W ostatnią sobotę (25.11.) przez polskie kolarstwo przeszło tornado. Były wiceprezes związku Piotr Kosmala w naszym serwisie - po raz pierwszy publicznie - zdradził bulwersujące szczegóły molestowania seksualnego, którego miał się dopuścić jeden z bardziej znanych trenerów i działaczy ostatnich lat (Afera w polskim kolarstwie. Czy "dochodziło do uprawiania seksu z podopiecznymi?" - czytaj cały artykuł >>).
Na naszą publikację natychmiast zareagowali: ministerstwo sportu wydając specjalne oświadczenie, w którym przyznało, że zna sprawę, która już trafiła do prokuratury, minister Witold Bańka, szef resortu sprawiedliwości - Zbigniew Ziobro oraz wielu ekspertów kolarskich (m.in. Czesław Lang czy Cezary Zamana). Wszyscy zaapelowali o błyskawiczne oczyszczenie polskiego kolarstwa. Bańka postawił nawet zarządowi PZKol ultimatum: dymisja wszystkich członków tego gremium do końca tygodnia (termin upływa w niedzielę 3 grudnia). Na słowa ministra odpowiedziało pięciu członków zarządu: Kosmala, Tadeusz Jasionek, Adam Wadecki, Marek Kosicki i Franciszek Harbacewicz. Kosmala dodatkowo zapowiedział, że wycofuje się z najwyższych władz kolarskich. Nie będzie już ubiegał się o stanowisko prezesa, ani członka zarządu.
W czwartek (30.11.) opublikowaliśmy nagranie z jednego październikowych z posiedzeń zarządu PZKol, na którym słychać, jak prezes kolarskiego związku mówi o bulwersujących sytuacjach (seks, molestowanie, gwałty) z przeszłości. Mimo że w wywiadach prasowych zaprzeczał, jakoby miał taką wiedzę. Jakby tego było mało przyznał, że audyt wykazał również problemy z... dopingiem (Seksafera to nie jedyny problem PZKol. Padły słowa o "przetaczaniu krwi i EPO" - czytaj cały artykuł >>). Po naszej publikacji minister Bańka po raz drugi wezwał zarząd PZKol do natychmiastowej dymisji.
Dariusz Banaszek podczas specjalnie zwołanej konferencji prasowej na pruszkowskim torze ogłosił:
- nie podam się do dymisji.
Przy okazji wygłosił bardzo mocną tyradę wobec ministra Bańki. - Panie ministrze, nie kupi pan pieniędzmi podatników stanowisk w Polskim Związku Kolarskim - przyznał. - Nie ma na to mojej zgody.
Na zakończenie swojej wypowiedzi dodał, że podczas zwołanego na 22 grudnia Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia Delegatów zrezygnuje. - Dopiero wtedy, bo nie będę wykonywał rozkazów ministra i nie zamierzam ustępować już dzisiaj.
Przy okazji dodał jeszcze, że minister Bańka znał się bardzo dobrze z oskarżanym przez zawodniczki o molestowanie seksualne wysoko postawionym działaczem. - Panie ministrze, wymienialiście się telefonami, żyliście w bardzo dobrych stosunkach - mówił.
Oprócz ministra Bańki, drugą osobą, którą prezes PZKol zaatakował był Dariusz Miłek.
Właściciel CCC - do niedawna jednego z głównych sponsorów związku - miał zdaniem Banaszka destabilizować sytuację w całym polskim kolarstwie. To on ma na swoim sumieniu ten bałagan, którego teraz jesteśmy świadkami. Banaszek pokazał wiele dokumentów, maili i nagrań, które miały świadczyć o tym, że Miłek chciał sterować związkiem z tylnego fotela.
Banaszkowi podczas konferencji towarzyszyło trzech członków zarządu: Marek Kosicki (który podał się do dymisji kilka dni temu), Lucjusz Wasilewski i Arkadiusz Jałowski. Dwóch ostatnich przekazało informację o wysłaniu rezygnacji do ministra sportu. W chwili obecnej (1.12.) siedmiu (z dziewięciu) członków zarządu PZKol ustąpiło. Jedynie prezes Banaszek i Rafał Jurkowlaniec (nie wypowiedział się w sprawie) pozostali na swoich stanowiskach.
Po wygłoszeniu wszystkich oświadczeń prezes Banaszek nie udzielił dziennikarzom głosu i zakończył konferencję. - Nie będę odpowiadał na żadne pytania - powiedział.
Prezes PZKol twierdzi, że nie wiedział o seksaferze. Wiedział. Mamy dowód
Afera w polskim kolarstwie. Bezczynni działacze mogą ponieść odpowiedzialność karną