"To najtragiczniejsza historia w światowym sporcie". Gorsza niż ta związana z Armstrongiem

Getty Images / Vladimir Rys/Staff / Na zdjęciu: Raimondas Rumsas podczas Tour de France 2002
Getty Images / Vladimir Rys/Staff / Na zdjęciu: Raimondas Rumsas podczas Tour de France 2002

Życie Raimondasa Rumsasa to gotowy scenariusz na film. Horror. Syn byłego kolarza nie żyje - być może przez niedozwolone środki. Drugi został złapany na dopingu. Sam Raimondas zaliczył wpadkę w 2003 r., a jego żona przewoziła "koks" w bagażniku auta.



Początek XXI wieku w kolarstwie. Policyjne naloty na autobusy teamów podczas najważniejszych wyścigów, aresztowania lekarzy w świetle telewizyjnych kamer, kolejne wpadki dopingowe najlepszych zawodników, śmierć Marco Pantaniego, w końcu coming out Lance'a Armstronga (który przez kilkanaście lat wodził za nos wszystkie służby antydopingowe). Słusznie ta dyscyplina została wyrzucona na margines. W tym czasie peleton przypominał tablicę Mendelejewa. Reputacja całej dyscypliny osiągnęła poziom Rowu Mariańskiego.

Apteka w bagażniku

[tag=64687]

Raimondas Rumsas[/tag] ścigał się właśnie w tym okresie. Teraz jest o nim znów głośno. Niestety. W ostatnich dniach pojawiła się informacja, że jego syn został złapany na dopingu.

Był kolarzem nietuzinkowym, z ogromnym potencjałem. Wygrał Giro di Lombardia, wyścig Dookoła Kraju Basków, zajął drugie miejsce w Paryż-Nicea, był wielokrotnym mistrzem kraju. W 2002 roku zajął trzecie miejsce w Tour de France. Rok później był szósty w Giro d'Italia. W kwestii dopingu Litwin nie był wyjątkiem. Stosował niedozwolone środki, podczas Giro 2003 został przyłapany. Jak większość ówczesnych kolarzy ze światowej czołówki. - Kolarzy z podobną, dopingową przeszłością było wielu. Solidnych zawodników, których kariera nagle nabierała rozpędu dzięki nielegalnemu wspomaganiu wynosząc ich na chwilową, chemiczną wybitność - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Marek Tyniec jr, bloger, autor xouted.com.

W 2002 roku policja aresztowała żonę kolarza - Editę. Na włoskiej granicy (wracała z Tour de France) została zatrzymana do kontroli. Okazało się, że w bagażniku pani Rumsas przewoziła całą aptekę. Policjanci nie widzieli jeszcze takiej liczby medykamentów. Oczywiście spora część z nich była na liście leków zakazanych dla sportowców. Szybko połączono fakty: zakończona właśnie Wielka Pętla, żona trzeciego kolarza klasyfikacji generalnej, środki dopingowe... Rozpętała się wielka afera, która potężnym odłamkiem uderzyła w jednego z najlepszych specjalistów medycyny sportowej w Polsce - dr Krzysztofa Ficka. To u niego leczą się największe gwiazdy sportu. - W samochodzie Edity znaleziono napisaną odręcznie przeze mnie listę środków, które przepisywałem Raimondasowi - na naszą prośbę lekarz wraca do tamtych zdarzeń. - To wystarczyło, aby francuscy śledczy wciągnęli mnie na listę ludzi, którzy są zamieszani w doping.

[color=#000000]ZOBACZ WIDEO Niezwykła przygoda Aleksandra Doby. Stracił łączność ze światem, ratował go grecki statek

[/color]

Mimo że to nie były recepty, a na dodatek specyfiki wypisane przez Ficka były całkowicie legalne, sprawa ciągnęła się latami. - I nadal de facto nie jest zakończona - przekonuje lekarz. - Cały czas otrzymuję korespondencję z francuskich sądów. Najważniejsze, że mojego nazwiska nie ma na liście skazanych. Sprawa mogłaby być przedmiotem badań dla przyszłych prawników.

Wspólna kolacja wigilijna

W latach 1996-99 Rumsas jeździł w barwach polskiej grupy zawodowej Mróz. - Sprowadził go dyrektor, Piotrek Kosmala - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Cezary Zamana, który w tych latach również reprezentował barwy tego zespołu. - Raimondas miał 24 lat, był młodym kolarzem, dopiero się uczył. Chciał się uczyć. Był nastawiony na sukces, ciężko pracował, szybko chłonął wiedzę. Takich kolarzy nazywałem "dobrą szkołą ZSRR".

- Potwierdzam słowa Czarka - dodaje Ficek. - Współpracowałem z Raimondasem w tamtym okresie i nie powiem na niego złego słowa. Przyjacielski, uczynny, normalny.

Ciekawa - i pokazująca jednocześnie, że Rumsas był normalnym człowiekiem - historia wydarzyła się w Wigilię 2002 roku. Już po aferze bagażnikowej jego żony. - Raimondas podróżował z Litwy na Boże Narodzenie do Włoch, gdzie już mieszkał - wspomina Ficek. - 15 lat temu infrastruktura hotelowa w Polsce nie była jeszcze rozwinięta, więc Litwin przejeżdżając przez nasz kraj po prostu do mnie przyjechał. Do domu. Zjedliśmy wspólnie wigilijną kolację. Normalnie rozmawialiśmy, żartowaliśmy, złożyliśmy życzenia. Ciepło to wspominam.

Od tego czasu Ficek nie spotkał już Rumsasa. Podobnie jak Zamana. - Nasze drogi się rozeszły i nie wiem, jak potem się zmienił. Bo jak czytam o tym, co się u niego dzieje, to musiał się zmienić - twierdzi były polski kolarz.

"Ciekawy przypadek dla psychiatry"

Po zakończeniu kariery Rumsas pozostał przy kolarstwie. Jako dyrektor sportowy. Pracował m.in. przy projekcie Mario Cipolliniego - zespole GFDD Altopack. Obaj jego synowie: Linas i Raimondas junior podążyli jego tropem. Zostali kolarzami.

W maju tego roku zmarł Linas. Nagle, w domu. Włoscy prokuratorzy po kilkunastu tygodniach dochodzenia mają przerażające wnioski. - W mieszkaniu Rumsasów znaleziono środki dopingowe - donoszą włoskie media. - Ojciec zmarłego najprawdopodobniej zostanie oskarżony o przyczynienie się do śmierci syna.

Byłemu kolarzowi z pewnością nie pomogła najnowsza informacja, sprzed kilkunastu dni. Otóż na początku października 2017 roku na stosowaniu środków dopingowych został złapany jego drugi syn - Raimondas jr. - O śmierci słyszałem, o dopingu drugiego syna dowiaduję się od pana - przyznaje Ficek. - Bardzo smutna historia. Nie mam pojęcia, co się wydarzyło w tej rodzinie, że doszło do takiej tragedii.

Zamana: - Raimondas, niestety, zbłądził. Śmierć syna, doping u drugiego... Nie potrafię sobie wyobrazić, co on musi teraz przeżywać. Na dodatek dochodzenie prokuratorskie. Najwidoczniej nie wyciągnął wniosków ze swojego życia. Owszem, jak jeździł, to doping brali praktycznie wszyscy, ale świat się zmienił. Jako dyrektor zespołu powinien zadbać, aby to takich sytuacji nie dochodziło. To chyba najtragiczniejsza historia w światowym sporcie, ja sobie innej nie przypominam. Była sprawa Armstronga, tego, jak oszukiwał i na jaką skalę. Ale tam przynajmniej nie było tragedii rodzinnej.

Bardzo ważną kwestię pracy Rumsasa z młodzieżowcami poruszył Tyniec. - O ile sytuacja rodzinna i osobista Litwina to ciekawy przypadek bardziej dla psychologa lub nawet psychiatry niż komentatora sportu, o tyle warto pochylić się nad kwestią obecności w kolarstwie zawodników z dopingową przeszłością. Fakt, że postać, która w trakcie swojej kariery przekraczała granice nielegalnego wspomagania tak bardzo jak Litwin, po latach prowadzi klub i pracuje z młodzieżą, jest mocno dyskusyjny - przyznaje.

Gdyby Rumsas otrzymał dożywotni zakaz pracy w kolarstwie, a zwłaszcza młodzieżowym, być może nie doszłoby do tej rodzinnej tragedii. - Nie mieści się to w mojej głowie - mówi mocno poruszony Zamana. - To był naprawdę poukładany mężczyzna.

Źródło artykułu: