Kamil Kołsut z Genewy
Otwarcie tegorocznego Tour de France jest urokliwe. Kilka dni temu najlepsi górale ostrzyli noże na podjeździe pod Płaskowyż Pięknych Panien, a teraz czeka ich wspinaczka na Mont du Chat, czyli Kocią Górę. Zabawy nie będzie, faworyci pokażą pazury. A lider Christopher Froome (Team Sky) poczeka, aż jeden z jego przeciwników krzyknie: "Sprawdzam!".
Wyścig pod kontrolą
3-krotny zwycięzca Wielkiej Pętli w niedzielę niczego nie musi. 32-latek jest liderem wyścigu, ma drobną przewagę nad rywalami i zapas w postaci indywidualnej jazdy na czas, gdzie największym oponentom na pewno dołoży.
- Scenariusz będzie prosty - mówi nam były dyrektor sportowy Koniki Minolta i jeden z odkrywców talentu Froome'a John Robertson. - Team Sky w niedzielę nie wyśle nikogo do ucieczki i będzie kontrolował tempo peletonu. Tak, jak na poprzednich etapach. Froome od początku wyścigu zrzuca z siebie presję mówiąc, że faworytem jest Richie Porte. I to Australijczyk musi się teraz wykazać.
Najważniejszy dzień wyścigu
Trasa z Nantui do Chambery to odcinek, o którym od kilku dni mówi cały peleton. - Czeka nas morderczy etap - nie ma wątpliwości były kolarz i jeden z kierowców Skody na TdF Tim Harris. A nadzieja gospodarzy Romain Bardet (AG2R) na łamach "Le Figaro" uważa nawet, że przed kolarzami najważniejsze popołudnie całego wyścigu.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Tańczący Leo Messi i Katarzyna Kiedrzynek na plaży (WIDEO)
Miesiąc temu najlepsi kolarze świata wspinali się na Kocią Górę podczas Criterium du Dauphine. Na szczyt razem wjechali wówczas Froome, Porte, Fabio Aru oraz Jakob Fuglsang (obaj Astana). Wtedy była to jedyna poważna góra na trasie. Teraz zawodnicy pokonają takie aż cztery (także Franclens, Biche i Grand Colombier, gdzie rok temu Majkę ograł Jarlinson Pantano), a z ostatniej czeka ich jeszcze szalony zjazd do mety.
Jeśli spadnie deszcz - a organizatorzy przestrzegają przed burzą - będzie szalenie niebezpiecznie.
Wszystkie oczy na Polaka
Grzmoty i ulewa to na razie zagrożenie hipotetyczne, kolarzy na pewno czeka za to upał. Dzień wcześniej już o dziesiątej rano termometr w Dole pokazał trzydzieści stopni. Spotkaliśmy się wówczas w miasteczku startowym z Michałem Kwiatkowskim (Team Sky). Zapewniał, że jemu taka pogoda nie przeszkadza. A później na trasie dał koncert jazdy, wykonując tytaniczną pracę na rzecz Froome'a.
Problemu z temperaturą nie ma także Majka (Bora Hansgrohe), on skwar wręcz uwielbia. A jego przyjaciel i pracownik Bory Arkadiusz Wojtas mówi nam wprost: - Rafał jest w formie, czuje się bardzo dobrze.
W niemieckim zespole trwa akcja: "pełna koncentracja". Pod nieobecność zdyskwalifikowanego Petera Sagana (zdecydowana większość peletonu wciąż jest w szoku i nie zgadza się z decyzją sędziów) wszystkie oczy skierowane są na Polaka, który przed startem wyścigu zapowiadał walkę o miejsce w pierwszej "piątce" klasyfikacji generalnej.
Wzloty i upadki Rafała Majki
Były zwycięzca Tour de France i ex-mistrz świata Stephen Roche uważa, że faworytem dnia jest Bardet. Francuz dobrze czuje się na zjazdach, zna trasę etapu, a kluczowe wydarzenia niedzieli będą się rozgrywać w rodzinnych stronach jego drużyny AG2R.
Najlepszych zaskoczyć może też jednak Majka.
Były zwycięzca TDF i MŚ specjalnie dla @SportoweFaktyPL zapowiada dzisiejszy etap i ocenia formę @majkaformal #TDF2017 pic.twitter.com/lgCpVxJPDE
— Kamil Kołsut (@KamilKolsut) 9 lipca 2017
- Rafał ma wzloty i upadki - wyjaśnia nam Roche. - To bardzo dobry kolarz, ale ma problemy z regularnością. Może wygrać taki etap, jak ten najbliższy, ale czy cały Tour de France? Nie sądzę. Stać go na miejsce w czołowej "dziesiątce". Bardzo wiele zależy od niedzieli.
Autor na Twitterze: