistrzostw świata przekonywał o potędze polskiego kolarstwa i jego wielkiej historii, i apelował w dynamiczny sposób o rozwagę. - Panie Kwiecień, co pan takiego zrobił dla polskiego kolarstwa? Czy pan zjadł gó... z szosy?! - grzmiał. Jaki zjazd, taki przebój.
ZOBACZ WIDEO Dariusz Banaszek: Chciałem wyczyścić temat. Moi poprzednicy wiedzieli o problemach, ale nic nie zrobili
Ostatecznie raport komisji rewizyjnej został odczytany. Choć z ust Krzysztofa Goldwieja padały kolejne zarzuty poparte faktami i liczbami (oszustwa związane z podatkiem VAT, łamanie prawa o zamówieniach publicznych, oszukiwanie ZUS, alkohol kupowany na konto związku), które miażdżyły wręcz prezesa, niektórych z obecnych na sali niewiele to obchodziło. Wielu z zainteresowanych oddaliło się do tak zwanej strefy bufetu.
Wniosek komisji? Bliski wniosek o upadłość związku. Następnie głos zabrał Banaszek, który po kolei odpowiadał na wcześniejsze pytania. Na zarzuty o m.in. zakupy alkoholu za związkowe pieniądze. - A wy co, nie pijecie?! - grzmiał.
Po ponad czterech godzinach dyskusji, które przyprawiały głównie o litościwy śmiech, doszło do głosowania. Z 69 obecnych delegatów zaledwie 16 zagłosowało za jego odwołaniem. Dariusz Banaszek pozostał na swoim stanowisku.
Nie mam wątpliwości, że w Polskim Związku Kolarskim jest wiele osób, którym zależy na dobru tego sportu. Trudno jednak nie zauważyć, że dla wielu innych najważniejsze jest ich własne dobro.
Kurtyna w dół.
AKTUALIZACJA
Podajemy skład nowego zarządu PZKOl.
Janusz Pożak, Andrzej Domin, Katarzyna Dzięcioł-Białowieżec, Zbigniew Klęk, Przemysław Bednarek, Andrzej Chmurzewski, Artur Szarycz, Robert Radosz.
Pierwszy rezerwowy: Arkadiusz Jałowski.
Witold Bańka 28-11 08:25 7 ""
To ,że zarząd działa nadal ,to wina ministra Bańki !!
Tak się sadził na koniec listopada (cyt Czytaj całość