[color=#000000]
Już same zapowiedzi łódzkiego odcinka mogły wzbudzić podejrzenie, że tym razem nie będzie łatwo. Sytuacji nie poprawiała prognoza pogody: zapowiadano chmury i deszcz. Trzeba się było liczyć z tym, że przeprawa w Łodzi da się zawodnikom we znaki, a rowerom – w łańcuchy, przerzutki i opony. [/color]Tak też się stało.
Od dawna wiadomo, że dyrektor sportowy całego cyklu Cisowianka Mazovia MTB Marathon, Cezary Zamana wraz ze swoją drużyną kładzie największy nacisk na atrakcyjność tras. - Moim celem jest sprawienie, aby każdy rowerzysta po etapie jeszcze długo czuł buzującą w nim adrenalinę i satysfakcję z przejechanego odcinka - wyjaśnia Cezary Zamana, dodając: - Wyszukuję miejsc, które są w stanie dostarczyć takich emocji.
Zawodnicy startujący w nieprzyjaznych warunkach wspinali się więc na zaskakująco strome i wymagające – jak na centralną część Polski – wzniesienia dostojnego Lasu Łagiewnickiego. Każdy podjazd okupiony był wielkim wysiłkiem i podwójną walką. Nie tylko trzeba było napinać mięśnie, ale i uważać na śliskie błoto. Na dodatek, zaraz po podjeździe następował szybki zjazd. Zawodnicy bujali się zatem z góry na dół i z dołu go góry. Scenariusz napisany przez szefa Cisowianka Mazovia MTB Marathon zakładał stopniowanie napięcia oraz poziomu kwasu mlekowego w mięśniach. I tak też się stało. Na trasie trudno było komuś uzyskać przewagę, a na metę zawodnicy wpadali naprawdę blisko siebie.
[color=#000000]Mimo tak trudnej trasy i zacinającego deszczu, zawody zakończyły się bezpiecznie. To ważne dla organizatorów, ostatnio sam Cezary Zamana na swoim vlogu dużo czasu poświęcał na przypominanie zasad jazdy gwarantującej zdrowie oraz minimalizującej ryzyko kontuzji. Trudno się więc dziwić, że podczas dekoracji wszyscy promiennie się uśmiechali. Wbrew deszczowej pogodzie.
ZOBACZ WIDEO Szczęsny nie uratował Romy, derby Rzymu dla Lazio. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
[/color]