Lorenzetto: Mogę być rewelacją sezonu

Mario Cipollini jest idolem Mirco Lorenzetto, lidera Giro di Sardegna i zwycięzcy dwóch pierwszych etapów wyścigu na włoskiej wyspie. Kolarzowi Lampre trzeciego dnia sardyńskiego wyścigu już tak dobrze nie poszło, bo stracił ponad dwie minuty do Oscara Gatto, zwycięzcy i nowego lidera.

W tym artykule dowiesz się o:

27-letni Lorenzetto nie przypuszczał, że zgarnie zwycięstwa w dwóch pierwszych etapach. - Myślę sobie, że byłem wcześniej na Sardynii tylko raz, podczas Giro d'Italia 2007 - mówi w rozmowie z La Gazzetta dello Sport. - Razem z żoną Franceską mamy przyjaciół w Sassari [drugie największe miasto na Sardynii], ale z wysp zdecydowanie wolę Malediwy. O tak, tam bym się wybrał...

Zawodnik z Vittorio Veneto, prowincja Treviso, ma charakterystyczny styl jazdy. - [We wtorek w Olbii] to nie był sprint w moim stylu. Tam był praktycznie zjazd na metę. Petacchi i Bennati finiszują na nogach, ja siedząc - tłumaczy. - Jechaliśmy tak szybko, że zaraz po przejechaniu "kreski" nie byłem w stanie oderwać rąk od kierownicy. Pozwoliłem sobie przed właściwym sprintem pozostać za plecami wszystkich i dopiero potem zaatakować, co mi się pięknie udało. Muszę też podziękować Ballanowi i wszystkim kompanom, którzy wykonali świetną pracę.

Rewelacja roku

Zapytany czy czuje się nową osobistością włoskiego sprintu nie pozostawił wątpliwości. - Przez dwa wygrane etapy na Sardynii? Nie, to trochę za mało.

Twierdzi, że lepiej jego pozycję oddaje stwierdzenie, że jest outsiderem, który wyskoczył nagle zza pleców Petacchiego i Bettiniego. - Mogę pozostać po prostu rewelacją sezonu.

Ze swoich pięciu zwycięstw w zawodowej karierze Lorenzetto trzy odniósł wyprzedzając na finiszu Bennatiego. Pierwszy raz miało to miejsce podczas wyścigu Śródziemnomorskiego w 2007 roku. - Daniele powiedział, że wtedy byliśmy ex aequo i prawdopodobnie miał rację. Mnie z pewnością decyzja sędziów wtedy nie zmartwiła - uśmiecha się.

Lorenzetto zajął miejsce Bennatiego w zespole Lampre. Przez dwa lata występował również z Petacchim w ekipie Milram. - Obaj są podobni. Są kompletnymi sprinterami szanowanymi nie tylko w Italii. Z oboma mam też dobre relacje.

Być jak Cipollini

Idolem Lorenzetto był i jest Mario Cipollini. - Wygrywał cały czas. I robił to z charyzmą - mówi.

Młody Mirco wcale nie myślał początkowo o karierze kolarskiej. - Grałem w piłkę nożną, na pozycji libero i to do jedenastego roku życia. Ale przyjaciel naszej rodziny prowadził drużynę kolarską. I tak to się zaczęło... - wspomina.

Ojciec kolarza jest wiceprezydentem Marchiol, szkółki profesjonalnej ekipy Liquigas. - Nigdy nie znalazłem się w sytuacji, w której musiałbym to wykorzystać. Chciałem zawszę iść swoją drogą, niezależną od taty.

21 marca odbędzie się klasyk Mediolan-Sanremo. - Dla takiego kolarza jak ja to wyścig marzeń. Myślę o nim dużo, ale nie chcę mówić za dużo. Wiele będzie zależeć od głowy - zapowiada.

Lorenzetto jest kojarzony z nieszczęśliwą sytuacją z Giro d'Italia 2006. Musiał wtedy wycofać się z wyścigu... 10 km przed metą ostatniego etapu w Mediolanie. Po zahaczeniu o koło Alberto Ongarato, kolegi z drużyny, upadł i dokumentnie się potłukł. Nie było mowy o kontynuowaniu jazdy, mimo, że za nim było już wtedy 3 495 km wyścigu a do mety ledwie 10... - Gdybym mógł wrócić na trasę, pokonałbym drogę do mety nawet pieszo - wspomina.

Komentarze (0)