- Daj pan spokój z tym PiS-em, co oni wyprawiają? - na oko 50-letni mężczyzna w krótkich spodenkach i z różowym kapeluszem jednego ze sponsorów Tour de Pologne na głowie ekspresyjnie gestykuluje.
- A co Platforma robiła przez tyle lat? Niech pan mnie nie prowokuje - o kilka lat starszy pan, w eleganckiej koszulki i długich spodniach "w kantkę" robi się coraz bardziej czerwony na twarzy.
- Jeszcze jedno słowo, a jak...
Na całe szczęście stojący po przeciwnych stronach barykady politycznej mężczyźni nie mogą dokończyć swojej rozmowy, bowiem między nich wpycha się - dosłownie - grupa nastolatków, którzy chcą podejść jak najbliżej sceny, na której Rafał Majka podpisywał listę startową. - Rafał, Rafał - okrzyki kibiców już całkowicie gaszą "mowę nienawiści". Sport znów wygrywa z polityką.
Jak procesja Bożego Ciała
Rynek w Jaworznie, zrewitalizowany prawie cztery lata temu, pęka w szwach. Urodziłem się w tym mieście, żyłem w nim przez 30 lat i szczerze, to takie tłumy nie są tutaj czymś codziennym. Wiele lat temu procesje Bożego Ciała gromadziły tysiące jaworznian na starym jeszcze rynku. Dzisiaj jest bardzo podobnie.
Poniedziałek, ostatni dzień lipca, za mniej więcej dwie godziny start do trzeciego etapu Tour de Pologne. Kolarzy czeka ciężki dzień. Przed nimi wymagające wspinaczki, m.in. na Salmopol.
- Da mi pani jeszcze jeden balonik? Drugi wnusio siedzi w domu, bo jest przeziębiony, ale przyszedłby tutaj na pewno - babcia z wózkiem, w którym śpi niemowlak, rozmawia z jedną z hostess.
Moje drugie ucho rejestruje inną wymianę zdań.
- Nie, dzisiaj są za niskie góry jeszcze, aby Majka zaatakował. Myślę, że Sagan wygra.
- Ja stawiam jednak na Nibalego. Podkręci takie tempo na Salmopolu, że wytrzyma tylko Majka, ale na zjeździe mu odejdzie. Vincenzo zjeżdża tak świetnie jak "Kwiato", a Rafał po kraksie w Tour de France nie będzie ryzykował.
Spoglądam w lewo, aby spojrzeć, któż to prowadzi tak zaawansowane analizy przedetapowe. Moim oczom ukazują się dwie nastolatki, które bardziej podejrzewałbym o szalone piski na koncertach Justina Biebera niż taką wiedzę na temat kolarstwa.
A taka atmosfera panowała w Jaworznie tuż przed startem. Było głośno. @Tour_de_Pologne pic.twitter.com/J12QblTe4g
— Marek Bobakowski (@MarekBobakowski) 31 lipca 2017
Jaworzno - po roku przerwy - zdecydowało się na organizację startu jednego z etapów Tour de Pologne. Jaworzno, ani to miasto turystyczne, ani znane w Polsce, ani szczególnie wybitne. Miasto, jakich w naszym kraju są setki. Z jednej strony dziurawe drogi na obrzeżach (coś o tym wiem, bo często tutaj jeżdżę na szosówce), z drugiej nowa galeria handlowa w samym centrum, całkiem funkcjonalna hala sportowa, wiele kilometrów nowych obwodnic.
Z jednej strony ci, którzy stali kiedyś naprzeciw ZOMO, z drugiej ci, którzy twierdzą, że stali też w tym miejscu, choć tak naprawdę stali właśnie tam, gdzie ZOMO. Ot, polskie piekiełko. Raz jest gorzej, raz lepiej. Skąd więc pomysł na Tour de Pologne?
- Można wydawać pieniądze na różne formy promocji - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty prezydent Jaworzna, Paweł Silbert. - My postawiliśmy na wielkie wydarzenie sportowe. W umowie z Lang Teamem zagwarantowaliśmy sobie promocję we wszystkich nośnikach medialnych, łącznie z billboardami i spotami w kinach. Do tego dochodzą nasze działania marketingowe. Żadną miarą nie moglibyśmy w tych kosztach samodzielnie wykupić czasu antenowego oraz zapewnić tak wielowymiarowej promocji. Liczę na wielokrotny efekt, całemu wyścigowi towarzyszy ogromne zainteresowanie kibiców i mediów. Z badań opinii społecznej z 2016 roku wynika, że wyścigi kolarskie są tymi imprezami, których mieszkańcy oczekują w największym stopniu.
Woda mineralna leje się strumieniami
Rzeczywiście tak jest? Mieszkańcy chcą TdP? - Podoba mi się to, że wyścig startuje u nas na rynku - mówi mi jeden ze stojących przed sceną, na której spiker podgrzewa atmosferę. - W telewizji mówi się o nas tylko dobrze, pokazują miasto. Myślę, że to świetna promocja.
- A weź pan mnie nie wkurw... - innego zdania najwyraźniej jest gość, który siedzi na ławce, nieco z boku całego zamieszania.
Siedzi, pali papierosa, obok niego stoi butelka wody. Spod okularów, które tylko dlatego, że są na łańcuszku, nie spadają mu z nosa, patrzy na tłum. - Po co to wszystko? Ile to kosztuje? Nie można tej kasy dać na biednych? - pyta.
Na zadowolonego wygląda człowiek w świetnie skrojonym garniturze, stojący przed jednym ze sklepów spożywczych. - Jestem właścicielem tego miejsca - tłumaczy. - Nie powiem. Dzisiaj mamy taki obrót, że mogę na tydzień jechać na urlop, zamknąć biznes, a i tak wyjdę na plus.
ZOBACZ WIDEO Czesław Lang uspokaja: Nikomu nic się nie stało (WIDEO)
Rzeczywiście, ogonek kolejki zdaje się nie mieć końca. Podobnie jest przy kawiarniach. Rynek tonie w słońcu, pewnie jest ponad 40 stopni. Butelki po wodzie mineralnej powoli nie mieszczą się w koszach na śmieci.
- Do nas docierają entuzjastyczne głosy jaworznian - tłumaczy Sebastian Kuś, dyrektor Miejskiego Centrum Kultury i Sportu. - Tour de Pologne to sportowa Liga Mistrzów, tym bardziej cieszy, że jest ona obecna w Jaworznie. Sukcesy sportowe polskich kolarzy w ostatnich latach na nowo rozbudziły dawne sportowe emocje wśród kibiców.
Rowerowe miasto
- Jaworzno to miejsce, gdzie kochają i rozumieją sport - rzuca w moim kierunku krótko dyrektor TdP, Czesław Lang.
Nie postawił kropki, a już go "zabrali". No cóż, przed startem ma mnóstwo obowiązków. Wróćmy do jego słów. Coś w nich jest. W Jaworznie jest bardzo mocne środowisko kolarskie. Stowarzyszenie Team Jaworzno organizuje wiele akcji skierowanych do mieszkańców miasta. Między innymi nocne wycieczki rowerowe dla każdego: Night Biking.
- W tej imprezie bierze udział regularnie po kilkuset rowerzystów, panuje świetna rodzinna impreza, są przyjemne trasy - opisuje wiceprezydent miasta, Tadeusz Kaczmarek. - Jeśli do tego dodamy jeszcze wiele innych imprez rowerowych w ciągu roku, rekreacyjnych wycieczek, ścieżki rowerowe i poważną rozbudowę infrastruktury dla dwóch kółek (wkrótce w mieście ma powstać rowerowa... autostrada, czyli Velostrada - przyp. red.), to wychodzi, że Jaworzno to bardzo rowerowe miasto.
- Pamiętam ostatnią galę sportu zorganizowaną przez moją redakcję - mówi mi Tomasz Kuczyński, dziennikarz sportowy "Dziennika Zachodniego". - W kategorii Drużyna Roku, właśnie Team Jaworzno zajął bardzo wysokie drugie miejsce. Mimo że nie do końca jest to drużyna sportowa, jaworznickie stowarzyszenie zebrało wiele głosów. Na galę Team Jaworzno wysłał bardzo liczną delegację, pokazali się ze świetnej strony, zauroczyli gości tej imprezy.
- W Jaworznie bardzo dużo się dzieje - twierdzi z kolei Tadeusz Musioł, dziennikarz Radia Katowice. - Akcje rowerowe, wyścigi na orientację, Night Biking. Można wymieniać i wymieniać.
"Ja tam chcę"
Emocje sięgają zenitu, peleton TdP właśnie ruszył z jaworznickiego rynku. Powoli, honorowo, z uśmiechem na twarzy. Kolarze zniknęli z pola widzenia, ale przejadą przez rynek jeszcze raz, dosłownie za kilka minut. I potem pognają już na południe, do Szczyrku.
Wchodzę w jedną z bocznych uliczek, którą przejeżdżają zawodnicy. Jest tutaj o wiele luźniej niż na rynku. Kilkanaście osób stoi wzdłuż trasy. Jest cicho, spokojnie. W mojej pamięci zapada pewna staruszka, która siedzi na leżaku, krzesełku (zwał jak zwał). Kompletnie nie pasuje do całego kolorowego szaleństwa. Ale co tam. Przecież każdy może kibicować.
Kilkadziesiąt metrów od rynku w Jaworznie, z dała od zgiełku... Kolarzom może kibicować każdy. Brawo! pic.twitter.com/Ro4O2KUuNx
— Marek Bobakowski (@MarekBobakowski) 31 lipca 2017
Wracam na rynek. - Halina, widziałaś naszych? - emerytka stojąca przy barierkach ochronnych trąca łokciem sąsiadkę.
- Co naszych? Polaków?
- No przecież nie Niemców, widziałaś biało-czerwone koszulki?
Idę powoli w kierunku parku przy ulicy Pocztowej. Upał daje mi się we znaki, chcę złapać nieco cienia. Ostudzić głowę. Robi się luźniej, da się oddychać.
Wychwytuję fragment rozmowy dwóch kobiet, które idą z wypełnionymi po brzegi reklamówkami znanej sieciówki. - Co tu się dzieje, skąd tyle ludzi? - pytają. Widać, że nie każdy w Jaworznie orientuje się, dlaczego centrum zostało sparaliżowane.
Peleton po raz drugi opuszcza rynek. Czuć ten charakterystyczny powiew, który wytwarza 150 rowerów rozpędzających się z każdym kolejnym metrem.
Z drugiej strony, chodnikiem, wyprzedza mnie berbeć na rowerze biegowym. - Czaruś, Czaruś, czekaj, wolniej - słyszę zza pleców matkę, która najwyraźniej nie nadąża za pociechą.
Przyszły sportowiec nagle się zatrzymuje, obraca w stronę matki i komentuje na cały regulator: - ja tam chcę, tam...
Pokazuje palcem i ze łzami w oczach odjeżdżający peleton.
Marek Bobakowski, Jaworzno